Urok władzy /18.09.2007/ Ośmielam się twierdzić, że ludzie władzy są w zdecydowanej większości /co najmniej moralnie/ … chorzy. Władza bowiem albo przyciąga j u ż chorych albo tych zdrowych, a mniej odpornych „rozkłada”. Przyglądając się ludziom „ukąszonym” przez władzę można na przemian dostrzec cierpienie /z jej niedostatku/, lęk /przed jej utratą/, rozpacz /po jej utracie/. Jestem pełen podziwu dla tych ludzi władzy, którzy rozstają się z nią /szczerze/ spokojnie, a nawet z /nieudawaną/ ulgą, bo dowodzą w ten sposób optymistycznej wizji człowieczeństwa… Czy są tacy w polskiej polityce? Cóż, jej jakość świadczy, że niewielu… Z drugiej jednak strony warto pamiętać, że dewiacją jest również anarchizm /mea culpa/. Wyobraźmy sobie obsesję „prześwietlania” każdego produktu pod kątem jego szkodliwości…Szaleństwo! Podobnie konfrontowanie każdej władzy z kryteriami tzw. katolickiej nauki społecznej wiedzie najpierw do zgorzknienia, a następnie anarchizmu. Z ludzkiego punktu widzenia ofiarom „uroku” należy się nie tyle gniew, co współczucie, a z obywatelskiego - nie tyle walka, co izolacja i alternatywa. Piotr Opozda |