O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski,2015,nr 3
Treść artykułu:

Bodzentyn odzyskany…?

(14.06.2015)

W samo upalne południe, w sobotę  13 czerwca, w Bodzentynie obchodzono którąś z rzędu rocznicę któregoś z rzędu odzyskania praw miejskich (lokacji, relokacji, a może bilokacji?). Przypomnijmy, że w 1869 r. ówczesne władze rosyjskie porządkując status prawny podupadłych miasteczek Królestwa Kongresowego, zdegradowały wiele z nich (w tym i Bodzentyn) do poziomu osad. Rzecz jasna, była to nie tyle szykana polityczna, co stwierdzenie stanu faktycznego… Mieszkańcy Bodzentyna nie przywiązywali i nie przywiązują zbytniej wagi do statusu formalnego, słusznie mniemając, że „tożsamość miejską” mają w sobie, a tej żaden ukaz lub rozporządzenie zmienić nie są w stanie. No, ale dla części tzw. elity urzędniczo - biznesowej, wywodzącej się najczęściej z  okolicznych czworaków, zadekretowany status prawny jest formą nobilitacji, niczym zakupione na allegro magisterium lub świadectwo maturalne. .. Opieczętowany papier rzecz święta! Tak wiec jeszcze przed II wojną urzędnicy bodzentyńscy podjęli starania nad odzyskaniem praw miejskich, ale dopiero w 1994 roku, a więc już w post PRL - u zakończyły się one powodzeniem. Tak oto historia okazała się wybitnie złośliwa – Bodzentyn stał się znowu formalnie miastem w momencie … bankructwa wszystkich bodaj miejscowych zakładów pracy. No ale pozostał handel i wyszynk… I ten ostatni zadecydował. Wizytująca Bodzentyn urzędniczka MSW, mająca zaopiniować wniosek władz gminnych o przywrócenie praw miejskich, została „po mieszczańsku” ugoszczona w Świętej Katarzynie i odpowiedni wniosek uzyskał pozytywną opinię… Wójt przepoczwarzył się w burmistrza, rada gminy w radę miejską i na tym w gruncie rzeczy polegał ów „odzysk” sprzed dwudziestu lat. Mentalnie Bodzentyn zawsze był miastem, natomiast  pod względem gospodarczym trudno  mówić o jakiejś restytucji.   W miejsce utraconych zakładów  pracy przybyło co prawda kilka motoryzacyjnych złomowisk,  dawne siermiężne ale i wyraziste rynki zrewitalizowano w stylu „neomagdebursko – kostkowym”, zaś rynsztok, przynajmniej w samym mieście,  zastąpiła kanalizacja. I tyle.

Wróćmy jednak do owej okolicznościowej imprezy rocznicowej. W rzeczywistości miała ona charakter promocji książki Wojciecha Kalwata o Bodzentynie, urozmaiconej stosowną wystawą. Nie wiedzieć czemu owa marketingowo - promocyjna impreza miała miejsce przy kościele parafialnym i w samym kościele, a nie np. w domu kultury i na rynku, który podobno z myślą o tego rodzaju imprezach zrewitalizowano…?  Na marginesie samej promowanej książki i ekspozycji warto może póki co zwrócić uwagę na jej bogatą oprawę ikonograficzną autorstwa Jacka Świderskiego, stanowiącą  istotną wartości tej publikacji (i mam nadzieję, że nie  jedyną, ale to będzie można stwierdzić dopiero  po jej lekturze). Uroczystość zgromadziła „aktyw społeczno -  polityczny” gminy, będący na ogół w opozycji do aktualnej gminnej władzy. Może właśnie dlatego na miejsce imprezy wybrano kościół, a nie dom kultury?  

W środowiskach niechętnych obecnej władzy samorządowej nie ukrywa się zamiaru przeprowadzenia w nieodległej przyszłości ewentualnego referendum nad jej odwołaniem. Cóż, „Bodzentyn utracony, Bodzentyn odzyskany...” Patrząc w zniewolone władzą błędne oczy owego „aktywu” trudno mieć wątpliwości co do jego intencji. Zwłaszcza, ze grunt pod nogami z dnia na dzień usuwa się. Powiał halny od gór, Platforma przestaje być adorowana, rozpoczynają się hołdy względem PiS – u.  Tylko ludzie ciągle ci sami i wazelina acz zwietrzała, to ciągle działa…  Wydawać by się mogło, że burmistrz Skiba oraz jego zastępca mają dosyć zdrowy stosunek do sprawowanej władzy. „Nie przywiązujemy się, zawsze możemy wrócić do dawnej pracy”. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to co z tymi, którzy kolejny raz zaufali? No i nie byłbym taki pewny co do powrotu na dawne stanowiska pracy… Idą poważne zmiany, nie wiadomo, czy gruntowne, ale co do posad (choćby w parkach narodowych) - na pewno. Post opozycji trwał zbyt długo. Jeśli więc posiadacie odrobinę odpowiedzialności cywilnej, ale i roztropności osobistej – przyłóżcie się do pracy, choćby poprzez  uruchomienie istniejącego potencjału ludzkiego. Przestańcie kisić się w zamkniętym kręgu paru zobowiązań i neurotycznych podejrzeń oraz otwórzcie się na nowych ludzi i odważne projekty.

JK

 

 

Szydzą z bezrobotnych? Nie, zarabiają na nich

(22.05.2015)

Powiatowy Urząd Pracy w porozumieniu z burmistrzem Bodzentyna organizują w naszej gminie tzw. Targi Pracy, czyli zapraszają licznych poszukujących pracy i ewentualnych pracodawców na … spotkanie zapoznawcze? Na pierwszy rzut oka cała ta impreza jawi się jako tragikomiczna, bowiem sporadyczne wolne stanowiska pracy rozchwytywane są przecież „na pniu”, bez żadnych pośredników, a już na pewno bez targu.  Targ bowiem – to nic innego jak negocjacje, a te nie są możliwe w warunkach aktualnej podaży pracy… Pani Stanioch, władająca kieleckim urzędem pracy z nadania PSL – owskiej sitwy (to delikatne określenie), skopiowała prawdopodobnie jakiś podręcznikowy projekt i bezmyślnie próbuje go realizować, objeżdżając z nim gminy powiatu kieleckiego. No i przy okazji, jak to z projektami bywa, pewne osoby z pionu szkoleniowego dorobią sobie. I to oni są jedynymi beneficjentami tych „targów’, a bezrobotni napędzają im jedynie publikę. A może tutejszy burmistrz wystawi na „sprzedaż” jakieś stanowiska pracy? Bezrobotnych muszę zmartwić – raczej już „sprzedane”, i na pewno nie na targu. Na FB ktoś podobno zamieścił ofertę zakupu umiejętności pani Stanioch do dojenia krowy (ostatecznie z partii chłopskiej i z delikatnymi rękami)   – odpowiedzialna i trudna praca, ale  za to pożyteczniejsza od naciągania podatników i bezrobotnych… Jeśli oferta powtórzona zostanie na  targach, to może  to być  jedyny podpisany na nich kontrakt.

Piotr Opozda

 

Kryterium wazeliniarstwa

(21.05.2015)

„Zwolnić, czy zaczekać jeszcze?” „Jeśli zbyt szybko zwolnimy, to powiedzą, że to kara za męża (szwagra lub kolegi), a jeśli zostawimy, to tolerować będziemy brak lojalności”.. A ów brak lojalności – to wyzywające spojrzenia, złośliwe uśmiechy, komentowanie zarządzeń szefa… Oto dylematy włodarzy... Nikt nie pyta o jakość  i wydajność pracy, sumienność i fachowość, ale o rodzinne powiązania i pokłady wazeliny. Oczywiście,  kardynalnym kryterium jest poparcie w wyborach, czy nastąpiło ono tuż przed ogłoszeniem wyników, czy dopiero po – to oczywiste.  Ci, którzy zawsze demonstrowali samodzielność również są nie do przyjęcia, bo nasiąkli „niebezpiecznymi nawykami”. Rzecz jasna, to dosyć uniwersalne kryterium, wykraczające poza Bodzentyn i poza jakieś konkretne ugrupowanie, a najsmutniejsze jest  - tak się przynajmniej wydaje – społeczne przyzwolenie na ów system zatrudniania.

P.O.

Półrocze niepodległości?

Po zwycięstwie w wyborach samorządowych p. Dariusz Skiba ogłosił  lokalny „dzień niepodległości”. Minęło właśnie pół roku od owego „wyzwolenia” wiec warto pokusić się o krótkie podsumowanie. Co widać? Po pierwsze, kluczowe stanowiska powierzone zostały urzędnikom spoza Bodzentyna i gminy. Dotyczy to również przetargów – faworyzowani są przedsiębiorcy spoza gminy.

Jeśli więc mamy pozostać przy historycznej terminologii, to praktyka taka bardziej kojarzy się z okupacją niż niepodległością… Być może jednak Bodzentyn nie jest w stanie wykrzesać z siebie odpowiednich kadr i potrzebni mu „misjonarze” z sąsiednich gmin? No, jeśli tak, to proponuję podatkowy bojkot, niech sąsiedzi wezmą nas również na utrzymanie. A tak poważnie, mimo daleko idących zastrzeżeń co do kompetencji i praktyk nowej władzy, najważniejszy będzie sprawdzian inwestycyjny. I nie chodzi o markowane inwestycje  (jakieś rondo lub kawałek chodnika), ale te kluczowe dla poziomu cywilizacyjnego gminy i miejscowego rynku pracy. Jeśli macie na to jakieś pomysły – czas zaczynać, a jeśli nie – czas kończyć i … oszczędzić wstydu.

Piotr Opozda

powered by QuatroCMS