O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Historia »  Opracowania » Publicystyka (ponad)historyczna
Treść artykułu:

Czy istnieje jeszcze Rosja?

Koncepcja dzisiejszego POLREALIZMU opiera się na dwóch fundamentalnych tezach: 1. Państwo polskie w dalszym ciągu istnieje, mimo że opanowane jest przez "reżym" komunistyczny. 2. Polska w dalszym ciągu położona jest pomiędzy Rosją i Niemcami.

Naszym zdaniem obydwie tezy są błędne i pochodzą od pierworodnego nierozpoznania istoty rewolucji bolszewickiej 1917 roku. Całość koncepcji wychodzi z założenia, że Związek Radziecki, a dziś centralna tzw. "Światowego systemu socjalistycznego (komunistycznego)" jest w substancji swej dawną Rosją. Ponieważ jednocześnie wielu innym czynnikom w wolnym świecie – jakkolwiek z rozmaitych względów – takoż zależy na utrzymywaniu definicji: "Rosja", przeto polrealizm nie tylko włącza się do akceptowanej powszechnie, mylącej percepcji politycznej, ale przyczynia się do jej pogłębienia, a tym samym do podtrzymywania kapitalnej dezinformacji. Dezinformacji na temat, co to jest Rosja, co to jest w ogóle tzw. "wschód europejski".

Opinie. – Nie obniżając w niczem zasług wielu uczonych, polityków, pisarzy, ma się czasami wrażenie, że gdyby o Wschodzie europejskim napisano nieco mniej, może byśmy go znali lepiej. Zdarza się często, że specjaliści, nawet w dziedzinie mniej konkretnie określonych. Do nich należy właśnie "europejski wschód". Znane jest przysłowie o drzewach, które zasłaniają widok lasu. Otóż dziedzina europejskiego wschodu jest tak obszerna, że z natury rzeczy dostarcza niezliczonej ilości drzew, które wcale skutecznie potrafią zasłaniać widok lasu.

Jedną z najbardziej rozpowszechnionych zasłon tego typu jest teoria, że bolszewizm stanowi rzekomo historyczną konsekwencję dawnej Rosji. Że jest wytworem typowo wschodnim, skoro sama Rosja była zawsze wytworem Wschodu. Teoria ta po prostu nie uwzględnia faktów tak prostych jak ten np., że Rosja przedrewolucyjna, państwo (ustawowo nawet!) związane z wiarą w Boga, oparte na moralności chrześcijańskiej, własności prywatnej, wolnej konkurencji, kapitalistycznej strukturze gospodarczej, indywidualności ludzkiej itd. – bardziej zbliżone było, powiedzmy, do Portugalii położonej na zachodnim cyplu Europy zachodniej niż do dzisiejszego państwa Sowietów, jeżeli już o porównania chodzi. Nie można naturalnie zaprzeczać specyficznym różnicom geograficznym, klimatycznym, etnicznym, obyczajowym, historyczno-rozwojowym i mnogim innym. W sumie jednak nie tworzyły one różnic organicznych większych od tych jakie normalnie zachodzą pomiędzy tym czym innym krajem zachodnioeuropejskim. Życie w Petersburgu czy w Moskwie bardziej podobne było do życia na Sycylii. W rzeczywistości nie istniała ta, podniesiona nieomal do mitycznej potęgi linia podziału na Wschód i Zachód europejski, którą się zwykło przeciągać.

Spór teologiczny. – Mimo to ta linia podziału jest bardzo stara. Zrodziła się ze sporu między Kościołami zachodnim i wschodnim, między katolicyzmem i prawosławiem. Spór czysto teologiczny. To co się obecnie zwie kulturą zachodnią jest spuścizną kultury łacińskiej, krótko: katolickiej. Propaganda nie jest wynalazkiem ostatnich czasów. Propaganda była zawsze. Klasycznym jej pierwowzorem była propaganda kościelna. Na Zachodzie całe pokolenia pozostawały pod wpływem propagandy katolickiej, która przez długie wieki formowała poglądy. Dziś jeszcze przeciętny Europejczyk, gdy mu się zaproponuje, by w trzech słowach sformułował historię Europy, odpowie: Rzym – średniowiecze – odrodzenie. Prawie nie ma miejsca w jego pamięci na dzieje 1000-letniego cesarstwa bizantyjskiego. W istocie zaś Bizancjum było długowiecznym ośrodkiem kultury europejskiej i to wtedy właśnie, gdy zachodnia jej część tonęła w tzw. mrokach średniowiecza. Stało się jednak tak, że propaganda łacińska w jej sporze z prawosławiem nie tylko postarała się o zapomnienie tej historycznej roli, ale przeistoczyła ją nawet w pojęcie ujemne. Co oznacza określenie: "bizantyjski", wiemy wszyscy. Natomiast nie wszyscy zdają sobie sprawę, że ów "mot d’ordre" miał wtenczas identyczne znaczenie co w dobie nacjonalizmów hasła służące do rozbudzenia – rzekomo historycznych – niechęci między narodami. Tak więc cokolwiek było złego w Bizancjum, piętnowano jako "bizantyjskie", czyli wschodnie. Natomiast takie same zło na Zachodzie pozbawione było stałego epitetu i uchodziło za objaw przejściowy, niejako chwilowego pobłądzenia.

W istocie nie było zasadniczej różnicy jakościowej, ani w dodatnich, ani ujemnych objawach Wschodu i Zachodu europejskiego. Mordowano i wyłupiano oczy tu i tam. Objawy barbarzyństwa musiały być wszędzie analogiczne, jeżeli nie identyczne. Gdy się dziś często we Włoszech ogląda zabytki sztuki bizantyjskiej, częściowo pozmazywane lub poniszczone tylko dlatego, że nie były łacińskie, trudno się oprzeć wrażeniu że takie postępowanie poczytano by za typowo "bizantyjskie", gdyby właśnie nie było rzymskie. Podobnie wiele okropności, wojen, prześladowań religijnych, a już na pewno procedurę Św. Inkwizycji, zaliczono by do kategorii typowo wschodnich, gdyby nie były zachodnimi.

Terytorialną granicę podziału, zbliżoną zresztą do obecnej, charakteryzowała nazwa "przedmurza chrześcijaństwa". W istocie jednak przedmurze to nie leżało na granicy chrześcijaństwa, a jedynie na rubieżach Kościoła katolickiego. Kawalerowie Mieczowi największą swą bitwę stoczyli na jeziorze Pejpus w r. 1242 nie z poganami, lecz z Aleksandrem Newskim, późniejszym świętym Kościoła wschodniego. Pod datą r. 1386 występuje w historii Polski chrzest Litwy. W istocie jednak Wielkie Księstwo Litewskie wykazywało w tym czasie znikomą ilość pogan, a olbrzymia większość mieszkańców dawno już przyjęła chrześcijaństwo pod postacią religii prawosławnej. Najstarsze świątynie w Wilnie i Grodna należą właśnie do tego obrządku. Mianem więc chrztu ochrzczono właściwie tylko intronizację Kościoła katolickiego na Litwie.

I odwrotnie: gdy 29 maja 1453 r. padała pod naporem niewiernych stolica 1000-letniego cesarstwa chrześcijańskiego na Wschodzie, Zachód łaciński nie udzielił jej żadnej pomocy, z wyjątkiem floty weneckiej, a i ta nie przybyła do Konstantynopola wskutek niepomyślnych wiatrów.

Dwie miary. – Z tej tradycyjnej, wzajemnej zresztą niechęci dwóch Kościołów bierze swój początek owa podwójna miara w ocenie tzw. Wschodu i Zachodu europejskiego, która przetrwała do naszych czasów. Pamiętam jak w okresie przedrewolucyjnym niemetryczny system w Rosji traktowano jako typowe zacofanie. Analogiczny system w Rosji traktowano jako typowe zacofanie. Analogiczny system w Anglii, nb. panujący do dziś dnia, ma świadczyć tylko o przywiązaniu do tradycji. Gdy ostatni cesarz, Mikołaj II, piastował godność głowy Kościoła, stanowił przykład "typowego bizantynizmu". Gdy natomiast młoda pani, królowa Elżbieta II, jest dziś głową dwóch Kościołów naraz, świadczy to o "popularności monarchii". Gdy w dzisiejszej nędzy bolszewickiej ludzie potulnie stają w kolejkach przed sklepami, mówi się często o rabskiej uległości, spuściźnie Iwana Groźnego itd. Gdy w Londynie przy mniej ważnych okazjach ludzie z niejaką przyjemnością ustawiają się w posłuszne kolejki, cytuje się to jako przykład dyscypliny społecznej. Gdy carski gorodowoj tłukł w zęby pięścią, był przykładem barbarzyńskiego Wschodu. Gdy policja francuska z powodów, bywa, mniej koniecznych, tłucze po głowie pałkami, nie jest to traktowane jako typowe dla Zachodu. Możemy być przekonani, że gdyby Szwajcaria nie leżała w środku Europy, a na jej wschodzie, znalazłoby się wielu rzeczoznawców, któryby pozbawienie kobiet prawa głosu w wyborach potrafili naukowo uzasadnić jako przeżytki tatarskiego wpływu. Podobnie pogromy żydowskie z r. 1905 w Rosji, proces Bejlisa w Kijowie o rzekome zabójstwo rytualne w r. 1913, również uchodziły swojego czasu za możliwe tylko na ciemnym Wschodzie. A przecież samo zestawienie tamtych ekscesów ze straszliwą formą jaką przybrało prześladowanie Żydów przez Hitlera, odbywały się jednak w całej Europie, dokonywane rękami Węgrów, Francuzów, Holenderów, Belgów i wielu innych zachodnio – europejczyków.

Wieleż to erudycji przelano na papier gazet zachodnich podczas procesów moskiewskich z lat 1937/38, dla przeprowadzenia dowodu, że niesłychany wylew pokajań oskarżonych objaśnić można jedynie spuścizną bizantyjskiej psychiki i wychowania w wiecznym rabstwie. Gdy jednak po roku 1945 w analogicznych procesach bolszewickich analogiczne pokajania składali: generał niemiecki, attache brytyjski, biskup katolicki, kardynał rzymski – nie było już mowy o "wschodnich duszach", tylko o tajemniczych pigułkach.

Czy istnieje "dusza wschodnia"? – Jest wielu fachowców tej dziedziny, którzy podkreślają rzekomą odrębność duszy wschodniej, zwłaszcza duszy rosyjskiej, powołując się na wypowiedzi filozofów, wielkich pisarzy rosyjskich, sytuacją Hercena, Bakunina, Gogola, Chomiakowa, Aksakowa, Tiutczewa, Dostojewskiego i innych: "Posłuchajcie co sami piszą o sobie!". Nie będziemy się tu zagłębiać aż tak dalece w polemikę historiozoficzną, jak nie będziemy zabierać głosu w sporze, który z Kościołów ma rację: czy też ten co twierdzi, że od Ojca i Syna? Bo to, jak wiadomo, jest główną podstawą rozbieżności. Wydaje się, że obie polemiki, tamta z VI do XI w. I obecna z XIX i XX w., mają pewne cechy wspólne w ich nieco zawiłym talmudyźmie. Natomiast trudno oprzeć się przekonaniu, że trudności na jakie natrafia wielu specjalistów w poszukiwaniu "duszy rosyjskiej" polegają na tym, że poszukują rzeczy, która nie istnieje.

Istniejąca odrębność pomiędzy psychiką zachodnioeuropejską i wschodnioeuropejską, tam gdzie ona występuje, tkwi raczej w zacofaniu cywilizacyjnym wschodnich połaci Europy i wywodzącego się stąd analfabetyzmu. Pamiętam, jak w roku 1911, gdy jako dziecko po raz pierwszy byłem we Francji, zwrócono mi uwagę: "Patrz! Dorożkarz na koźle czyta gazetę!. Chłop rosyjski gazet nie czytał. Nie interesowało go zagadnienie, która drużyna zwycięży w footballu, i wiele innych zagadnień poruszanych w gazetach. W wolnych od zajęć chwilach interesowało go zagadnienie bardziej do rozmyślań dostępne: czy Bóg jest i gdzie leży prawda? Stąd owe przysłowiowe, rzekomo typowo rosyjskie "bogo- i prawdoiskatielstwo", które znalazło też odbicie w literaturze. – W Ameryce, Ernest Hemingway napisał książkę pt. "The Old Man and the Sea", za którą w roku 1954 otrzymał Nagrodę Nobla, gdzie czytamy że stary człowiek, rybak, walcząc z oceanem i rybą, sam między niebem i wodą, myślami wciąż powraca do "Baseball", do "American League" w zawodach z inną Ligą sportową.

Z drugiej jednak strony, w tejże Ameryce istnieje 118 Kościołów przeróżnych wyznań, a zarówno w literaturze zachodniej, jak w życiu i kronikach kryminalnych, czyli w milionach i milionach przypadków, odnajdziemy identyczne tematy, identyczne odruchy, pobudki, tęsknoty i czyny, które rzeczoznawcy od kartotek rozdzielczych przypisaliby w każdym poszczególnym wypadku "psychice wschodniej", gdyby na Wschodzie je zanotowali. Podobnie zresztą jak się w dobie nacjonalizmów uważa pochopnie za typowo francuskie, angielskie, polskie czy niemieckie coś co w istocie swej jest tylko – typowo ludzkie.

W czasach przed pierwszą wojną światową, za typowo rosyjskie uważano: "czełowiekolubje", "nihilizm", "dostojewszczyznę" etc. Dziś "miłości do człowieka" nie dużo pozostało w Sowietach, a jeżeli chodzi o typ "dostojewszczyzny", jako odbicie czarnych stron duszy ludzkiej, to czytając niektórych pisarzy zachodnio-europejskich, wydaje się że prześcignęli nieraz starą "dostojewszczyznę". U Jean Anouilh’a np. młoda dziewczyna chodzi – o ile sobie przypominam, - goła po pokoju i dla zabicia czasu pluje na portret matki... U Graham Greene’a np. w noweli o dzieciach niszczących dom, albo w powieści "Black Rock", nasycenie instynktów zła, mordu, zniszczenia i skrajnego nihilizmu, nie dorasta wprawdzie do talentu przedstawienia w "Biesach" Dostojewskiego, ale ilościowo przelicytowuje ich daleko. – We Frankfurcie nad Menem został niedawno zamordowany człowiek przybity do krzyża. Policja ujawniła, że był przywódcą sekty religijnej, którą potrafił wprowadzić w stan takiej ekstazy, iż polecił współwyznawcom ukrzyżować siebie jak Chrystusa. Gdyby coś podobnego zdarzyło się nie w środku Europy współczesnej, a w głuchej tajdze Sybiru, łatwo sobie przedstawić komentarze specjalistów od "duszy wschodniej".

Nie traktujemy tych porównań ani jako "zarzut" pod adresem Zachodu, ani jako "obronę" Wschodu. Wypada po prostu stwierdzić, że zagadnienia Boga i prawdy nie stoją niżej pod względem kulturalnym od zagadnień bieżącej polityki, sportu czy kina. Człowiek zadeptany na śmierć przez tłum, który choć z daleka chce dostrzec mistrza "rock’n’rolla" w ekstazie zachwytu – nie zginął śmiercią bardziej kulturalną, niż człowiek zamordowany w ekstazie współwyznawców sekty religijnej.

Analfabetyzm, słusznie zwalczany przez wszystkie narody świata, w praktyce Europy wschodniej odegrał też pewną rolę dodatnią. Mianowicie w okresie przedrewolucyjnym pozbawiał doły społeczne tej pseudokultury, która dziś zalewa Zachód, znajdując odbiorców wśród mas pół- i ćwierćinteligenckich. Na wschodzie tzw. "społeczeństwo" stanowiło wówczas wyłącznie warstwy górne o kulturze nie ustępującej najwyższemu poziomowi kultury zachodniej. Self-made-man z dołów społecznych, przechodził obrazu do tej kultury i zaczynał od czytania klasyków z pominięciem tego pośrednika, który w języku niemieckim nosi miano: "Schundliteratur".

Związek Radziecki to: nie dalszy ciąg; to: zaprzeczenie dawnej Rosji. – Dopiero październikowa rewolucja bolszewicka dokonała w Rosji przemiany odwracając porządek rzeczy. Zniósłszy, jako "burżuazyjną", dawną kulturę warstw wyższych, "podniosła" masy z analfabetyzmu, ale właśnie do poziomu pseudokultury. Obejmując policyjnym zakazem zagadnienia Boga i prawdy nie dała wzamian innych, gdyż wszystkie zagadnienia świata zostały już z góry rozstrzygnięte przez Lenina i wystarczy je tylko umieć na pamięć. Wątpienie stało się karalne. A tam, gdzie nie ma wątpliwości, nie może być zastanowienia, a więc nie może być myśli poszukującej. Stąd dawna Rosja, przesadnie być może, słynąca z "rozcinania włosa", przeistoczyła się w kolektyw bezmyślnie powtarzający wersety leninowskich dogmatów.

Niewątpliwie należy się zgodzić ze zdaniem wypowiedzianym przez J. A. Kurganowa ("Nacii SSSR i russkij wopros", 1961) że: "Rosja nie tylko się zmieniła, lecz stała się ZSSR, to znaczy w istocie nowym krajem prawie zupełnie niepodobnym do poprzedniej Rosji, ani do żadnego innego kraju wolnego świata." – Wydaje się jednak, że można zaryzykować twierdzenie, że ZSSR jest więcej niż tylko zmianą dawnej Rosji, bo jest niejako jej – odwróceniem. I to pod każdym względem: polityczno-ustrojowym, gospodarczym, filozoficznym, obyczajowym a najbardziej może – psychicznym. Zachowując zewnętrzne ramy imperium, zmieniono jego substancję wewnętrzną.

W szematycznych skrótach można by powiedzieć, że: Rosja XIX wieku była krajem spiskowców i buntowników, Sowiety stały się krajem milczącego posłuszeństwa; symbolem Rosji były jej kopulaste cerkwie ze złotymi krzyżami, symbolem Sowietów jest zniesienie krzyża; poezja rosyjska opiewała lasy i przestrzenie, poezja sowiecka opiewa kominy fabryczne; literatura rosyjska opanowana była duchem sprzeciwu i krytyki, literatura sowiecka duchem uległości i pochwały; w dawnej Rosji gromadzili się ludzie, by bronić pokrzywdzonego, w Sowietach schodzą się ludzie, by bronić pokrzywdzonego, w dawnej Rosji ulubionym tematem była wątpliwość wszystkiego, w Sowietach jedynym tematem jest niezachwiana pewność; w Rosji szpieg i donosiciel pogardzany był nawet przez tych, którzy się nim posługiwali, w Sowietach donosicielstwo podniesione zostało do godności cnoty obywatelskiej; Rosja XIX wieku wytworzyła warstwę "inteligencji" społecznej i krzykliwej opinii publicznej, Sowiety zniosły społeczeństwo i unicestwiły opinię publiczną; Rosja, po reformie sądownictwa, zasłynęła z najbardziej krwawej parodii sądownictwa w dziejach; można by w ten sposób mnożyć porównania nieomal bez końca.

Wielu powołuje się na politykę zagraniczną Sowietów wskazując na jej częstą analogię z polityką zagraniczną carskiej Rosji. Ale wytyczne polityki zagranicznej wynikają z położenia geograficznego. Gdybyśmy Włochów zastąpili Chińczykami lub Skandynawami, poprowadzą taką politykę zagraniczną, jaką narzuca im położenie geograficzne półwyspu Apenińskiego.

Lenin pouczał, że dla osiągnięcia celu dopuszczalny jest dosłownie każdy chwyt taktyczny. Byłoby więc raczej dziwne, gdyby wykluczał przy tym chwyty dawnej Rosji. Ale może właśnie całość polityki zagranicznej Sowietów stanowi moment najbardziej różniący od dawnej Rosji. Polityka sowiecka nie jest bowiem polityką państwa, a polityką spisku przeciwko innym państwom. Byłoby bez sensu, gdyby placówki dyplomatyczne dawnej Rosji np. w Chili, Argentynie, Kongo, Indiach, Malajach i na całej kuli ziemskiej, przeznaczone były głównie do tego, aby obalać rządy i ustroje tych krajów, przy których są akredytowane. W polityce sowieckiej stanowi to ich główny sens działania. Nie rosyjski zatem imperializm posługuje się międzynarodowym komunizmem, lecz międzynarodowy komunizm posługuje się metodami rosyjskiego imperializmu, w wypadkach gdy mu to na rękę.

Niekiedy słyszy się pytanie mające służyć za argument: "Czym się jednak tłumaczy, że komunizm zapuścił korzenie właśnie w Rosji?" – Można na nie odpowiedzieć obszernym traktatem, można też lapidarnym kontrpytaniem: A czym się tłumaczy, że krwawa rewolucja francuska zapuściła korzenie we Francji, czy też czym się tłumaczy powrót restauracji? Czym się tłumaczy, że twórca europejskiego romantyzmu, naród "Dichter und Denker", dopuścił do hitleryzmu? Hitleryzm był rzeczą antypatyczną, więc wrogowie Rosji starają się dowieść, że "skaził naukę Marksa" przez wprowadzenie do niej pierwiastków czysto rosyjskich. Tymczasem zapanowanie komunizmu w Rosji jest analogicznym wynikiem zbiegu wielu okoliczności, jak zapanowanie hitleryzmu w Niemczech, faszyzmu we Włoszech, czy chociażby tegoż komunizmu na Kubie. Nie wiele, jak wiemy, brakowało do jego tryumfu na zachodnim krańcu Europy, w Hiszpanii.

"Tajemnica" komunizmu leży na Zachodzie. – Zazwyczaj tajemniczej dyspozycji psychicznej bolszewików szuka się w Moskwie. Niesłusznie. W Moskwie panuje przymus zewnętrzny, czyli uboczny czynnik mechaniczny, wpływający na zniekształcenie badanego przedmiotu. Poza tym dostęp do Moskwy jest utrudniony. Wydaje się więc, że byłoby bardziej celowe przeniesienie badań na teren, gdzie fenomen komunizmu występuje w formie prawie czystej, tzn. Bez przymieszki zewnętrznego nacisku policyjnego, a jednocześnie w ośrodkach ogólnie i łatwo dostępnych. Tak np. we Włoszech p. Togliattiego lub we Francji p. Thoreza, gdzie do 30% ludności głosuje na komunistów z wolnego, nieprzymuszonego wyboru. Nie da się również zaprzeczyć, że komunizm jest wytworem nie wschodniej, ale zachodniej Europy.

Rozpowszechniony jest slogan głoszący, że bolszewizm jest wytworem wschodu ("Azji"). Slogan ten kursuje często zarówno w zachodnich sferach tzw. Antysowieckich (antyrosyjskich), jak i wśród filorewolucyjnych poprawiaczy bolszewizmu, wśród "rewizjonistów", nacjonał – komunistów itp. Był on też głęboko zakorzeniony wśród hitlerowców. Głosił go w III Rzeszy dr. Alfred Rosenberg. W lipcu 1941 roku przekonywał Hitlera, że: "Bolszewizm zniósł dawną panującą warstwę Rosji i zastąpił ją nową, o pochodzeniu kaukasko-azjatyckim." – Legenda ta wszakże stoi w jawnej sprzeczności z prawdą historyczną. Właśnie w azjatyckich prowincjach Rosji walka z bolszewizmem trwała najdłużej, bo aż do roku 1927. Jedyni autentyczni Azjaci w Rosji europejskiej, buddyści, nadwołżańscy Kałmucy, należeli do najbardziej zaciętych wrogów bolszewizmu i dlatego użyci zostali przez kontrrewolucję do tzw. oddziałów karnych.

Lenin, jak wiadomo, przybywał więcej w Szwajcarii, Berlinie, Paryżu, Londynie itd. aniżeli w Moskwie. Nie z Rosji, lecz z zachodniej Europy czerpał swe inspiracje ideologiczne. Był przeciwnikiem wszystkich typowo rosyjskich, niemarksistowskich partii rewolucyjnych. I marksizm kroczył drogą z Zachodu na Wschód, a nie odwrotnie. W końcu XIX wieku z niemieckiej socjal – demokracji przeniknął najpierw do Polski i opanował Polską Partię Socjalistyczną (PPS). Głównie jednak znalazł charakterystyczny i radykalny wyraz – już wtedy zbliżony do bolszewizmu – w partii "Socjal Demokracji Królestwa Polskiego i Litwy" (SDKPiL), na czele której stanęli, tak słynni w przyszłości komuniści jak: Róża Luxemburg, Marchlewski i pierwszy czekista w Rosji, Polak, Feliks Dzierżyński. Byli oni najściślej związani z niemiecką Socjaldemokracją przez prekursorów światowego komunizmu w typie Karola Liebknechta i Karola Radka, i z Berlina czerpali natchnienie ideologiczne. Lenin pisał w "Raboczej Prawdzie" (z 16. 7. 1913) o niemieckiej socjaldemokracji:

"...jedynie całkowicie postępowa i w najlepszym sensie... masowa partia robotników..."

Chronologicznie, marksizm przejęty przez przywódców żydowskiego "Bundu" w Wilnie, w porozumieniu z "Bundem" kijowskim, dał początek Rosyjskiej Partii Socjaldemokratycznej (SDPRR), założonej na tajnym zjeździe w Mińsku, w marcu 1898 roku. Dopiero po formalnym przystąpieniu do niej Lenina, doszło na drugim zjeździe partyjnym w Londynie, w lipcu – sierpniu 1903, do rozłamu na "mieńszewików" i "bolszewików".

Bolszewików nie było prawie w Petersburgu w chwili wybuchu rewolucji lutowej 1917 i abdykacji cesarza. Główna ich czołówka przewieziona została z zachodniej Europy, z inicjatywy rządu i sztabu generalnego cesarskich Niemiec, w "zaplombowanych wagonach", 500 osób wraz z rodzinami przy usłużnym współdziałaniu rządów Szwajcarii i Szwecji. Wszystkie więc drogi wiodły z Zachodu na Wschód, a nie odwrotnie...

Wielu zwłaszcza spośród b. Komunistów i filo – komunistów europejskich, zrażonych co nieco do metod "stalinowskich", upiera się przy tym, że "rosyjski bolszewizm" to nie to samo co "europejski komunizm". Trudno z twierdzeniem tym polemizować, gdyż oparte jest na jawnym lekceważeniu powszechnie znanych faktów, które świadczą o identycznej ideologii, ścisłych więzach i jednakiej dyscyplinie wewnętrznej całego międzynarodowego komunizmu, pod każdą szerokością geograficzną. W dostrzeganiu więc różnic zasadniczych występuje raczej typowy "wishful thinking", czyli widzenie tego co się chce widzieć.

Fenomen komunizmu. – O komunizmie napisano tysiące książek. Chciałbym tu wskazać na fenomen. Moim zdaniem, najbardziej charakterystyczny. Jest nim odebranie ludzkim słowom ich pierwotnego znaczenia. Fenomen ten występuje pod rozmaitą postacią. Czasem chodzi tylko o zamącenie znaczenia słowa, czasem o nadanie mu wręcz odwrotnego sensu. To zdegradowanie mowy ludzkiej, a tym samym głównego instrumentu kultury ludzkiej, do rzeczy bez wartości, występuje w epoce po XX a zwłaszcza po XXII zjeździe partii i "destalinizacji", w sposób może jeszcze bardziej rażący niż w okresie Lenina – Stalina. Nigdy bowiem z taką wyrazistością nie stwierdzono dotychczas z trybuny partyjnej, że miliardy słów, wygłaszane w przeciągu dziesiątków lat w najwyższych areopagach politycznych, w literaturze, w teatrach, w szkołach, na wiecach etc. nie tylko nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości, ale zwalniają od odpowiedzialności wskutek masowego charakteru.

Zarówno w samym Związku Radzieckim jak w jego filiach "ludowych", przy całkowitym zachowaniu ustroju, główni aktorzy pozostali z reguły na swych stanowiskach, mimo iż lata całe mówili i pisali rzeczy dzisiaj potępione. Byle dzisiaj mówili i pisali to, co jest nakazane. Zresztą w tych samych słowach i tym samym tonem. To administrowanie z góry sensem, a raczej bezsensem słów, przybrało rozmiary nie notowanej w dziejachżonglerki. Tak np. procesy czystek stalinowskich z lat 1936/38 i pokajania starych komunistów, wydać się mogą mniej dziwne, niż w roku 1961 oskarżanie Woroszyłowa, zasiadającego na podium prezydialnym, w obliczu 5 tysięcy delegatów z całego świata. Co za fenomenalny nacisk psychologiczny, aby starzec całe życie poświęciwszy rewolucji bolszewickiej, mógł się w takich warunkach kajać w sposób najbardziej absurdalny! Tym razem nie z więzienia, a z wolnej stopy...

Możliwe to jest tylko w systemie, który na zdewaluowanie ludzkiego słowa zużywa w istocie materialną energię bloku państw obejmującego największy obszar na świecie. Rzecz jest bez precedensu, gdyż przeciw deprecjacji słowa nie wolno w ustroju komunistycznym bronić się nawet milczeniem. Odwrotnie, wszyscy muszą mówić. Mówić to co im się każe.

W ten sposób komunizm staje się w hierarchii zjawisk politycznych fenomenem nadrzędnym, ponadnarodowym i ponadpaństwowym. W żadnym razie nie może być identyfikowany z Rosją, tak samo zresztą jak z żadnym narodem czy państwem na świecie. Przez pozbawienie słów ich pierwotnego znaczenia, nazywani agresji "wyzwoleniem", niewoli "wolnością", nietolerancji "tolerancją", nominacji "wyborami" etc. etc. zmierza do zmuszenia, nie narody, lecz wszystkich ludzi do posługiwania się językiem – na własną niekorzyść. Tzn. obiecując w nagrodę za wyrzeczenia się dotychczasowych słów, kultury i wolności ducha – niewolę totalną. (Józef Mackiewicz, Zwycięstwo prowokacji, Monachium 1962)

powered by QuatroCMS