O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski, 2008, nr 6
Treść artykułu:


Rynek z szaletem w tle

W listopadowym świerszczyku propagandowym „Echa Łysogór” ubolewano nad odrzuceniem przez większość bodzentyńskich radnych burmistrzowskiego projektu tzw. „rewitalizacji Górnego Rynku”. Dolny Rynek „zrewitalizowano” dwa lata temu i przez ten czas zdążył już obrosnąć legendami i dowcipami. Wstyd powtarzać. Przebudowa drugiego rynku polegać miałaby na wycięciu licznie porastających go drzew w średnim wieku, wyłożeniu kostką, postawieniu atrapy studni i wygładzeniu resztek brukowanych uliczek w jego rejonie. Słowem, z przyrodniczego i historycznego punktu widzenia – totalna dewastacja. Dodajmy, ze na runku stoi już atrapa szaletu publicznego, wybudowanego w latach 70-tych i nigdy nie oddanego do użytku. Tradycja rewitalizacyjna więc jest...

Na niedzielę 9 listopada zwołano z kolei zebranie mieszkańców grodu, aby odbyć sąd nad dwoma radnymi – Włodzimierzem Bąderskim i Piotrem Gajkiem, którzy min. sprzeciwili się nie tyle przecież modernizacji rynku w ogóle, co takiej właśnie architektonicznej i przyrodniczej dewastacji. W przypadku tego drugiego radnego pojawił się jeszcze zarzut, że za krótko przebywa w Bodzentynie (20 lat dopiero), aby o nim decydować (chociażby jako radny). Zastanawiałem się, czy iść na to zebranie, czy aby nie zostanę zeń wyproszony. To nic, że opracowałem i wydałem kilka historycznych przewodników po Bodzentynie – jestem ze wsi. Postanowiłem jednak pójść i zachować się jak wolny słuchacz. Żałuję - strata czasu i niesmak zarazem! Burmistrz przez pół godziny bełkotał o swoich zasługach i planach, a dla dobra mieszkańców zadeklarował nawet gotowość zrezygnowania z dalszego kandydowania, jeśli tylko "rozpolitykowani radni" zatwierdzą plan rewitalizacji (oczywiście, dla dobra mieszkańców)… Diabelska przewrotność! Pół godziny później rozpłakał się (dosłownie) i wycofał z tej deklaracji, mówiąc, że rozważa jedynie możliwość rezygnacji z kandydowania… Obiecałem (sobie), że nie będę już pastwił się nad tym człowiekiem – on jest już tylko niewolnikiem żądzy władzy i swoistej „ośmiornicy”- karmiącej się głupotą, szemranym biznesem i małomiasteczkową pychą. Role rozdano wcześniej. Atak rozpoczął radny Jan Zygadlewicz. Przypomnę, że w wyborach startował jako „niezależny”, w rzeczywistości polegało to na tym, że obiecał poparcie aktualnej władzy i póki nie znał wyników głosowania – zezował też w drugą stronę. Trudno w takiej postawie dostrzec cnotę wolności, ale niech będzie… Stracił jednak ową cnotę natychmiast po wyborach, składając hołd burmistrzowi. Zresztą, miał w tym bardzo osobisty interes, bo małżonka była i jest pracownicą urzędu. Otrzymał stołek wiceprzewodniczącego rady, ale po roku stracił go wraz z redukcją tej funkcji. Na otarcie łez małżonka otrzymała podwyżkę adekwatną do utraconej mężowskiej diety (aktualnie kosztuje nas podatników 3tys.800 zł. miesięcznie, a jej główne zadanie – to protokołowanie posiedzeń rady, zwykle raz w miesiącu). Wyglądało to tak, jakby ktoś mu napisał kilka zdań prostackiej autoreklamy kosztem kolegów, a on tylko wyrecytował. Potem byli jeszcze inni panowie, min. z tzw. biznesu, którego rodowód przez litość pominę. Pełne gęby frazesów o dobru mieszkańców, a za nimi gdzieś czai się rachunkowa wdzięczność za umorzony podatek i … inne drobiazgi. Obiecuję wam, że do tych drobiazgów wrócę! A gdzieś z tyłu, jak zwykle klakierzy, którym na ten moment nie pozwolono jeszcze wystąpić w roli pałkarzy i ... bić. Mieli tylko zakrzyczeć, robić nastrój, terroryzować większość normalnej publiczności. Do mikrofonu dorwał się nawet jakiś młodzik, który kadził władzy jak ongiś postępowa ZMP - owska młodzież…. Patrząc na tego małolata konfrontowałem go z niepokorną młodzieżą sprzed kilkudziesięciu lat i jako nauczyciela ogarnął mnie wstyd. A na tyłach słyszałem głosy w rodzaju: Bodzentyn jest najważniejszy, nie jakieś wiochy… Chcą zieleni, niech chodzą do lasu, itd. Rzeczowe wystąpienia atakowanych radnych zakrzyczano. W tym także przewodniczącego rady - Andrzeja Jarosińskiego, który jest spoza Bodzentyna, a za dwa lata może chcieć kandydować na burmistrza... A burmistrz spoza miasta Bodzentyna – to największa obelga! Żal mi było dwóch zaszczutych radnych – zdanych na pastwę kapturowego zgromadzenia, żeby nie użyć pewnego dosadnego ruskiego rzeczownika… Nikt nie chciał słuchać argumentów. Funkcjonariusz od gminnej kultury, którego uważałem ongiś za jednego z mądrzejszych ludzi w tym miasteczku zachował się jak skrajny populista. Ciepła posadka zmienia ludzi… I jeszcze apel do radnego Piotra Gajka: Szkoda zdrowia. Chcą choćby smoły na ul. Licealnej i ogołoconego rynku – niech się prażą! Przecież nikt z bodzentynian głośno nie zaoponował! Spasowali przed głupotą – niech mają! Niech zrobią sobie nawet pod Św. Florianem betonową wylewkę i wyłożą terakotą! W cieniu szaletu – pasuje i to! Rzecz jasna za własne pieniądze, od mojego podatku - wara!

Piotr Opozda

 

Ile nas kosztują?

Wydatki na administrację gminną ustawicznie rosną. Nic dziwnego, zważywszy na pobory czołowych bodzentyńskich urzędników.

Oto dane za 2007 rok, a więc nie uwzględniające ewentualnych tegorocznych podwyżek:

1. Burmistrz Krak kosztował nas w 2007 roku w przeliczeniu na każdy miesiąc roku 8 tys. 386 zł. Mimo, że przez parę miesięcy tzw. „wygaszenia” pobierał jednak pensję ze Związku Gmin Świętokrzyskich, chce obecnie wymusić wypłacenie mu poborów także za okres owego „wygaszenia”. Żądanie uzasadnia zwiększonymi obecnie wydatkami rodzinnymi…

2. Janusz Kozera – kosztował nas w przeliczeniu na każdy miesiąc 7 tys. 233 zł.

   3. Adela Gołębiowska – Kołodziejska – 7 tys. 683 zł.

   4. Wiesława Mazurkiewicz – 7 tys. 283 zł.

 

 

 


 

 

NIE - dla projektu dewastacji (31.10.2008)

W ostatnich „Echach Łysogór” pan burmistrz Krak złożył na mnie doniesienie do mieszkańców Bodzentyna za sprzeciw wobec planu tzw. „rewitalizacji” Rynku Górnego w naszym mieście. Prawdą jest, że większość radnych (wśród nich niżej podpisany) sprzeciwiła się przedłożonemu przez burmistrza projektowi modernizacji rynku. Przewidywał on niemalże gruntowną wycinkę drzew, że o innych szalonych pomysłach nie wspomnę… Nauczeni doświadczeniem z fatalną przebudową Rynku Dolnego, wolimy być teraz ostrożni.
Główny bodzentyński rynek należy zmodernizować – to pewne. Konsultowałem sprawę z historykami sztuki i ci są zgodni: rynek wymaga retuszu – poprawy alejek, stylowego oświetlenia, a także wycinki niektórych drzew. W żadnym jednak wypadku nie można pozwolić na kolejną kiczowatą dewastację, a do tego sprowadzał się projekt, który nam przedłożono! Powtarzam: istotne jest zdanie specjalistów, a tych chyba o zdanie nie pytano. Odwołam się w tym miejscu również do głośnego artykułu na ten temat z „Polityki” – można mieć wątpliwości do jego stylistyki, ale merytorycznie dotyka istoty problemu.
Do sprawy należy wrócić, ale w sposób rzeczowy i po zasięgnięciu opinii nie tyle urzędników, co architektów.
Piotr Gajek

 

 

Burmistrz Krak podejrzewany o przekroczenie uprawnień (17.10.08)

W dniu 24 września br. Prokuratura Rejonowa w Starachowicach wydała postanowienie o wszczęciu śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień w czasie od 12 lutego 2006 r. do 19 września 2008 r. w Bodzentynie przez burmistrza S. M. Kraka przy realizacji budowy kanalizacji sanitarnej w Leśnej, tj. o przestępstwo z art. 231 par. 1 kodeksu karnego.

Nie znane są nam szczegóły sprawy, ale najprawdopodobniej chodzi o podejrzenie nadużyć przy projektowaniu inwestycji w tej miejscowości, o czym informowaliśmy w poprzednich wydaniach Kuriera.

S.M.S.

P.S. Okazuje się, że jesteśmy non stop monitorowani, oto bowiem w trakcie redagowania tej informacji została ona wygenerowana przez gminnych urzędników w roboczej postaci, w której użyto wobec burmistrza określenia „podejrzany”. Ponieważ prawdopodobnie nie wręczono mu formalnego postanowienia o przedstawieniu zarzutów, użyty termin wywołał gwałtowny protest. Za przypadkowy brak dwóch liter w tytule roboczej wersji niniejszej informacji – przepraszamy.

 

Rewitalizowany pod opieką policji

Gospodarz jednej z historycznych gmin świętokrzyskich został ostatnio zatrzymany przez „drogówkę”. Dociekliwi twierdzą, że urządzono na niego polowanie… Samorządowiec był ponoć prawie „nieobecny” w ziemskiej rzeczywistości. Upitego lub naćpanego (co mało prawdopodobne) herosa przejęła lokalna policja. Przez ok. 3 godziny pozostawał w rekach stróżów prawa, a następnie poddano go rutynowym badaniom. Okazał się całkowicie „zrewitalizowany”. Ów medyczny sukces policyjnych znachorów analizowany jest obecnie przez specjalistów i miejscowego speca od medycznych cudów niejakiego „Kosibę”. Mamy nadzieję, ze już wkrótce będziemy mogli przekazać szczegółowe dane o bohaterach wiekopomnego zdarzenia.

Posterunkowy Marucha

 

powered by QuatroCMS