O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Felietony »  lista felietonów » Wojciech Kalisz; Gdy kota nie ma, myszy harcują
Treść artykułu:

Gdy kota nie ma, myszy harcują?

(7.11.2014)

 

Takie przysłowie przyszło mi do głowy gdy przeczytałem kandydatów do rady gminy w Pawłowie i do rady powiatu w Starachowicach.

Otóż niektórzy zakandydowali upewniwszy się, że wójtem Ignacy Gierada już nie będzie.

Lęk przed wójtem był tak wielki, że niektórym nawet na myśl nie przyszło, żeby kandydować. Niestety w większości przypadków sprawa dotyczy nauczycieli,  byłych dyrektorów i dyrektorów. Uzależnienie tych ostatnich od władzy jest tak wielkie, że aż strach.

Już 1 września wójt ogłosił, że będzie przewodniczącym rady gminy, ale większość radnych pokazała na to „gest Kozakiewicza”, (nie widomo czy ich samych wybiorą). Nie boją się nawet tego, że wójtem zostanie Wojtas, który ma być podobno sterowany z „tylnego siedzenia” wiadomo przez kogo. Jak wieść niesie sam wójt nigdy nie powziąłby decyzji o porzuceniu stolca, nie mając pewności, że wójtem zostanie namaszczony. Wieść gminna także niesie, że aby gminę Pawłów „odbarczyć” starego wójta trzeba się pozbyć. Sam wójt zachwala sekretarza jako uczonego i umiejącego się zachować, a nie jak ci inni nie wykształceni. Pił tu do pozostałych kandydatów na wójta, którzy posiedli niższy od sekretarza stopień kształcenia. Przypomina się tu modlitwa faryzeusza w świątyni, który modląc się dziękował, „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik”.

Pewność wójtowskiej przyszłości zastanawia. Bo albo wie, że tak będzie, albo nie zdaje sobie sprawy z tego co mówi. W przypadku pierwszym niestety zachodzi obawa, że będzie jak trzeba a drugim, że kpi z jakichkolwiek zasad demokracji – o co byłego już wójta trudno posądzać.

Wracając jednak do kandydowania. Otóż wielu nabyło odwagę dopiero teraz, wpisując się na różne listy. Kandydaci na wójta w gminie nie warci komentarza. Chociaż proces w trybie wyborczym już był – prawda przegrała, zresztą jak zwykle. Najbardziej dziwi to, że nikt z kandydatów nie prowadzi kampanii, poza wieszaniem się na płotach i drzewach. Należy wspomnieć, że plakaty i bilbordy pana Szmalca są niszczone, a to chyba nie bez przyczyny. Można w ten sposób domniemywać, że ów może być realnym zagrożeniem.

Kampania żadna a może niewiara we własne siły? Można się więc chyba pokusić o stwierdzenie, że pewnie by się każdy z nich zdziwił jakby został.

W tych wyborach pojawiła się nowa świecka tradycja – chodzenie od domu do domu, jak po kolędzie albo z kogutem. A poza tym samo wiszenie na płocie lub drzewie wygląda śmiesznie. Powiesić swoją podobiznę na drzewie, to tak jakby mieć trochę nie bardzo, albo niezbyt się cenić. Co innego na płocie, który jest mimo wszystko wiejskim atrybutem. Niestety kandydaci „wieszają” się wszędzie. W święto Wszystkich Świętych straszyli wiernych przed bramami cmentarnymi i na placach przykościelnych. Co niektórzy niedbale z wielką nieśmiałością rzuceni do rowu leżą biedaczkowie i czekają na podniesienie.

Ogólnie kandydatów można podzielić na tzw. żelaznych, nowych i wiecznych. Żelaźni wchodzą od zawsze a kampanię robią od „oka”. Oni mają swoje straże pożarne i koła gospodyń. Nowi to startujący po raz pierwszy, którzy nie koniecznie znają zasady, ale chcą się przebić. Nieliczni przy dobrych wiatrach zostają radnymi. Ostatni to wiecznie startujący a nigdy nie zostający. Należy tu jeszcze wymienić „sławnych – zaproszonych”, co to sami nie chcą, ale po namowach się decydują, a że „pecunia non olet” to się decydują. Zwykle są to lekarze, którzy mają niezwykłą siłę perswazji. Lekarze zwykle wchodzą. Powinni jeszcze mieć prawo do startu księżą, którzy mogliby być dla nich konkurencją.

Przed czterema laty pisałem kogo należy wybierać na radnych. Mówiłem wtedy, że należy wybierać porządnych, dobrych, sumiennych itd. Zmieniłem jednak zdanie.

Jeśli już pójdziemy na wybory (zalecam nie pójść), nie jest to mimo wszystko obywatelski obowiązek. Tylko politycy twierdzą, że tak jest, chociaż sami czasami nawołują do bojkotu.

Zakładając, że mamy demokrację a więc wolny wybór, to nakłanianie do pójścia na wybory jako spełnienie obywatelskiego obowiązku jest sprzeczne z ideą demokracji. Jeżeli jednak przyjmiemy, że demokracja to fikcja to nie ma sensu popierać takiego stanu rzeczy a obywatelskim obowiązkiem jest ich zbojkotować.

Sam głoszę tezę, że władza tak dalece oddaliła się od obywatela, że nie ma co  dawać jej tej satysfakcji i iść do wyborów. Od gminy do sejmu samorządowcy i politycy już dawno stracili kontakt z rzeczywistością. Przed wyborami pozornie bratają się z ludem aby potem na cztery lata go olać. I tak wkoło Macieju. Trzeba być więc dalece naiwnym, aby uwierzyć, że oni chcą zrobić coś dla nas a nie dla siebie.

Wojciech Kalisz

powered by QuatroCMS