„Miss Dziur” i podwójne otwarcie W internetowym plebiscycie lokalnej gazety „Echo Dnia” z kwietnia br. na najbardziej niebezpieczną drogę w naszym województwie, czyli tzw. „MISS DZIUR”, „wygrała” droga wojewódzka z Bodzentyna do Nowej Słupi na odcinku w Dąbrowie. „Wygrana” ta, głównie dzięki mobilizacji miejscowej młodzieży, okazała się bardzo skuteczna. W Wojewódzkim Zarządzie Dróg natychmiast znalazły się środki na modernizację drogi w okolicach Dąbrowy. Oto i siła opinii publicznej… Burmistrz Bodzentyna, którego jedyny udział w wykonaniu tego odcinka drogi wojewódzkiej polegał na … bezczynności, usiłuje obecnie przekuć ową medialną inwestycję w swój osobisty sukces. Za rok przecież wybory… W dodatku czyni to w iście kabaretowy sposób. Otóż 25 października br z inicjatywy mieszkańców odbyło się uroczyste otwarcie drogi połączone z dziękczynną Mszą świętą, poczęstunkiem, itd. Burmistrz Krak nie mógł jednak uczestniczyć w tamtym otwarciu (albo je przeoczył), dlatego 17 listopada odbędzie się … powtórka z przecięcia wstęgi, a jakże – z udziałem mediów … Piotr Gajek
Miłosierdzie na procent Nigdy bodaj w naszej egoistycznej rodzimej historii nie mieliśmy aż tak wielu społeczników jak to jest w obecnych czasach… Śladem centralnych instytucji, dzieła obywatelskiego miłosierdzia powstają w najodleglejszych zakątkach reeuropeizowanej ojczyzny. Ich adresatami są biedni i bogaci, Żydzi i antysemici, dzieci i starcy, różnorakie mniejszości, zabytki kultury i oświatowe knotki. A w tle każdej z tych akcji błyszczy gwiazdkowe logo któregoś z unijnych funduszy. Co ono oznacza? Otóż za owymi „obywatelskimi dziełami miłosierdzia” kryje się często pospolity szmalcownik, który jako tzw. „koordynator projektu” jest jego rzeczywistym beneficjentem. Szuka się przy tym idei nośnych, przez unijnych proroków mile widzianych, a pomocą za odpowiedni procent służą wyspecjalizowane biura usługowe. I tak oto prywatyzując zysk, nacjonalizuje się równocześnie ostatnią wartość naszej cywilizacji. Z widomym skutkiem. Piotr Opozda
Co dalej z propagandową tubą? Przez kilkanaście ostatnich lat miesięcznik „Echa Łysogór” stanowił propagandową tubę miejscowej władzy. Za pieniądze podatników samorządowi decydenci uprawiali nachalną agitację wyborczą przekuwając w rzekomy „sukces” swoją nieudolność i niekompetencję. Mimo, że otoczeni prawnikami, nie wiedzieli jednak, że wydawanie tytułu prasowego wymaga rejestru sądowego, a o taki rejestr nie wystąpili. Narazili się w ten sposób na sankcję karną, przewidującą grzywnę lub ograniczenie wolności, o konsekwencjach nadużyć finansowych nie wspominając… Postanowiliśmy tedy udzielić pyszałkom lekcji pokory i zarejestrowaliśmy „Echa Łysogór” jako pismo prywatne… Czynownicy z burmistrzem M. Krakiem i J. Szczepańczykiem zamiast zawstydzić się, przeprosić czytelników i zwrócić zagrabione na nielegalne wydawnictwo publiczne pieniądze, demonstrują oburzenie. Tytuł „Echa Łysogór” kojarzy nam się z prymitywna propagandą sukcesu i jako taki nie stanowi dla nas wartości, nadaje się co najwyżej na szyld demaskatorskiej gazetki satyrycznej. I jako taka będzie się odtąd ukazywać… Piotr Gajek |