Załóżmy,że informacje zawarte w artykule pt.” Tajna historia metropolity” pióra Katarzyny Hejke i Przemysława Harczuka zamieszczonym w „Gazecie Polskiej” są prawdziwe. Spróbujmy jednak popatrzeć na ów wielgusowy problem z innej strony. Bo cóż oznacza te kilkadziesiąt czy nawet kilkaset donosików złożonych do komunistycznej bezpieki na koleżanki i kolegów ze środowiska akademickiego przez metropolitę? Jeżeli dzięki nim Nauka Polska zyskała wybitnego profesora. Którego „wybitność” mogłaby ( o zgrozo!!) zakończyć się na marnym(przepraszam magistrów) magisterium. Ileż to książek niewydanych ( zakaz druku dla niepokornych) , ileż to prelekcji niewygłoszonych (zakaz wystąpień publicznych dla nieukładnych),ile to podróży zagranicznych nieodbytych celem poszerzenia horyzontów ( zakaz wydania paszportu). Cóż oznaczają te malutkie donosiki składane na współbraci księży jeżeli bez nich ,my wszyscy mogliśmy stracić wspaniałego pasterza. Którego „wspaniałość”  mogła  sczeznąć   gdzieś na małej, zapomnianej i biednej wiejskiej parafii. Czyż idąc za nauką Wielkiego Redaktora , parafrazując jego słowa nie powinniśmy po dokonaniu bilansu „ odpieprzyć się od biskupa , bo to człowiek honoru”