O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski,2014,nr 4
Treść artykułu:

Przed nami wielkie sprzątanie?

(17.06.2014)

Ostatnie wydarzenia w kraju ukazują normalniejszej części społeczeństwa zupełną degrengoladę państwa polskiego we wszystkich jego aspektach: politycznym, gospodarczym i niestety społecznym. Kropkę nad  „i” postawił sam P(ełniący) O(bowiązki) premiera – D.Tusk – w typowy dla siebie sposób tłumacząc, a raczej bagatelizując, poważny problem tzw. afery taśmowej („Polacy nic się nie stało”). Pomijam już fakt kto z kim, na jaki temat dyskutował i jakim językiem (co jest zresztą szeroko komentowane przez media, przynajmniej te bardziej niezależne), interesujący jest jednak fakt, iż całość próbuje się ośmieszyć, tworząc zasłonę teorii spiskowej. Ten rodzaj narracji najłatwiej skompromitować. Podobnie zresztą było z aferą Watergate za Nixona, który jednak  pełniąc obowiązki prezydenta Stanów Zjednoczonych nie ośmielił się wprowadzić służb specjalnych do gazety The Washington Post. U nas, pomimo hucznych obchodów rocznicowych (25-lecia demokratyzacji Państwa Polskiego), standardy białoruskie, czy wprost sowieckie, są dalej normą.

Do czego zmierzam?  Niejednokrotnie już  pisaliśmy o zdegenerowanej scenie politycznej na czele z  koalicją PO-PSL,  podając nagminne przykłady nepotyzmu i kolesiostwa  choćby na poziomie samorządowym. Gdyby bowiem podobny proceder podsłuchowy zastosować w przypadku działaczy samorządowych (wójtów, burmistrzów) to w podobnej  treści rozmowy (no, może jeszcze bardziej wulgarne i prostackie) można by wpisać wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Sam byłem świadkiem wypowiedzi (tyle, że oczywiście  nie „rejestrowanej”) na poziomie rynsztoka jednego z liderów samorządowych – ten sam język, te same maniery, ale …  garnitur od Armaniego.

Cóż można rzec: taka klasa polityczna jakie społeczeństwo. Po prostu na wiele spraw, nawet  tak bulwersujących, przymykamy oczy, dając niejednokrotnie przyzwolenie na bezprawne działania. Jako bierni obserwatorzy możemy w ten sposób poczuć się lepsi, rozliczając się za mniejsze przecież grzechy.  Uważam, że w przypadku, gdy jesteśmy bezpośrednimi obserwatorami łamania prawa, dezawuowania wartości - nie możemy stać i bezczynnie przyglądać się bezprawiu. Nasza obojętność wpisuje nas bowiem w działanie tych ludzi, czyniąc ich bezkarnymi, a nas z kolei czyni odpowiedzialnym za tę ich bezkarność. Udawanie, że nie mam wpływu na otaczającą mnie rzeczywistość - to nic innego jak akceptowanie działań poza prawem.

W normalnych warunkach każda władza „przyłapana” na oczywistym kłamstwie i nieuczciwości, a   mająca choćby odrobinę honoru, powinna podać się do dymisji, w tym konkretnym przypadku cały gabinet. Powołanie rządu technicznego (ponad partyjnego) jest najrozsądniejszym rozwiązaniem, aczkolwiek naiwnie  byłoby sądzić, że tak się stanie. Wprowadziło by jednak jakieś normy, jak to w cywilizowanych krajach ma miejsce. Niestety, obserwowany bełkot premiera, wespół z prokuratorem generalnym i tuzami mediów prorządowych, wpisują się w quasi demokratyczny styl rządzenia.

Te „normy” nie mogą być inne na szczeblach samorządowych, gdyż są przenoszone  i propagowane przez liderów klasy rządzącej. Pamiętam jak  pan St. Krak wielokrotnie obiecywał mieszkańcom, że „startuje już ostatni raz”. Te same obiecanki składał Radzie poprzedniej kadencji, cyt: „dajcie mi budżet, a nie będę startował w przyszłości”. Niestety,  jak już zasygnalizował w swoich medialnych enuncjacjach, „musi kandydować, ponieważ opozycja go zmusza do tego kroku”. No,  jeśli 10 osób ma taki wpływa na decyzję obecnego burmistrza, to w imieniu opozycji pragnę oświadczyć: Panie burmistrzu zwalniamy Pana z tego trudnego zobowiązania, proszę dać możliwość odświeżenia gminy. Uważam, ze pracownikom też należy się odpoczynek. No chyba, że jest drugie dno decyzji, np. obawy przed zweryfikowaniem stanu zasobów gminnych z rzeczywistością – no to wtedy rozumiemy kurczowe trzymanie się stanowiska.

Zakończę optymistycznie – zarówno w skali państwowej jak też samorządowej  czyniony przez lata bajzel będzie posprzątany i  - w co głęboko wierzę - szybciej niż wielu się wydaje….

Piotr Gajek

 

List mieszkańców do Rady Miejskiej w Bodzentynie

(30.05.2014)

Burmistrz Miasta i Gminy Bodzentyn wystąpił do Rady Miejskiej w Bodzentynie z projektem uchwały o zmianie granic tzw. aglomeracji Bodzentyn, która sprowadza się do wyłączenia z niej nieskanalizowanych jeszcze miejscowości, to jest: Dąbrowy Górnej i Dolnej, Podgórza, Sieradowic, Leśnej, Śniadki, Siekierna, Psar – Podłazów, Wzdołu Rządowego, Wzdołu Kolonii, Wiącki, Huciska, Wzdołu Parceli,  Orzechówki i Woli Szczygiełkowej.

W uzasadnieniu do uchwały czytamy, że „ dla tych miejscowości przewiduje się indywidualne systemy odprowadzania ścieków sanitarnych tj. szczelnych, bezodpływowych zbiorników na nieczystości płynne, które będą ewidencjonowane, a ich eksploatacja szczegółowo monitorowana”. Czyli krótko mówiąc, każdy z mieszkańców korzystając z ewentualnego wsparcia sam pod groźbą kary musi wybudować sobie własną oczyszczalnie ścieków w postaci samooczyszczających je zbiorników, które będą w trakcie eksploatacji pod administracyjną kontrolą.

Burmistrz uzasadnia te zmiany gęstością zaludnienia poszczególnych wiosek. Jest to oczywisty absurd, bowiem wyłączane z aglomeracji miejscowości nie różnią się pod tym względem od tych, które w aglomeracji pozostają (może oprócz samego Bodzentyna).

Najistotniejszą jednak sprawą jest problem ewentualnych strat finansowych gminy jako całości i poszczególnych mieszkańców w przypadku przyjęcia propozycji Burmistrza. Gmina wykonała bowiem na koszt własny i poprzez tzw. komitety – indywidualnych mieszkańców, projekty kanalizacyjne. Koszty sięgnęły kilkuset tysięcy złotych i teraz okazuje się, ze są to pieniądze wyrzucone w … szambo. Przecież działanie takie kwalifikuje się do zarzutu niegospodarności. Tym bardziej, że Burmistrz na zebraniach wiejskich namawiał przecież mieszkańców do wykonywania projektów, obiecując wykonanie inwestycji.

Nieoficjalnie tłumaczy się, że zabieg taki ma uchronić gminę przed płaceniem kar za niewykonanie kanalizacji. Znamy prostszy sposób uniknięcia kar – wykonanie obiecanej i zaplanowanej już  kanalizacji. Gmina uzyskała olbrzymie środki na te inwestycje, uzasadniając swoje starania planem całościowej, kompleksowej kanalizacji, a kiedy skanalizowano już miejscowości, na których z różnych względów Burmistrzowi zależało, resztę usiłuje się wyrzucić poza nawias i na samych mieszkańców przerzucić odpowiedzialność za obowiązkowe już oczyszczanie ścieków. Mieszkając w tych „gorszych” wioskach płacimy podatki takie same jak wszyscy inni mieszkańcy gminy i nie godzimy się na ewidentną dyskryminację i próby zepchnięcia nas do jakiejś podrzędnej kategorii. Powtarzamy: uzasadnianie projektowanych zmian względami demograficznymi i to dopiero teraz po osiągnięciu już wymiernych korzyści, jest ordynarnym wybiegiem mającym usprawiedliwić własną nieudolność. Nie zmienia się reguł gry w jej zaawansowanym trakcie. Gmina, cała gmina, musi być skanalizowana według przyjętych wcześniej założeń. Jeśli Burmistrz i Rada życzą sobie merytorycznej pomocy jesteśmy gotowi wskazać zarówno zewnętrzne jak też wewnętrzne  źródła finansowania tych priorytetowych przecież inwestycji. Warunkiem jest uznanie ich właśnie za priorytetowe.

 

Do wiadomości:

1.      Komisja Europejska

2.      Ministerstwo Rozwoju Regionalnego

3.      Ministerstwo Środowiska

4.      Wojewoda Świętokrzyski

5.      Media 

Podpisy

 

 

Rozpaczliwa obrona przed bankructwem

(1.06.2014)

Rada Miejska w Bodzentynie głosami podporządkowanej burmistrzowi Krakowi większości radnych zgodziła się na jego propozycję zaciągnięcia długoterminowego kredytu konsolidacyjnego na kwotę prawie 7 mln. zł.  Kredyt ten posłuży do spłacania trzech wcześniejszych kredytów zaciągniętych w Banku Ochrony Środowiska (1.58 mln. zł.) i Banku Śląskim (5.3 mln. zł), a z których wypłacalnością burmistrz miał już poważne problemy. Nowy kredyt zacznie być spłacany dopiero w przyszłym roku (a więc już po wyborach)  i będzie rozciągnięty w czasie aż do 2021 r., czyli  przez prawie dwie kolejne kadencje samorządowe. Kredyty konsolidacyjne maja to do siebie, że ratują dłużnika przed bankructwem, ale za cenę znacznie zwiększonych jego kosztów, w postaci choćby odsetek.  Kto zyska, a kto straci na tej operacji? Na krótką metę zyska burmistrz, który w bieżącym roku (wyborczym) będzie mógł przeznaczyć „zaoszczędzone” na spłacie długu środki na  imprezy propagandowe i może starczy jeszcze na drobne inwestycje wyborcze, czyli ogólnie widoczne, choć niekoniecznie pilne. Straci gmina, bo zapłaci bankom więcej, niż powinna. No, gdyby jeszcze ów krótki oddech, jaki uzyskał na operacji burmistrz, wykorzystał na odbicie od zadłużeniowego dna, manewr z kredytem konsolidacyjnym miałby jakiś sens, ale mam poważne obawy, czy nie chodzi tu tylko o opóźnienie bankructwa i obarczenie nim następcy.

Piotr Gajek

 

Kosztowna reklama

(1.06.2014)

Burmistrz broni się rozpaczliwie przed bankructwem, a jednocześnie lekką ręką wydaje olbrzymie środki choćby na tzw. promocję (czyt. autoreklamę).

Tzw. prenumerata „Echa Dnia”, która polega w istocie na zamawianiu promocyjno – reklamowych tekstów, a następnie rozdawanie ich czytelnikom kosztuje nas rocznie 175 tysięcy złotych. Na publikację tutejszej gazetki propagandowej „Ech Łysogórskich” my podatnicy wydajemy z kolei 30 tysięcy złotych. Przypomina mi się w tym miejscu tekst burmistrza kraka sprzed 20 lat, a wymierzony w ówczesnego wójta pt. „Reklama za nasze pieniądze”. Biorąc pod uwagę skalę owych publicznych środków przeznaczanych na autoreklamę kiedyś i obecnie, burmistrz M. Krak jest bezkonkurencyjny, także w hipokryzji.

Piotr Opozda

powered by QuatroCMS