Propaganda i psy Pawłowa (9.11.2010) Jest coś zdumiewającego w zjawisku, w którym społeczeństwo mające za sobą prawie pięćdziesięcioletnie doświadczenie komunizmu i pamięć o kuriozalnych wyczynach komunistycznej propagandy, po upływie zaledwie dwudziestu lat daje się ponownie sprowadzić do roli psów Pawłowa śliniących się w oczekiwaniu na propagandowy ochłap. To „oczekiwanie na” jest dowodem akceptacji roli doświadczalnego zwierzęcia, do jakiej sprowadzają większość społeczeństwa pijarowscy iluzjoniści. Postawa bierno-zależna wobec „gwałtu psychicznego”(jak nazywa propagandę Vladimir Volkoff) jest właśnie tym tak bardzo pożądanym stanem, o wywołanie którego chodzi przy stosowaniu różnego rodzaju propagandowej manipulacji. Wyłączenie rozumu i zastąpienie go odruchem. Ostatnio na ulicach polskich miast pojawiły się bilbordy ze zdjęciem przywódcy partii rządzącej i umieszczonym pod nim hasłem: „Nie róbmy polityki. Budujmy szkoły”. W innej wersji tego hasła możemy przeczytać: Nie róbmy polityki. Budujmy drogi, boiska, itd. Jaki efekt chce uzyskać partyjny propagandzista u przeciętnego Kowalskiego oglądającego ten bilbord? Otóż ten, że polityka jest czymś negatywnym, blokującym wdrażanie programu pozytywnego (owego budowania). Ale czy tylko o taki prosty przekaz tu chodzi? Przecież przeciętny odbiorca sięgając do encyklopedii może przeczytać, że wszystkie definicje polityki począwszy od tej Arystotelesa mówią o niej nie tylko jako umiejętności zdobywania i utrzymania władzy, ale przede wszystkim jako sztuce poszukiwania kompromisu dla dobra wspólnego. Czy jest więc powód aby odwracać się od niej ze wstrętem? Nonsens! Jest jednak pewne zjawisko w Polsce, którego zrozumienie może wyjaśnić opisywany problem, a które zdefiniowane zostało jako post - polityczność. Polega ono (w skrócie) na zastąpieniu polityki pojmowanej klasycznie czymś co staje się jej anty - definicją. Zastąpienia idei kreacją własnego wizerunku. A owa kreacja staje się jedynym sposobem na utrzymanie i sprawowanie władzy. Propaganda natomiast urasta do roli jedynego i nieodzownego strażnika tej władzy. Rozumiejąc to zjawisko, dostrzeżemy prawdziwy przekaz płynący z opisywanego bilbordu. Nie chodzi w nim o politykę jako hamulec proponowanego nam „postępu”, nie chodzi tu w ogóle o żaden postęp! To o co chodzi, to nowa kreacja postaci ze zdjęcia. Już nie partyjny przywódca, nie premier, tylko „ojciec narodu” prowadzący swoje dzieci ku świetlanej przyszłości. Historia zatacza koło i pozostaje tylko nadzieja że psom Pawłowa cieknąca ślina zamieni się powoli w pianę. Cezary Wach |