O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Artykuły »  lista artykułów » Radosław Kudliński: Polityczna impotencja
Treść artykułu:

Polityczna impotencja

 

W „Banderozie” w Głuchołazach zebrała się Formacja Niepodległościowa aby radzić nad wywróceniem „okrągłego stołu”. Lista obecności kształtującej się formacji jest obszerna, bo obejmuje i KPN Adama Słomki, i otoczenie Szeremietiewa, czy wreszcie gdańskich krytyków Wałęsy z „S”. Na rewolucyjnej liście jest więc coraz więcej organizacji, te same prawie nazwiska, a widownia coraz starsza i skromniejsza… Nie pierwsza to inicjatywa (wystarczy przypomnieć ROP i IV RP) i – zważywszy na średni wiek liderów – raczej nie ostatnia. Po 20 latach od kontraktu Kiszczaka z „Salonem” znowu powraca na sztandary ciesielski topór. Tylko coraz ciszej i śmieszniej…

Czy z okresu II Rzeczypospolitej możemy wyobrazić sobie programowe spory o traktat ryski, utworzenie rządu Paderewskiego, czy Małą Konstytucję, toczone po 20 latach, czyli w 1939 roku? Nie, bo umiano wyciągać wnioski i iść dalej. Żeby jednak nie było wątpliwości: „okrągły stół” był szalbierstwem i grzechem pierworodnym powstającego państwa. I, o ile pamiętam atmosferę lat 80-tych, nie mogło być inaczej. „Odnowa”, „Socjalizm – tak, wypaczenia – nie” – zaklęcia te tak głęboko  tkwiły w świadomości społeczeństwa i jego elity, że bojkotując czerwcowe wybory z 1989 r. narażało się na bolesne osamotnienie… KPN Moczulskiego? Z żalu, że nie poproszono go do pańskiego stołu, próbował - i owszem – zamiast zachować się z godnością, uszczknąć  „Salonowi” z ofiarowanych mu 35%... Tak wyglądała Polska w 1989 r.

Był jeszcze czas i znaczne możliwości, mniej więcej przez 3 następne lata, aby przekreślić cyrograf, a diabłom pokazać gdzie ich miejsce. Niestety, jedni okazali się nieudacznikami, a inni małymi karcianymi oszustami. Pokrzykiwania w następnych latach przypominały już raczej wzbudzające uśmiech rycerskie pozy kogutów próbujące odstraszać lisa. Mieliśmy jeszcze projekt IV Rzeczypospolitej z takimi hoplitami w szeregu jak Lepper i Kryże. I oto po dwudziestu latach znowu próbuje się mobilizować Polaków do rąbania znienawidzonego stołu.

A może warto byłoby rozeznać współczesne ślady tamtego oszustwa albo zaniedbania przez niego powstałe i z nimi się zmierzyć? Co widać?

Po pierwsze: Brak przewodników, czyli tzw. klasy politycznej. Tłumaczenie, że ona jest, tylko zablokowana, stłamszona i skazana na milczenie jest nieporozumieniem. Przywódca – to ktoś, kto i chce, i potrafi, a nie jakiś błędny rycerz, któremu źli ludzie nie pozwalają wystąpić w TVN albo z sejmowej ambony. Nawet jeśli śpią gdzieś w Tatrach – to ich nie ma! Z przywódcami jest podobno tak jak z powołaniem – wyrastają we wspólnocie choć skazani są na samotność, bo decyzji nie poddają pod osąd sondaży.

Po drugie: Mobilizacja społeczeństwa sprawdza się wyłącznie pod konkretnym programem. W epoce kredytowych uzależnień i supermarketowej stabilizacji, przypominanie fundamentów sprzed ćwierćwiecza budzi tylko niepokój i posądzenie o niebezpieczne „oszołomstwo”. Tymczasem są przecież prawne regulacje, które stoją na straży nielicznych beneficjentów tamtego oszustwa. Dwa lata PIS – owskiego młócenia o rozwodzie z III RP przy braku rozstrzygnięć choćby sprawy ubeckich emerytur – to sprawdzian umiejętności tej formacji. Wolnościowy żargon PO ma się nijak do kagańca, jaki ciągle jeszcze krępuje prywatną inicjatywę – mają przecież na nią monopol po – ubeckie spółki. Tu jest pole do popisu…

Po trzecie: Łukaszenizacja samorządności. Od radnych i wójtów zależy coraz więcej, tymczasem tylko na wsi możliwe są normalne większościowe wybory. W miastach, powiatach i województwach rządzą kliki, których partyjne barwy są rzeczą czysto umowną. Nikt nie wydaje się być zainteresowany sanacją samorządów, a jest to zabieg prostszy przecież od naprawy parlamentaryzmu.

To tylko przykładowe obszary poszukiwania prawdy o Polsce, która – rozeznana – może wyzwolić także od postkomunistycznej narośli. Obawiam się jednak, że patrioci zebrani w „Banderozie” przywykli już tak bardzo do swoich sztandarów, że nie zechcą się „rozdrabniać”. Będą ustawiać się w kolejce do Waltera i o. Rydzyka z uaktualnianymi, a przecież ciągle tymi samymi gotowcami. Szczególnie żałosny rodzaj impotencji polega na potęgowaniu nastroju wobec coraz mniejszych możliwości realizacyjnych…

Radosław Kudliński

powered by QuatroCMS