O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski, 2013 nr 5
Treść artykułu:

Kolejna uchwała do kosza

Nie ma dnia, żeby portal POBUDKA nie znalazł jakiegoś newsa dotyczącego pracy samorządowców gminnych i nawet specjalnie nie musimy go szukać, Panowie Krak i Kozera podają nam je na tacy. Jeśli do tego dołącza się rada miejska i gminny prawnik - niezastąpiona pani mecenas Kokowska - rzecz staje się już farsą. Uchwała (w części) o likwidacji Szkoły Podstawowej w Leśnej, czy Filii w Śniadce (tu w kontekście „pracy” prawnika), kolejny już raz okazała się bublem prawnym. W § 3 pkt. 2 rzeczonej uchwały (o likwidacji szkoły w Leśnej)  zawarto zapis o „rozdysponowaniu mienia ruchomego i nieruchomego szkoły zarządzeniem burmistrza”. Tymczasem, jak wykazało rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody, jednostki budżetowe mogą być przekazane jedynie uchwałą rady miejskiej. Szkoda, że na ostatnim posiedzeniu rady miejskiej jej przewodniczący zupełnie zbagatelizował pismo nadzorcze i przeszedł płynnie do kolejnych punktów obrad sesji.  A przypomnieć trzeba, że rada pełni rolę uchwałodawczą (również kontrolną), tak więc jej przewodniczący powinien zadać podstawowe pytanie burmistrzowi (i prawnikowi), nie tylko „co zamierzają zrobić w tej sprawie?”, ale dlaczego doszło do takiego zaniedbania? No, ale nic jeszcze straconego, bo wkrótce odbędzie się chyba kolejne posiedzenie rady. Niestety, równie zdecydowane, co dziwaczne stwierdzenie p. Kozery, że: „procedury zostały rozpoczęte i nie ma co zmieniać”, zakończyła wszelkie dyskusje. Arogancja to tylko, czy skażenie nawykami totalitarnymi z młodości?

Zespół prawników wojewody i ją samą zignorowano i  zlekceważono, posyłając do diabła.

            Oczywiście, to żart, bo mimo rozkładu struktur państwa, postępującej anarchii i samowoli urzędników, istnieją jeszcze,  s z c z ą t k o w e  co prawda, narzędzia egzekucji prawa. Na ich straży stoi choćby opinia publiczna, no i zbliżające się nieuchronnie przesilenie uliczno – wyborcze. Trudno spodziewać się po nim cudów, ale coś zawsze musi się zmienić (jakieś urzędnicze głowy polecieć), aby najważniejsze pozostało bez zmian…  Dlatego pewni ministrowie, prokuratorzy i burmistrzowie nie powinni nazbyt beztrosko spać…

P.G. 

Uchybienia w uchwale śmieciowej

Jako  mieszkańcy gminy, przekonaliśmy się, że współpraca z odbiorcą śmieci Veolią była dla nas korzystna. Kiedy Veolię reprezentował dyr. Bartkiewicz, w przetargach żadna konkurencja na rynek bodzentyński nie weszła. Po odejściu na emeryturę, Veolia  przetarg przegrała o 1,50 zł. Punktualność w odbiorach, życzliwość pracowników firmy                     w stosunku do mieszkańców nie miała w tym przypadku żadnego znaczenia.

Wygrała natomiast inna firma, która już na wstępie deklarując niższe opłaty, przygotowała wraz z władzą nieprzyjemne niespodzianki dla mieszkańców. Jak się dowiedzieliśmy, w specyfikacji przetargowej (pierwszej), nie było wzmianki o dzierżawie, czy wykupie pojemników. Miał je zabezpieczyć Urząd Miasta i Gminy. W związku z tą sytuacją podaje się kolejną specyfikację (już po rozstrzygniętym przetargu), w której kosztami pojemników próbuje obciążyć sie mieszkańców. W takiej sytuacji, przeliczając to wszystko, korzystniejszą ofertą była oferta Veoli, w specyfikacji której pojemniki były wliczone w cenę odbioru śmieci. Zgodnie z obowiązującymi przepisami gmina nie powinna zarabiać na wywozie śmieci, przetarg zaś powinien być unieważniony. Ale tą kwestię wyjaśniał będzie już ktoś inny... Sposób naliczania śmieci w przeliczeniu na mieszkańca jest niekorzystny, a burmistrz Krak szukając oszczędności, niech zacznie redukować etaty w gminie.

Co pikantniejsze szczegóły w następnym artykule.

Redakcja

Głupota budowlana – cd.

Szanowni Czytelnicy! Dość długo siedziałem cicho, bezczynnie przyglądając się głupim wyczynom władzy w osobach burmistrza Kraka i jego niekompetentnych pracowników. Sprawa dotyczy rewitalizacji rynku i ulic: Słonecznej i Licealnej. Przypomnę, że projekt, który aktualnie obowiązuje jest już którymś z kolei zrobionym przez którąś z kolei firmę – pierwsza zainkasowała ponad 20 tys. zł. i wycofała się, a druga stworzyła potworka, który nie tylko nie będzie służył ludziom, ale wręcz utrudniał im życie.

Wychodząc z domu serce mnie ściska, jak sobie przypomnę zarysy starego parku, zieleń, śpiew ptaków. Mam ogromny żal do siebie, że wycofując się z walki o zachowanie choćby części drzew (burmistrz dał zresztą dżentelmeńskie słowo, ze 37 drzew zostanie) pozwoliłem na wycinkę całego parku. Milcząc, wyraziłem aprobatę na bezkarne marnowanie publicznych pieniędzy, wyrzucanych dosłownie w błoto, jak to miało miejsce choćby przy budowie szkoły w bezsensownym miejscu, gdzie tonami cementu zasypywało się dziury i pozostałości po lochach, przez co znacznie wzrosły koszty jej budowy. Powtórna taka sytuacja ma obecnie miejsce przy rewitalizacji rynku, gdzie setki ton cementu wysypywane są dla zamulania podłoża, tworząc z rynku jednolitą płytę betonową, którą z wierzchu przykrywa się granitem. W ten sposób całość przypomina nie tętniący życiem rynek lecz martwą przestrzeń cmentarną. W ostatnim czasie podjąłem wysiłek, aby spróbować ożywić nieco te płytę. Chodziło mi o  stworzenie pośrodku  6,5  metrowego chodnika po północnej stronie rynku alejki drzew niskopiennych na drodze do kościoła. W konsultacjach z radnymi pomysł ten bardzo się spodobał. Zaaprobował go również burmistrz, stwierdzając, że nie ma problemów z posadzeniem tych drzew. Osobiście informował mieszkańców o możliwości takiego rozwiązania. Wykonując jego polecenie udałem się do urzędu gminy do Pani Justyny Gawlik, specjalistki od funduszy unijnych (i w ogóle od wszystkiego), która wyjaśniła mi – streszczam -  że burmistrz buja w obłokach i nie wie, o czym. Zmiany takie wiązałyby się ze zmianami w projektach, a to nie jest takie proste. To samo potwierdził mi kierownik budowy. Jeśli tak, to pytam: czy wszystko robione jest zgodnie z projektem, a nawet więcej – spróbuję to sprawdzić.

Wracając jednak do wcześniejszego wątku:  Kim w  moich oczach jest Marek Krak? Włodarzem, który coś może, np. dla dobra mieszkańców (i nie tylko), poprawić wygląd i estetykę rynku, czy populistą, który dla dobra chwili potrafi obiecać wszystko i wszystkim. Skoro tak prosta moja propozycja ożywiłaby ten rynek, pozwalając starszym ludziom idącym do kościoła znaleźć trochę cienia na odpoczynek, okazała się dla M. Kraka zbyt trudna do realizacji, to co z takimi przedsięwzięciami jak kontynuacja kanalizacji? Nie dziwi wiec, że jej zaniechano, narażając mieszkańców na olbrzymie straty.

Rynek w tej postaci nadaje się tylko na plac targowy, jaki tu zresztą kiedyś istniał.  Z jedna tylko różnicą: kamień z brukowanego rynku wypełniał rynek jakąś treścią i pasował do otoczenia, zaś obecny granit jest tylko martwą bryłą. Nie mam ambicji politycznych, ale wiem już, że przy obecnych władzach nic już nie można zrobić dla dobra tej gminy, że zmiana władzy jest niezbędnym warunkiem rozwoju i stabilizacji tej gminy. Moim marzeniem jest, by rynek ten spełniał cel, do którego został zaprojektowany, czyli placu handlowego. Walczył będę też o odpowiednią nazwę dla niego – „Plac targowy im. S.M.Kraka” . A na razie spróbuje zainteresować wiele instytucji, na co marnuje się środki publiczne w naszej gminie. Myślę, ze przydałaby się również kontrola w Urzędzie Marszałkowskim dla wyjaśnienia celowości współfinansowania wielu inwestycji w gminie Bodzentyn. Zresztą, burmistrz Krak ma doświadczenia w rozliczaniu się z Urzędem Marszałkowskim (…) Może wtedy dopiero zdjęty zostanie przez układ PSL – owski parasol ochronny nad  burmistrzem Krakiem i mit „nie jesteście mi w stanie podskoczyć ani w  sadzie, ani w prokuraturze, ani w żadnym urzędzie” nareszcie się skończy.

W.B.

P.S. Panią Agnieszkę Stando przepraszamy za pomyłkowe wymienienie jej nazwiska w pierwotnym tekście jako osoby odpowiedzialnej za fundusze unijne w gminie Bodzentyn.

Żona nadzoruje męża, syn pilnuje ojca

Rada Miejska udzieliła właśnie absolutorium Burmistrzowi Miasta i Gminy Bodzentyn za ubiegły rok budżetowy. Prawdę mówiąc, nie mogło być inaczej, skoro miarodajne są tu opinie Regionalnej Izby Obrachunkowej. Z kolei miarodajnymi pracownikami RIO są osoby bardzo blisko związane z pracownikami urzędu Gminy.

Nawiasem mówiąc, prominenci PSL zadbali również o umocnienie swojej władzy w policji, umieszczając tam swoje pociechy, i to na kierowniczych stanowiskach. Trudno więc nie zgodzić się z zasłyszanymi opiniami mieszkańców Leśnej, iż „wszystko to jedna chamuła” (w tutejszej gwarze ludowej – „rodzina”), albo: „ręka rękę myje, a gnój zawsze zostanie”.

S.K.

Krak jest problemem?

Odnoszę wrażenie, że gmina Bodzentyn dzieli się na zwolenników i przeciwników obecnej władzy. Ci, którym burmistrz Krak (albo jego mentor J. Szczepańczyk) „cos” załatwili (pracę, jakieś pieniądze z umorzonego podatku, przetargu lub zlecenia) – to jego zwolennicy, a ci, którym odmówił – to najzagorzalsi przeciwnicy. „Trzeba więc zmienić burmistrza, to ten nowy załatwi nam, a odbierze tamtym…” – słychać niekiedy. Albo:  „Nie kłóćmy się,  jeżeli się dogadamy, stanowisk starczy dla wszystkich”. Takie chore podejście do problemu władzy może przerazić normalnie myślącego człowieka, bowiem przekreśla jakikolwiek szanse na uzdrowienie sytuacji w gminie. W całej Polsce również, bo problem ten jest szerszy, niż bodzentyński zaułek. To nie burmistrz Krak stanowi problem dla gminy, a wypaczone podejście do spraw publicznych. Podobnie z Tuskiem – wkrótce zastąpić go może ktoś inny z Platformy, ale tylko po to zmieni się lidera, żeby władzę  i przywileje zachowało całe to szemrane zaplecze mafijno – ubecko – biznesowe.

W gminie widzę już tych potencjalnych burmistrzów i kolejkę złodziei i kombinatorów ustawiających się do nich ze swoimi interesami. Praca dla synka, przetarg dla Janka, zlecenie dla Franka, itd. A ponad tym wszystkim unosi się dym obłudy i frazesy, typu: „wszystko dla Bodzentyna”, „czas na ludzi kompetentnych i uczciwych”, itp.

Tak więc, to nie burmistrz Krak (i nie premier Tusk) stanowią dla nas problem, ale publiczna gangrena, która toczy nasze życie publiczne, a której wyżej wymienieni są zaledwie mniej lub bardziej udanymi wytworami.

Piotr Opozda

 

Rosyjskie szachy wyborcze?

            Z kół zbliżonych do rady miejskiej donoszą, że kandydatem establishmentu namaszczonym na burmistrza w przyszłorocznych wyborach będzie Janusz Mariusz Kozera. Pisaliśmy, co prawda, że bliżej mu do tutejszej Alma Mater, jednak placówka ta w niedalekiej przyszłości może zostać zlikwidowana, o czym już prawie oficjalnie wspomina się w opanowanym przez sitwę Platformersko  – PSL – owską  starostwie kieleckim.

            Widać już, że  decydenci mają  rozpisane karty do głosowania, głosy zaś (te właściwe) wskażą jedynie słusznego dla partii faworyta. A wyborcy? Cóż, jako nieokrzesany motłoch są jedynie narzędziem w rękach awangardy. Ot,  rosyjski standard. 

Poza tym, ktoś musi pilnować „biznesu”, bo mogłoby się okazać, że inny wybór zaszkodzi obecnie panującemu gospodarzowi przy ulicy Suchedniowskiej 3.  Bo jak powiedział jeden z znanych polityków, „koryto zostaje, tylko świnie się zmieniają”.

Ja z kolei zacytuję Korwina-Mikke: „Trzeba zabrać koryto, a świnie  same odejdą. Nikt bowiem nie będzie pracował za miedziaki i do tego bez przywilejów.

P.G.

 

Z listu do redakcji

Witam
Czytam z zainteresowaniem Panów artykuły na http://www.pobudka.com.pl/index.php?opis=true&idop=214&k=32&p=47 ) i gdy zaczynam mieć nadzieję, że może coś się wreszcie zmieni na lepsze w naszej gminie widzę, że to tylko jakieś moje pobożne i złudne nadzieje.
Bardzo przykro nawet z daleka patrzeć na to jak ktoś .... ( jedna os.) może zniszczyć dorobek i pracę innych ( tj. mieszkańców). A jeszcze bardziej zatrważające jest to iż potwierdza się pogląd mieszkańców dużych miast o mieszkańcach wsi (…)

Szkoda, że nasz burmistrz zamiast dewastować rynek nie zainwestował w np. odnowienie i udrożnienie chociażby kawałka lochów, idąc za przykładem Opatowa czy Sandomierza - miasteczko miało by swoją atrakcję i możliwość zarobku dzięki zwiedzającym. Ścieżka rowerowa od Górna przez św. Katarzynę do Bodzentyna czy trasą od Masłowa, Mąchocice, Wilków, św. Katarzyna  Bodzentyn - to inwestycje które przyciągnęły by turystów.
No ale widać laik może widzieć perspektywy rozwoju a burmistrz nie.
Co do likwidacji szkół:
Absurdalny pomysł! w większości dużych miast zauważa się tendencję iż rodzice wybierają szkoły gdzie klasy nie są liczne - powód - prosty; nauczyciel z małą grupą uczniów może pracować niemal indywidualnie z dzieckiem.  Nauczyciel ma szansę pracować z dzieckiem zdolnym ale też ma możliwość wyrównywać szanse edukacyjne u dzieci z deficytami. Poglądy te wpajane są już studentom - przyszłym nauczycielom w czasie studiów. Dzieci z mniejszych szkół mają szansę na osiąganie wysokich wyników w nauce. Ale trzeba być człowiekiem i przynajmniej choć trochę myśleć jak pedagog a nie jak zastępca Burmistrza. ....
Nie zawsze względy ekonomiczne są najważniejsze, a w wypadku szkół.... nasi dziadkowie walczyli o to byśmy mogli się edukować... godnie edukować... a teraz zamiast dawać dzieciom możliwości rozwoju... dajemy im w pakiecie wyścig szczurów w jednym molochu ( w 1 budynku szk. podstawowej) gdzie klasy będą liczne, nauczyciele chcąc zrealizować materiał będą gonić z jego przekazywaniem, zadawać dzieciom więcej do pracy w domu ( zatem rodziców też czeka pomoc dzieciom w nauce) - efekt - słabe wyniki testów kompetencji czy egzaminu szóstoklasisty.

To były takie dygresje na temat sytuacji i poczynań naszych włodarzy gminy.

PS. Ciekawa jestem czy macie Panowie jakieś informacje o starym budynku przedszkola ( tuż obok urzędu gminy) i tym co się z nim ( w nim dzieje)? Czy był ogłoszony jakiś przetarg na ten teren? Czy może budynek został wynajęty?  Czy są jakieś plany względem tego terenu?..... "oby nie został sprzedany pod parking dla tirów" lub inną firmę....
Pozdrawiam
Stała czytelniczka

 

Czy to już Dziki Zachód?

            Przez ostatnie kilka miesięcy starałem się być neutralnym obserwatorem wydarzeń                      w gminie. Posłuchałem „dobrej rady”, aby przez jakiś czas nie angażować się w tzw. życie publiczne i nie mając za co chwalić - nie krytykować. Podobno można w ten sposób więcej zyskać, czyli wydobyć z rządzących więcej dobrego potencjału… By postępować  z rządzącymi jak z dziećmi – rzadziej  ganić, częściej chwalić… Niestety, żadnych efektów takiej pobłażliwości nie widać, a nawet przeciwnie - obserwuję zupełny już rozkład obyczajów wśród gminnych „notabli”. Może więc czas zrzucić kaganiec?

Czarę goryczy przepełniły ostatnie wydarzenia w szkołach, a zwłaszcza lawinowo pojawiające się procesy sądowe w związku bezzasadnymi wypowiedzeniami. Niby                                w normalnym kraju normalna procedura, ale  niestety - nie u nas. To co gwarantuje konstytucja, odbierane jest jako atak na rzekomy autorytet i niezależność dyrektorów.

Ich oburzenie na broniących się nauczycieli, podsycane przez gminnych chlebodawców, przeistacza się w farsę. Korzystanie z własnych uprawnień do obrony przed sądami                             i przeciwstawianie się rażącej niesprawiedliwości traktowane jest jako … bezczelność.

Nasuwa mi się tu cytat Alberto Moravii: „Świat pełen jest wilków, które uskarżają się na rogi owiec". Czy można za to winić owce?  Nie sądzę.

A przecież w krajach cywilizowanych rzecz to zupełnie normalna - po prostu są to niezbywalne prawa, o których wiedzą już uczniowie klas VI szkół podstawowych, ale trudno pogodzić się z tym dyrektorom szkół  i gospodarzom gmin.

Niewtajemniczeni pomyślą, że przesadzam, dla znających realia (czyt. doświadczonych tą patologią) to kolejny dowód na tzw. samorząd w którym korupcja, arogancja, układ mafijny - to rzecz wpisana w standardy polskiej rzeczywistości. Przykłady można mnożyć,  w tym miejscu skupię się na jednym konkretnym z własnego podwórka.

Po ostatnich cięciach w szkołach, wymuszonych przez burmistrzów (do tej pory nie wiem, który ważniejszy – stąd liczba mnoga), zamknięciu dwóch placówek w Leśnej  i Śniadce okazało się, że popełniono szereg błędów przy wypowiedzeniach. Nauczyciele  (ci bardziej rozgarnięci) postanowili dochodzić właśnie swych praw w sądach.

Rozpoczęła się więc nagonka, szykanowanie, zastraszanie i w ogóle zwalanie odpowiedzialności za bałagan w gminnych placówkach na barki tych niepokornych. Bo jak tu odbierać słowa, że cyt: „szkoły zamknięto ze względu na panią J. czy B., pana Marka” itd. Oczywisty absurd, bo świadczyłoby to o niemocy włodarzy gminy. Spirala nienawiści, napięta do granic absurdu i pomawianie ludzi walczących jedynie o swoje prawa pracownicze. Mający często 25 letnie staże. Oczywiście, dyrektorzy udając niezależnych w swych decyzjach, rzekomo kierują się dobrem placówki. Bzdura, miałem przykład owej „niezależności” na jednej z rozpraw sądowych, kiedy to dyrektor szkoły w Psarach p. Miernik w końcu sam oświadczył sądowi, że cyt: musi skonsultować z gminą decyzję.

Pomijam fakt, że zupełnie zignorował prawo pracy, o czym również sąd przypomniał pozwanemu. Zostawieni zupełnie samym sobie (nie licząc przygotowanych przez gminnego prawnika odpowiedzi do sądu), brną w skandaliczne zeznania, niejednokrotnie opisując rzekome „fakty”, dopuszczając się nawet manipulowania dokumentacją. Przykład: nauczyciel z długoletnim  stażem, otrzymuje do końca nagrody dyrektora szkoły, a ten już po „rozstaniu” z nim obarcza go niekompetencją. Czegoś tu nie rozumiem, albo dyrektor nie wie o czym mówi, albo działa na zamówienie „ciemnej strony mocy”. Takich absurdów jest więcej, o czym w innych felietonach.

Stając się jedynie marionetkami, no niestety świadczą o sobie. Władze w rekach można dzierżyć przez kilka kadencji, nauczycielem, pedagogiem jest się do końca. Jaki idzie przykład dla młodszych pokoleń – niech to ocenią pokolenia.

Na koniec pozwolę sobie zadać pytanie nawiązujące w treści do tytułu: „czy to nie Dziki Zachód?” w którym pomimo praw do obrony wartości, czy niezbywanych praw do wolności, wpisane w konstytucji amerykańską, stawało się fikcją w zetknięciu z hordami zwykłych bandziorów i rzezimieszków. Szeryf zaś - synonim stróża prawa, był niejednokrotnie na usługach gangu. Ktoś z nawet z minimalną wyobraźnią zna odpowiedź.

Uważam też, że Dziki Zachód – to również odpowiedzialność ludzi za swoje bezpieczeństwo – ludzie nie mogąc liczyć na władze,  sami brali sprawy w swoje ręce, wymierzając sprawiedliwość i przeganiając hochsztaplerów. Arogancja zdeprawowanej i skorumpowanej władzy ma granice przyzwolenia społecznego.

Piotr Gajek.

 

Oszczędzają na … innych

Nasi samorządowi wybrańcy w regionie wobec narastającego kryzysu gospodarczego i postępującego wzrostu bezrobocia nie wydają się zaciskać pasa…

Po raz kolejny zdystansował wszystkich Józef Szczepańczyk (PSL). Na kilku posadach rządowych i samorządowych zarabia aktualnie ponad 25 tys. zł. miesięcznie.

Marszałek Adam  Jarubas (PSL) i starosta Zdzisław  Wrzałka (PO) zarabiają podobnie -  ponad 13 tys. zł. miesięcznie.

Burmistrz  Marek Krak  wobec bankructwa gminy na gwałt szuka oszczędności. Nie widać tego po poborach miejscowych notabli. On sam inkasuje miesięcznie ponad 10 tys zł.  miesięcznie.

Jego zastępca Mariusz Kozera, sekretarz Adela Gołebiowska i skarbnik Mazurkiewicz zarabiają podobnie -  po ponad 7 tys. 500 zł. miesięcznie.

Osobnym, ale chyba ważniejszym problemem jest ich merytoryczne przygotowanie pracy oraz jej jakość.

 

Głupota  też boli

Nie maja racji ci, którzy twierdzą, że głupota nie boli. Otóż boli, choćby tych, którzy muszą na nią patrzeć…  Piszę o tym w kontekście wypowiedzi  burmistrza Marka  Kraka i jego alter ego Mariusza Kozery. Na ostatnich posiedzeniach komisji rady burmistrz stwierdził, że „dałby mi szkołę, ale… „ Pomijając już niegrzeczny ciąg dalszy, w tych czterech słowach zawarty został cały program rządzenia tych jegomościów.  Oto im się wydaje, że wszelka władza (nad gminą, szkołą) jest prywatnym przywilejem. Słysząc cos takiego czuję przede wszystkim osobisty dyskomfort, że w przeszłości współpracowałem z ludźmi, którzy po 50 latach  „owocnego” (dla siebie) życia nie pojęli  tej prostej zasady, że  życie (a więc i władza) niesie także … obowiązki.  Jeśli ktoś tego nie rozumie, to o czym rozmawiać?  Jak im wytłumaczyć, że szkoła nie jest MI potrzebna, ale kilkudziesięciu dzieciom, że stowarzyszenie – to nie jeden lub dwóch ludzi, ale grupa i struktura?  Inżynierowi i humaniście trzeba to tłumaczyć? Jeżeli w naszym stowarzyszeniu wszyscy są chorzy lub niekompetentni, to poszukajcie do prowadzenia szkoły zdrowych i zdolnych, ale nie skazujcie jej na wegetację.  Nie znam możliwości obecnej szefowej szkoły, a skoro tak nie będę jej oceniał, ale przypominam, że na przestrzeni lat podczas każdego prawie spotkania z burmistrzem  słyszałem, że „dyrektorka jest słaba, że boi się podejmowania decyzji”. Jeśli tak, to jak można było powierzać jej odpowiedzialność za kilkadziesiąt dzieci? Bo to nie były WASZE dzieci, więc co Was to obchodzi…?

Na marginesie sprawy przekształcanych szkół  słyszałem też bulwersujące opinie spośród tzw. opozycji: „Krak zamknie szkoły gminne, to wyczyści dla nas przedpole i za dwa lata pan X – przyszły burmistrz - będzie miał jeden problem z głowy”.  Może dlatego właśnie zabrakło solidarności w środowisku? Wobec takiego wyrachowania znam tylko jedną odpowiedź – „wart jeden drugiego”. Podobnie jak w całej Polsce, nie wystarczy wymienić jednej szajki na drugą, ale bandy zastąpić ludźmi z elementarnym poczuciem obowiązku. 

Piotr Opozda

Likwidacja gimnazjów?

W programie Prawa i Sprawiedliwości znalazł się projekt likwidacji gimnazjów i powrót (z grubsza) do wcześniejszego systemu oświatowego. Z perspektywy 15 lat funkcjonowania gimnazjów, rzeczywiście jedynymi ich beneficjentami wydaja się być niektórzy gospodarze gmin…  Potrzebne były nowe budynki i  można było zarobić przy ich budowie. Według ówczesnych (a więc niezwaloryzowanych) stawek, przetargowa łapówka za taką inwestycje wynosiła ok. 200 tys złotych…

Dobrze strzyże

Radny I. Lakowski konsekwentnie głosował za likwidacją szkół i każdą podwyżką podatku. Nie musiał zbyt długo czekać na przejaw wdzięczności od swojego pryncypała burmistrza Kraka. W nagrodę pracę uzyskała synowa. Powinna pracować? Oczywiście, ale nie w zamian za pozbawienie przez teścia pracy innych…

 

Rynek małych ludzi

Z obawą wracam w wakacje do Bodzentyna, bo za każdym razem spotykam  tu jakiś absurd, który zakłóca dobre przecież wspomnienia z młodości.  W półmroku, zakrywającym zajezdnię na Rynku Dolnym, można  już było jakoś przywyknąć do zmian w jego obrębie. Dłużej przyjdzie chyba przyzwyczajać się do zmian na Rynku Górnym.  Pamiętam ten rynek bez drzew – był wówczas placem targowym z gwarną atmosferą. Miasto żyło, rynek żył. Zabudowa wokół niego w swej siermiężności  miała swój styl i komponowała się z kupieckim życiem miasta.

A dziś? Tutejsze władze narzuciły koncepcje tzw. rewitalizacji, czyli ożywienia miasta. Wycięto drzewa i kładzie się właśnie oszlifowaną kostkę…   Usuniecie drzew odkryło pstrokaciznę rynkowej zabudowy. Od strony południowej okazały budynek szkoły w  nowohuckim stylu, kilka typowych przedwojennych domków, parę zupełnie innych już powojennych i jeden całkiem współczesny. Autorzy projektu nie wzięli tego pod uwagę, bo wykonali po prostu uniwersalny szablon, ignorujący zabudowę, mający zastosowanie w każdym miasteczku.  A władze miasta? Czyżby pomyliło im się własne miasto z Paczkowem, Kazimierzem lub Jarocinem? Z całym szacunkiem dla Bodzentyna, ale jest różnica.  Bodzentyn ma swoją bogatą historię, po której została przestrzeń i … nic więcej (oczywiście poza kościołem i ruinami zamku). Obawiam się, że rządzący miasteczkiem  wpisują się w tradycję bezmyślnych  jego poprawiaczy z lat 70 – tych, po których na długie lata zostały ruiny publicznego szaletu. 

A co z życiem miasta? Co będzie się dziać na oczyszczonym rynku? Wielkanocna defilada straży, odpust majowy i lipcowa dyskoteka? Symbolem przyszłościowej  koncepcji  miasta jest  zamykanie szkół i projekt budowy domu starców. A na koniec dożywotni burmistrz miasta zgasi światło. Oby nie. Wierzę, że do Bodzentyna powróci  życie, bo żyje  tu wielu ludzi, którzy są go warci.

Józef. C.

 

Wyniki sprawdzianu  szóstoklasistów

Opublikowano właśnie wyniki sprawdzianu szóstoklasistów w świętokrzyskich szkołach. http://bi.gazeta.pl/im/2/13996/m13996052,Wyniki-sprawdzianu-szostoklasistow-w-swietokrzyskich.pdf

Wyniki dla szkół podstawowych w gminie Bodzentyn nie są zadowalające. Jak wykazuje powyższa tabela porównawcza gmina Bodzentyn plasuje się na końcu pośród swoich sąsiadów. Właściwie jedynie szkoła w Woli osiągnęła w miarę dostateczny wynik…  Należy się spodziewać, że władze gminne za ów niezadowalający wynik obciążą … rodziców i co poniektórych nauczycieli.  Gdyby sytuacja była u nas normalna, należałoby natomiast winić gospodarzy szkół – dyrektorów. To oczywiste – oni zatrudniają nauczycieli, rozliczają ich, organizują im prace, itp. Ale, sytuacja  w naszej gminie (i nie tylko w naszej) normalna nie jest. To bowiem burmistrz, a nie dyrektor zatrudnia nauczycieli, a samych dyrektorów  dobiera się na zasadzie „choćby mierny, ale wierny”. Nie oznacza to, ze wszyscy są mierni, ale zdecydowana  większość z nich została ubezwłasnowolniona, poddając się ręcznemu sterowaniu przez burmistrzów.  A jeśli to oni przejęli kierowanie szkołami, to tez i oni ponoszą zasadniczą odpowiedzialność za ich stan. Zresztą, o wykształcenie swoich pociech zadbają należycie, a reszta im będzie głupsza, tym łatwiejsza w rządzeniu… Na jakość szkolnictwa z pewnością wpłynęło również trwające od prawie dwóch lat zamieszanie związane z partacką reorganizacją tutejszych szkół. Ostatni przykład z likwidacją szkół i przekazywaniem ich zaufanym ludziom świadczy dobitnie  o owym „gospodarskim” podejściu do edukacji i wychowania.

Konferencja naukowa „Z dziejów Bodzentyna w okresie II wojny światowej.

W 70. rocznicę pacyfikacji 1943-2013” – Bodzentyn, 1 czerwca 2013

 

1 czerwca 2013 r. w Bodzentynie odbyła się kolejna konferencja poświęcona dziejom miasta i okolic. Tym razem dotyczyła „Dziejów Bodzentyna w okresie II wojny światowej. W 70. rocznicę pacyfikacji 1943–2013”, a zorganizowana została przez  Instytut Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i Delegaturę IPN w Kielcach przy finansowym wsparciu Urzędu Miasta i Gminy.

Wykłady wygłosili min.:
Prof. dr hab. Mieczysław Markowski (IH UJK) – Bodzentyn w przededniu wybuchu II wojny światowej

Dr hab. Jerzy Gapys (IH UJK) – Działalność delegatury RGO w Bodzentynie w latach 1940–1945

Dr Tomasz Domański (IPN) – Pozaetatowa placówka policji niemieckiej w Bodzentynie w okresie II wojny światowej oraz Niemieckie akcje represyjne w gminie Bodzentyn

Prof. UJK dr hab. Ryszard Gryz (IH UJK) – Z dziejów parafii Bodzentyn w latach okupacji hitlerowskiej

Dr Marek Jedynak (IPN) – Mieszkańcy gminy Bodzentyn w oddziałach partyzanckich Armii Krajowej „Ponurego” i „Nurta”

Maria Domańska-Nogajczyk (UJK) – Pacyfikacja Bodzentyna w świadomości i pamięci mieszkańców

Ewa Kołomańska (Muzeum Wsi Kieleckiej) – Pamięci ofiar… Pomniki, tablice i inne formy pamięci o ofiarach II wojny światowej na terenie miasta i gminy Bodzentyn

Materiały z konferencji opublikowane zostaną w okolicznościowym wydawnictwie.

Szczegółowe omówienie wystąpień przedstawimy w kolejnym wydaniu „Kuriera”.

Nasze pismo jako pierwsze, już 20 lat temu, opublikowało relacje świadków tragicznego wydarzenia z 1943 r. (początki naszej działalności związane są zresztą z upamiętnieniem rocznicy pacyfikacji Bodzentyna). W swoim wykładzie zwróciła na to uwagę Pani Maria Domańska, przypominając nasz skromny wkład w budowanie lokalnej świadomości historycznej. Obecny na konferencji burmistrz Krak czuł się w tym momencie wybitnie nieswojo… Z jednej strony wymieniony został w jego obecności tytuł prasowy  i osoby, na które nałożona jest ścisła cenzura, a z drugiej strony przypomniano mu jego … własne początki. Młodsi czytelnicy nie mogą wiedzieć, ze burmistrz Krak zaczynał swoją karierę samorządową jako jeden z nas, a gdy zorientował się, że władzę i pieniądze da mu jednak sojusz z kliką Szczepańczyka, wyparł się tutejszej „Solidarności”, stając się odtąd zajadłym jej przeciwnikiem.

Piotr Opozda