O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski,2016,nr 3
Treść artykułu:

Burzliwa rada

(30.06.2016)

Wczorajsze posiedzenie Rady Miejskiej w Bodzentynie miało szczególnie burzliwy przebieg. Jak już wcześniej informowaliśmy (zob. wpis z  24 czerwca), na porządku dziennym znalazł się wniosek o odwołanie radnego Józefa Kołomańskiego z Rady Społecznej Samorządowego Zakładu Opieki Zdrowotnej. Praktycznie nie przedstawiono konkretnych powodów uzasadniających złożenie takiego wniosku. W obronie radnego Kołomańskiego wystąpiła p. J. Duleba ze Wzdołów, co spowodowało  ostrą reakcję ze strony burmistrza Dariusza Skiby. Do dyskusji włączył się radny Dariusz Świetlik zwracając Burmistrzowi uwagę na niestosowność podjętej polemiki, choćby co do jej formy. Reakcja była bardzo zdecydowana, niewątpliwie przekraczając przyjęte powszechnie formy… Nerwową reakcję opanowanego najczęściej Burmistrza wiąże się z przedstawianą już przez prasę sprawą zagrożenia wygaszenia mu mandatu. Przypomnijmy, ustawa samorządowa zakazuje min. łączenia funkcji burmistrza z funkcją w administracji rządowej, dając każdemu nowo wybranemu włodarzowi 3 miesiące na rozwiązanie umowy o pracę w sektorze państwowym. ŚPN w którym pracował burmistrz Skiba, jest niewątpliwie służbą państwową, ale burmistrz po swoim wyborze ograniczył się jedynie do skorzystania z urlopu bezpłatnego. Powiadomiona o sprawie Wojewoda wezwała radę miejską w terminie do 31 sierpnia do zajęcia stanowiska, co oznacza faktycznie  rozpoczęcie procedury wygaszenia mandatu.

Do wspomnianej sprawy odniósł się przewodniczący W. Kózka, próbując nieudolnie tłumaczyć burmistrza.  Argumenty? Wielu tak robiło i nie straciło mandatu…  Najprawdopodobniej p. Kózka „nie jarzy” różnicy miedzy pewnymi pojęciami. Tłumaczę mu więc po kolei  (i całkiem za darmo): Wszystkie urzędy w granicach Polski stanowią administrację PUBLICZNĄ. Ta dzieli się na SAMORZĄDOWĄ i PAŃSTWOWĄ. Ta pierwsza podlega samorządom, ta druga – rządowi. Tak więc, wielu tak mogło robić  (po wyborze wziąć urlop bezpłatny), ale problem tkwi, gdzie pracowali – w sektorze samorządowym, czy  rządowym. Pan Kózka zapędził się na pustkowia w polemice z radnym Świetlikiem, wypominając mu, że ten podejmował działania dla jego odwołania.. I co byłoby złego w tym, żeby  zmienić  przewodniczącego rady? Normalna demokratyczna i statutowa procedura. I w tym wypadku byłaby mocno zasadna, zważywszy na  dotychczasowe „osiągnięcia” pana Kózki…

Sam burmistrz w wyjaśnieniu dla wojewody tłumaczy się nieprecyzyjnymi przepisami o administracji rządowej…. Obawiam się (a robię to bez najmniejszej złośliwości), ze prawnicy, którzy formułowali to wyjaśnienie chwycili się bardzo cienkiej nitki ratunkowej… Mogłaby wystarczyć, gdyby była wola polityczna uratowania burmistrza (nie takie rzeczy się u nas naciąga), z czysto prawniczego punktu widzenia sprawa jest dla burmistrza   Skiby  (podobno) bardzo trudna. Jej wyjaśnieniem  ma zając się radny J. Zygadlewicz ze swoją komisja rewizyjną, a wnioski przedstawić radzie. Przewodniczący Kózka mógł zaproponować radzie szybkie działanie bezpośrednio na forum (i tak wiadomo przecież, ze rada nie wygasi mandatu, oddając piłeczkę Wojewodzie), no ale asekurancko woli podzielić się odpowiedzialnością z radnym Zygadlewiczem…  Przykre, ale w polityce (nawet tej podwórkowej) sentymentów nie ma – każdy myśli o własnej skórze i dmucha na zimne. Niby o tym wszyscy wiedzą, a ciągle popełniają ten sam grzech – dobierają sobie współpracowników jak na Zabajkalu żonę (z wyrachowaniem wybrana, z wyrachowaniem zdradzi…).

Ostatecznie, radny Kołomański został odwołany ze Społecznej Rady stosunkiem głosów 8 : 5, przy nieobecności radnego Chrzęszczyka. Wygląda więc na to, ze burmistrz Skiba może jeszcze liczyć na wierność większości radnych, ale owa większość wyraźnie się chwieje. I już na koniec: burmistrz Skiba ma wyraźny żal do niektórych radnych i swojego poprzednika za utrudnianie mu pracy, skargi, etc.  Burmistrz  zarządzając audyt i rozpoczynając rozliczenia powinien był się liczyć z reakcją. Nie można oczekiwać, że atakowani z pokorą staną na rynku  pod św. Florianem niczym pod pręgierzem… Wiadomo, że będą się bronić i albo trzeba to przyjąć wraz z konsekwencjami, albo zdecydować się na inne priorytety.

Piotr Opozda    

Gimnazjalny konkurs

(24.06.2018)

No i po konkursie. Dawno już nie pamiętam aż takiej gimnastyki i akrobacji. A przecież za rok po gimnazjach pozostanie juz tylko niechlubne wspomnienie i eksperymentalny smrodek. No ale dobry i rok. Przy okazji tego konkursu można było podziwiać taką bezinteresowną niechęć ze strony kiedyś tam „pokrzywdzonych”, ale wybitnie pamiętliwych, co napędzało lobbing do tego stopnia, że w końcu zakończył się sukcesem… Nie znam żadnej z kandydatek, nie słuchałem ich programów i „spowiedzi”, dlatego nie mam najmniejszego pojęcia, kto byłby lepszy, problem jedynie w tym, że sprowadzono konkurs do prostackiego organizowania głosów. Preferencje władz samorządowych były oczywiste (aczkolwiek przy tym konkursie ważniejszą stała się wspomniana osobista zemsta pewnych osób przy ewidentnym dystansie władzy, zwłaszcza tej od szkół), co prawdopodobnie przeważyło w głosowaniu. Najbardziej śmieszy upolitycznienie konkursu. Ci, którzy w swoim barwnym życiu  z niejednego pieca jedli i w niejednej kotłowni grzali,  wydają się teraz strażnikami pryncypialności, a tak naprawdę z godną podziwu konsekwencją i determinacją równają osobiste porachunki…

Piotr Opozda

Niewygodny radny

(24.06.2016)

                        W dniu dzisiejszym zamieszczony został list do redakcji autorstwa radnego Józefa Kołomńskiego, w którym poruszono zagadnienie zagadnienieej zaś na dość poważną proceduręobraków w dostawach wody w Św. Katarzynie. Normalnym zwyczajem jest, że to właśnie do radnego kierowane są wszelkie uwagi dotyczące problemów miejscowej społeczności, tym bardziej spraw tak poważnych, jak dostawy wody.

Niestety, list ten został widocznie odebrany na tyle krytycznie przez burmistrza, że stał się pretekstem do odwołania radnego Kołomańskiego z funkcji członka Rady Społecznej Samorządowego Zakładu Opieki Zdrowotnej.

Pomijam fakt, że Rada Społeczna jest ciałem kontrolującym działania podległej sobie jednostce, jaką jest bodzentyński ZOZ i swojego przedstawiciela mieć powinna, jednak próba odwołania swojego przedstawiciela bez wyraźnego powodu, przy powoływaniu się na niejasny przepis statutu, cyt: „przewodniczącemu przysługuje prawo odwołania i powołania członka Rady Społecznej”,ej zaś na dość poważną proceduręo daje podstawy do przypuszczenia, że jest to najzwyklejsza wendeta. A to już trąci bardziej układem … wiadomo jakim, niż samorządnością. Nie słyszę nic o zaangażowani w sprawę przewodniczącego Kózki, który z racji pełnionej funkcji powinien bronić radnego, a nie wpisywać się w rządzący „układ zamknięty”. Pragnę przypomnieć kol. Kózce, że Rada Miejska pełni również funkcję kontrolną wobec Zarządu, a nie jest jego forpocztą - to już przerabialiśmy.

Widać, że ostatnie miesiące to dość napięta atmosfera w otoczeniu samego burmistrza, który z jednej strony narażony jest na sprawy sądowe, z drugiej zaś na dość poważną procedurę Impeachmentu (pozbawienia mandatu). Obserwując lokalne podwórko, oraz ruchy w szeregach coraz bardziej ukierunkowanej na zdobycze - samorządowej koterii, mam wrażenie, że Panom zależy bardziej na obronie zdobytych pozycji i umocnieniu się, niż na wypełnianiu misji powierzonej im przez wyborców - a na to zgody być nie może.

Piotr Gajek

Z listów

(24.06.2016)

Od tygodnia w Świętej Katarzynie mamy poważny problem z dostarczaniem wody – ciśnienie jest tak małe, że korzystanie z niej jest praktycznie niemożliwe. Wczasowicze opuszczają nas, czemu trudno się dziwić. Piszę o tym właśnie za Waszym pośrednictwem, ponieważ próba bezpośredniej interwencji u Burmistrza okazała się niemożliwa. Służbowy telefon odbierają dzieci, informując, że Pan Burmistrz jest zajęty. Zdaję sobie sprawę, że dzwoniłem poza godzinami urzędowania, że Burmistrz ma prawo do wypoczynku i życia rodzinnego, ale służebna funkcja publiczna  ma to do siebie, że w sytuacjach awaryjnych musi trwać na posterunku i być gotowy do interwencji. Minimum – to poinformować zaniepokojonych i zdenerwowanych mieszkańców. Również interweniująca w sprawie mieszkanka otrzymała sugestię, żeby przypomniała sobie czasy miski z wodą… Trudno byłoby przekazać takie zalecenie turystom i wczasowiczom… Z jednej strony właściciele gospodarstw agroturystycznych muszą płacić gminny podatek, a z drugiej tak bezceremonialnie lekceważy się ich warsztat pracy i ich samych. Uprzejmie proszę tą drogą Pana Burmistrza o interwencję w sprawie, a w pierwszym rzędzie o poinformowanie mieszkańców Świętej Katarzyny o przyczynach zaistniałych trudności z zaopatrzeniem w wodę i podejmowanych działaniach naprawczych.

Józef Kołomański

Od redakcji: Cieszymy się, że możemy pomóc w komunikacji miedzy radnymi, a Burmistrzem, niemniej nie jest to chyba najkrótsza droga…     

 

(23.06.2016)

Szanowna Redakcjo

Wygląda na to, że obecna ekipa rządząca zrzuciła już całkowicie maskę dobrego wujaszka i pokazała swoje prawdziwe oblicze. Koniec z farmazonami o dobrym gospodarzu i niepodwyższaniu opłat. Spadochroniarzy trzeba nakarmić. Chcieli zmian, to będą je mięli. Na początek zmiana stawek za wywóz odpadów. Dotychczas gospodarstwa 2-3 – osobowe i 4 i  więcej osobowe płaciły 12 i 16 zł za miesiąc. Zgodnie z zawiadomieniem burmistrza zamieszczonym na BIP-ie, od 1 lipca zapłacimy po 4 zł więcej za każdy miesiąc, tzn. 48 zł więcej w skali roku. Co jest przyczyną takiej sytuacji skoro paliwo pozostało na niezmienionym poziomie, firma odbierająca te odpady ta sama, a i śmietniska raczej się nie oddaliły? Odpowiedź również znaleźliśmy na BIP-ie.

30 maja burmistrz poinformował, że unieważnia przetarg na odbiór odpadów gdyż na ten cel było przeznaczone 675.000 zł a firma EKO – KWIAT, która jako jedyna złożyła ofertę za usługę zażądała 754.272 zł. Sytuacja dość zrozumiała, gdyby nie fakt, że 20 dni później ta sama firma wygrywa przetarg za 770.400 zł, czyli 16.128 zł więcej. Co można zrobić za 16 tysięcy? Podpowiadamy, np. Burmistrziadę, na którą tak czekali sportowcy z naszej gminy. Ukwiecić rynek, żeby pięknie wyglądał, tak jak to miało miejsce po jego przebudowie, lub po prostu nie podwyższać stawek za odbiór odpadów. Nic to, podatnik zapłaci. Nie ważny był też głos sprzeciwu części radnych, kiedy ustalano metodę opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Przecież większość rękę i tak podniesie za, nim kapną się, że sami sobie strzelili gola.

To tak na początek. W najbliższym czasie działalność rozpocznie flagowy projekt ekipy rządzącej, czyli spółka wodno – kanalizacyjna. Z obecnych opłat za wodę i ścieki ciężko będzie nasycić różnego rodzaju prezesów, członków rad nadzorczych, dyrektorów itp., dlatego też niespodzianek cenowych z pewnością nie zabraknie. Może zabraknąć środków finansowych w spółce, ale o to, to niech się gmina martwi. Przecież jest 100 procentowym udziałowcem. Jak mówi jeden z napływowych urzędników magistratu - Nie ma pieniędzy, trzeba będzie coś sprzedać.

B.P.

 

Z listów do Redakcji

(8.06.2016)

Jak wynika z, właśnie zamieszczonego na BIP-ie gminy Bodzentyn, rocznego oświadczenia majątkowego dyrektor Małgorzaty Szymańskiej, cud gospodarczy w Samorządowym Zakładzie Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Bodzentynie bardzo się opłacił, szczególnie tej właśnie pani. Według bilansów i sprawozdań bodzentyńska służba zdrowia do końca listopada 2014 r. przynosiła straty. Objęcie stanowiska przez nowego burmistrza tak zdopingowało dyrektor Szymańską, że w ciągu zaledwie miesiąca zakład całkowicie został oddłużony, a co więcej wynik finansowy ZOZ-u wyszedł 7 tys. na „plus”. Do dnia dzisiejszego fakt ten uznawany jest za cud i pierwszy, bodajże, sukces nowej ekipy. Kreatywna księgowość?

Jak wynika z oświadczeń za 2014 i 2015 r., operatywność p. Szymańskiej została sowicie nagrodzona. Przychody tej pani za 2014 r. wyniosły „tylko” 115.527, 96 zł. Nowe władze doceniając zaangażowanie dyrektor Małgorzaty w dyrektorowanie (i nie tylko) postanowiły w 2015 r. podwyższyć jej „głodowe wynagrodzenie” o prawie 44 tysiące w skali roku, tzn. że wyniosły one na koniec 2015 r. - 159.305,00 zł. Niższe uposażenia roczne mają m.in. marszałek województwa świętokrzyskiego (152.762,99 zł) i dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach Andrzej Domański (144.000 zł). Widać budżet Bodzentyna bije na głowę ten wojewódzki.

W gronie znajomych zastanawialiśmy się mocno czym pani dyrektor tak bardzo zasłużyła się władzom gminy, że w czasach kiedy zwalnia się pracowników z powodów „ekonomicznych” (a później przyjmuje innych), kiedy młodzieżowe kluby sportowe nie mają za co pojechać na zawody, nagle jesteśmy świadkami takiej szczodrości.

Typowania były różne. Jedni uważali, że to działalność sprzed listopada 2014 r. Inni, że uległość w sprawach zatrudnienia na umowę zlecenie pełnomocnika komitetu wyborczego obecnego burmistrza, kolejni, że to chodzi o wynajem za śmieszną kwotę pomieszczeń w ośrodku zdrowia w Św. Katarzynie żonie pełnomocnika lub mieszkania w domu lekarza w Bodzentynie córce oddanej pracownicy magistratu. Ostatecznie wygrała opcja bezpardonowej walki z bodzentyńską rehabilitacją, a właściwie… rehabilitantkami.

B.P.

 

Dochody naszej gminnej służby

(07.06.2016)

Burmistrz  Dariusz Skiba wyspowiadał się oto ze swoich ubiegłorocznych dochodów. Przedsiębiorczy z niego człowiek. Jego zasadnicze dochody jako burmistrza  wynosiły  9.500 zł. miesięcznie. Dla porównania, wicestarosta kielecki  inkasuje 13 tys. zł. Dodatkowo zarabia jako rolnik i właściciel gospodarstwa  agroturystycznego oraz (to już gorzej) jako członek rady programowej Radia Kielce (zasiada w niej z klucza partyjnego jako członek Platformy Obywatelskiej). Burmistrz Skiba nie bał się zaciągać kredytów (zrobił to trzykrotnie), co może świadczyć o inwestycyjnej odwadze, ale też niepokoić. Jako „specjalista” od radia zarobił niewiele - 3,5 tys. zł. Jego wiedza i doświadczenie w tym zakresie wynikają najpewniej z niedzielnego nasłuchu kieleckiej rozgłośni…  

Przewodniczący Rady Miejskiej W. Kózka wykazał jako jedyny swój dochód dietę samorządową (ok. 16 tys. zł. rocznie), nie licząc oczywiście dochodu z posiadanej morgi ziemi rolnej… Sekretarz urzędu i wiceburmistrz nie spieszą się z ujawnieniem swoich włości… i aktywów.

Urzędników samorządowych zdystansowała szefowa tutejszej służby zdrowia p. Małgorzata Szymańska, inkasująca co miesiąc pobory w wysokości 13 tys. 300 zł. Pracujący w roku ubiegłym na umowę zlecenie specjalista od pozyskiwania środków unijnych Mirosław Kimla zarabiał po  5846 zł. miesięcznie. W bieżącym roku p. Kimla pełni już funkcję prezesa zarządu nowej spółki wodno – kanalizacyjnej.

Aktualizacja (8.06.2016) Oświadczenia majątkowe CAŁEJ już służby dostępne tu:  http://www.bodzentyn.bip.jur.pl/kategorie/za_2015r  (w przypadku sekretarza urzędu są to dochody od kwietnia do grudnia), a w przypadku radnych: http://www.bodzentyn.bip.jur.pl/kategorie/oswiadczenia_majatkowe_2015_r 

 Z listów do redakcji

Szanowna Redakcjo.

(2.06.2016)

       Po zapoznaniu się z Państwa artykułem „Konkursy na wolne stanowiska pracy” postanowiłem przyjrzeć się nieco tej sprawie. Z informacji jakie uzyskałem wynika, że konkurs rzeczywiście napisany jest pod konkretne osoby. Chodzi o osoby, które będąc obecnie na stanowiskach typu „pomoc administracyjna” będą zatrudnione na stanowiskach urzędniczych. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że to zmiana na lepsze. Nic bardziej mylnego. Chodzi o zwolnienie miejsc na stanowiskach „pomoc administracyjna”. Na stanowiska typu „pomoc administracyjna”, „doradca burmistrza”, „asystent” NIE TRZEBA ORGANIZOWAĆ KONKURSÓW – A WIĘC MOŻNA ZATRUDNIAĆ SWOICH BEZ UPUBLICZNIENIA TEJ INFORMACJI. Już dziś mogę założyć się z redakcją, że ogłoszony konkurs wykrają osoby M.L oraz A.G. – więc co to za konkurs?? (na obecną chwilę brak na stronie informacji o wyniku rozstrzygnięcia konkursów).

      Nieoficjalnie mówi się, że jedno z tych stanowisk „pomocy administracyjnej” ma być przeznaczone dla Pana, u którego znaleziono znaczne ilości „dziwnej białej substancji”. Nie będzie mógł on być zatrudniony jako urzędnik - to zostanie pomocą administracyjną. Swoją drogą tego dawniej nie było, aby takie osoby pracowały w urzędzie! Do tego dodać rodziców rodzimego handlarza i mamy całą „wesołą ferajnę” w naszym pożal się Boże urzędzie gminy…

Bartek Skolimowski

 

Batalia o elektorów

(2.06.2016)

Trwa zażarta batalia o  obsadę elektorów komisji konkursowej do wyboru dyrektora bodzentyńskiego gimnazjum. Wczoraj wybierano przedstawiciela Rady Pedagogicznej. Prawdopodobnie wygrało stronnictwo konserwatywne, a partia władzy, mimo SMS – owej agitacji (ściągnięto na posiedzenie chorych) utraciła tym samym jeden głos elektorski. Trwa równocześnie batalia o elektora rodzicielskiego. Dochodzi do ordynarnego zastraszania i (znowu) SMS – owej mobilizacji. Dziwne, ale prym w tych praktykach wiedzie partia władzy…, która  powinna być przecież pewna swego…? Czyżby obawiano się powtórki z konkursu w Psarach?

Pamiętam konkursy z czasów Kraka – nikt nie miał zwykle wątpliwości, kto jest  faworytem i kto musi wygrać, ale robili to spokojniej… Czy obecna nerwówka jest przejawem słabości nowej władzy, czy nieokrzesaniem jej klienteli? Chyba jednym i drugim.

Faworyta burmistrza, jak słyszę, w przeddzień konkursu zapisała się do „Solidarności”, walcząc o kolejny głos, a być może nawet - głosy. Jako emerytowany przewodniczący tutejszej „S” powinienem się ponoć cieszyć z tego nowego nabytku. No i z obietnicy, że konkurencja słabnie… Otóż kandydatom do "Solidarności” wypada przypomnieć, że u nas nazywa się rzeczy po imieniu: prywatę – prywatą, a krętactwo – krętactwem. Dziwi mnie postawa niektórych zacietrzewionych, którzy kolejny raz chcą wybierać „przeciw komuś”. Zawsze  fatalnie kończył się taki wybór. Uważacie, ze Pani X jest nie do przyjęcia, to wykorzystajcie swój wpływ na burmistrza, aby konkurs nie stał się znowu nagraną rozgrywką, a autentycznym wyborem. Wtedy znajdą się inni kandydaci. Ale wam wcale nie chodzi o dobro i rozwój tej szkoły. Przez lata słusznie zarzucaliście  Krakowi faworyzowanie swojej klienteli, a teraz robicie to samo, tylko bardziej ordynarnie. Powinienem jeszcze zapytać, a gdzie w tym wszystkim dobro młodzieży? Czy najbardziej zainteresowani tą stroną konkursu dyrektorskiego rodzice zabiorą głos i zrobią z tą farsą porządek, czy pozwolą się zmanipulować hochsztaplerom?

Piotr Opozda  

Kto ma – temu dodadzą…

(30.05.2016)

Burmistrz Bodzentyna upublicznił właśnie wykaz umorzeń podatkowych za rok ubiegły (dodajmy – powyborczy…).

http://www.bodzentyn.bip.jur.pl/artykuly/4758  

Wśród beneficjentów publicznej pomocy są z pewnością ludzie, którym choćby z przyczyn losowych należało pomóc. Tych rozumiem i pomijam. W poprzednich latach krytykowano (słusznie!) burmistrza Kraka za zbyt częste i  personalnie niezbyt czytelne umorzenia podatków, ale obecny włodarz  pod tym względem bije poprzednika na głowę. Zmieniła się tylko klientela… Powtarzam, nie zamierzam analizować poszczególnych przypadków, bo ich nie znam. Napiszę o ogólnej zasadzie. Otóż, podatki powinny być na umiarkowanym poziomie, aby wszyscy bez nadmiernego wysiłku mogli je płacić.  Tymczasem   są one na tyle wygórowane, że wielu uboższych  podatników  ma z zapłaceniem problem. A biznes? Jednemu się umarza, a drugi płaci i za siebie i za tego, który nie płaci. Czy wobec uprzywilejowania jednych, a dyskryminacji drugich, można mówić o swobodzie gospodarczej, uczciwej konkurencji? A swoja drogą, nie rozumiem przedsiębiorcy, który korzysta z  funduszy europejskich, obraca milionami, a prosi o umorzenie kilkunastu tysięcy złotych podatku… Wreszcie, nasuwa się również pytanie o zachowania wyborcze pewnych uprzywilejowanych podatników, czy w niektórych przypadkach nie istnieje bezpośredni związek między umorzeniem, a ich wyborczymi preferencjami? Sprawę warto zbadać, głębiej jednak, niż na podstawie oficjalnego wykazu PKW.

Piotr Opozda   

Stołki dyrektorskie już obsadzone?

(28.05.2016)

Zakończony został nabór ofert konkursowych na stanowisko Dyrektora Szkoły Podstawowej w Bodzentynie. Oprócz dotychczasowej dyrektorki, ofertę złożył  ktoś z zewnątrz, ale najbardziej prawdopodobną faworytką jest dotychczasowa gospodarz szkoły, pełniąca  tę funkcję od kilku miesięcy z nadania komisarycznego.  Posłuszna i zdyscyplinowana wobec lokalnej władzy, częściej słucha i pyta, niż decyduje – w sam raz dla gminnych intelektualistów – bez kompleksów da się z taką współpracować..

Ogłoszono również konkurs na stanowisko dyrektora gimnazjum. Tu są dwie faworytki (choć nabór jeszcze trwa) – dotychczasowa dyrektorka i jedna z nauczycielek tej szkoły. Dotychczasowa dyrektorka, kojarzona z byłą władzą, siłą rzeczy nie cieszy się poparciem obecnej władzy… Organizacyjnie sprawna, ale jak każdy dyrektor, ma w swoim otoczeniu wielu niechętnych, gotowych poprzeć choćby… Ano właśnie, konkurentką jest pewna „politycznie obrotowa” aktywistka, primadonna lokalnego samorządu, posiadająca trudny do racjonalnego wyjaśnienia wpływ na burmistrza Skibę… Niewątpliwie zasłużyła sobie na dyrektorską posadę choćby w nagrodę za sprawną kampanie wyborczą, tzw. „wycieczkową”.

.  Każdy ma prawo ubiegać się o publiczną posadę, nawet jeśli konkursy od dawna już stały się żałosną fikcją (pod obecną gminną władzą dodatkowo – groteską), ale kontynuowanie praktyki  albo ściągania uchodźców platformerskich, albo wynagradzania swoich zauszników, ociera się o pospolite szkodnictwo.

Piotr Opozda

 

Konkursy na wolne stanowiska pracy

(13.05.2016)

UMiG w Bodzentynie ogłosił nabór na trzy urzędnicze stanowiska pracy (w tym dyrektora SP w Bodzentynie). W takich sytuacjach na ogół podejrzewa się, że władze mają swoich kandydatów, a tzw. konkurs jest jedynie propagandową przykrywką. Cóż, może tak, może nie do końca, może nie tym razem…? Nawet jednak, gdyby taki konkurs był rzeczywiście fikcją (przychylam się), oddawanie pola takim nadużyciom jest niezrozumiałe. Cóż szkodzi złożyć własną ofertę i dokładnie przypilnować jej dalszych losów? Muszę znowu powtórzyć – burmistrz jest naszym przedstawicielem i w naszym imieniu podpisuje umowy. Pełnomocnik, czyli my mieszkańcy, możemy w każdej chwili powiedzieć mu – „sprawdzam”. Każdy tez ma prawo ubiegać się o pracę w sektorze publicznym, a jeśli jego oferta zostanie odrzucona, musi zostać dokładnie poinformowany o powodach tego odrzucenia. Tymczasem dawne przyzwyczajenia są silniejsze od logiki… Ludzie szukają  tzw. „dojść”, są w stanie za załatwienie posady dać łapówkę, a nie wykorzystują możliwości jakie daje im prawo…  A  potem płaczą, w jakim to skorumpowanym systemie przyszło im żyć. Tylko ten ma prawo narzekać, kto zrobi choć pierwszy krok i na własnej skórze przekona się, że został oszukany (nawet, jeśli taka sytuacja do miłych nie należy).

 

Przyjacielskie napomnienie, czy szkalowanie?

(09.05.2016)

Trudno zadowolić władzę… Im niższa w hierarchii – tym bardziej zazdrosna o swój prestiż. Zamieszczane w „Kurierze” teksty tak bardzo bulwersują naszych samorządowców i ich klientelę, że raz po raz grożą nam pozwami sądowymi.… Zasmuca nas nie tyle perspektywa sądowej przegranej, co skrajna naiwność (rzekomych) oponentów, że można na nas coś wymusić… No i smuci nieporozumienie co do naszych intencji. Dotychczasowe nasze uwagi miały charakter przyjacielskich napomnień, pedagogicznych podpowiedzi i senioralnych ostrzeżeń, a tymczasem potraktowane zostały jako casus belli. Co gorliwsi przyjaciele rządzącej grupy, zwłaszcza ci usilnie starający się o beneficja, przyjęli postawę frontową (na szczęście CBŚ rozbroił teren). A jeszcze rok temu obecni włodarze nie przebierając w słowach, gromili swoich poprzedników. My przynajmniej jesteśmy konsekwentni.

W tym miejscu znowu muszę sięgnąć do szkolnego elementarza. Otóż każda publikacja może zawierać albo fakty, albo opinie. O faktach się nie dyskutuje, dlatego jeżeli (choćby nieświadomie) przemyca się w publikacji  błąd albo brak precyzji – to się to prostuje albo precyzuje.  Czyniliśmy to niejednokrotnie. Natomiast nie ma obowiązku prostowania opinii, co nie znaczy, ze pod wpływem nowych faktów nie można ich zweryfikować. W świetle wykładni ETPCz  obywatel, a zwłaszcza dziennikarz, w zakresie formułowania ocen wobec władzy publicznej ma bardzo duży zakres swobody – np. może użyć w stosunku do jej funkcjonariuszy terminu „idioci” (czego my jednak nie stosujemy). Co parę miesięcy przekazujemy lokalnej władzy samorządowej w formie podatków lub para podatków 1/3 swoich  emerytur i trzeba z jej strony mieć nie lada tupet, aby zamykać takiemu beneficjentowi usta… „Płać i siedź cicho?”. Nasi adwersarze powołują się często na wspólną przeszłość. Tak, ale jest to okoliczność obciążająca, bowiem znaliście nasze wspólne wymagania i założenia, a mimo to swoim postępowaniem u władzy całkowicie im zaprzeczyliście. Zakończę wymuszonym optymizmem: na rewizję swojego postępowania nigdy nie jest za późno, dlatego myślę, że dobrym wstępem do takiego bilansu (lub rachunku – jak kto woli) byłaby publiczna konfrontacja ocen (a być może i faktów). Niestety, jak dotąd bezskutecznie o nią prosimy…

Redakcja

Przywitamy cię piosenką, przy hulance i przy winie..

(4.05.2016)

Za nami pierwsze majowe święta. To najważniejsze, 3 Maja, poprowadzili pospołu ogniomistrz Józef Szczepańczyk i burmistrz Dariusz Skiba, a więc jakby dziadek i ojciec naszej civitatis… Gdzieś w tle pojawił się także marszałek tutejszego sejmu, w dobrze skrojonej już marynarce (a mówią, ze się nie rozwija…). Miejski dziadek wręczał odznaki, a miejsko - gminny tatuś wygłosił  składne gramatycznie kazanie (może dlatego, że krótkie…?). Mówił o zgodzie (to do nas!), apelując o nie przenoszenie sporów na górze – na dół (również do nas). Z kazaniami nie dyskutuje się, ale z tym politycznym chyba można. Burmistrz ma rację – upolitycznienie samorządu jest poważnym nadużyciem, ale to przecież nie kto inny jak on właśnie angażował się (i swój urząd) podczas politycznych wyborów, rozsyłając np. sms-y, roznosząc ulotki na rzecz swoich pryncypałów z PO. Tego robić nie wolno, bo to wszyscy mieszkańcy, niezależnie od poglądów, utrzymują burmistrza. Zgoła  inną rzeczą jest  społeczna kontrola władzy i wolność słowa. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby kolejne samorządowe szajki przez całą kadencję miały absolutną wolność i działały bez kontroli… Tak więc patrzenie wam ludziom wszelkiej władzy na  ręce, to nie „przenoszenie sporów”, a przejaw demokracji, której tak żarliwie bronicie. Poniał? I jeszcze krótkie dokształcenie z historii: Święto 3 Maja, które próbujecie nieudolnie czcić, - to nic innego jak pamięć wielkiego sprzeciwu wobec prywaty i głupoty ówczesnych  rządzących, wiodących próżne życie ”przy hulance i przy winie”. Wiele wskazuje na to, że wy świętujecie nie tyle tradycje 3 – majową, co rozpasanie i swawolę wcześniejszych czasów saskich, właśnie przeciwko którym twórcy konstytucji wystąpili…

Piotr Opozda

 

Aby żyło się lepiej … władzy?

(2.04.2016)

 

W  dniu 30 kwietnia w bodzentyńskim Centrum Kultury odbyło się spotkanie władz miasta z mieszkańcami. Niestety, jak zauważył na samym wstępie Burmistrz, tłumów nie było. No cóż, zmiany dokonano, a obecni gospodarze nie mają już takiego wzięcia, jak podczas kampanii, to nawet można zrozumieć. Większość zdołała się przekonać, że czas obietnic już się zakończył i …. trzeba wrócić do pośredniaka.

Samo spotkanie miało charakter informacyjno – propagandowy. Burmistrz przedstawił m.in. koncepcję przebudowy drogi wojewódzkiej, a dokładnie tzw. Małej Pętli Świętokrzyskiej oraz budowę, zgłaszanego już przez radnych poprzednich kadencji ronda na skrzyżowaniu dróg wojewódzkich (tj. ulic Kieleckiej i Suchedniowskiej). Dowiedzieliśmy się, że dla celów inwestycyjnych teren ten zostanie prawdopodobnie poszerzony o plac przy Pomniku Partyzantów, jak również część placu będącego własnością p. Matyska. Informację tę potwierdził obecny na zebraniu przedstawiciel Świętokrzyskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich. Obecnie, włodarze czekają na uzgodnienia środowiskowe i szereg innych decyzji administracyjnych. W przypadku dróg gminnych mają być rozpoczęte naprawy odcinków najbardziej zniszczonych oraz położenie kilkuset metrów asfaltu m.in. na ul. Podgórskiej – tyle o drogach.

Burmistrz Skiba przedstawił też koncepcję, tzw. informatora turystycznego, jako aplikacji na telefon.

W ten oto prosty sposób otrzymywać będziemy z pierwszej ręki dane o masowych imprezach na terenie gminy, a  odwiedzający nas goście - dodatkowo informacje o ciekawych turystycznie miejscach.  Ot, taki kołchoźnik. Znaczenia aplikacji turystycznej podważał nie będą, bo to i słuszna koncepcja i pożyteczna, jednak jako „szczekaczka” gminna trąci PRL-em. Przypomina to czasy w których dla kontroli  nad „zacofanym politycznie” ludem miast i WSI, władza montowała, gdzie tylko się dało (na ulicach,  w domach, a nawet oborach) kołchoźniki. Ludzi trzeba było jakoś przekonać do władzy ludowej. Te skojarzenia nie są bezpodstawne, zważywszy na umiłowanie do biesiadnego stylu życia obecnych gospodarzy Ratusza. Skoro brakuje środków na inwestycje, to urządzimy igrzyska tańca i radosnej swawoli.

A propos inwestycji, Burmistrz wspomniał w swym przemówieniu o przygotowywanych obecnie projektach: rewitalizacyjnym Wzgórza Zamkowego oraz przebudowie istniejących oczyszczalni ścieków - w Bodzentynie i Św. Katarzynie. Obie inwestycje to koszt kilkudziesięciu milionów zł. Nie wspomniał jedynie, że na powyższe działania gmina musi wyasygnować środki własne, a przy obecnie rosnących kosztach utrzymania administracji, budżet świeci pustkami. Na marginesie trzeba zaznaczyć, że w sytuacji spłacanego pokaźnego kredytu konsolidacyjnego, bardziej racjonalna jest potrzeba zaciskania pasa. Można się domyślać, że władza liczy na kolejny kredyt, tym razem na konto wyodrębnionego przedsiębiorstwa komunalnego (a spłacać i tak będziemy my – mieszkańcy). Nie omieszkano wspomnieć również o „odchudzonej” administracji (chyba bardziej pod presją naszych artykułów). Według gminnych źródeł z 68 zatrudnionych za poprzedniej władzy, obecnie pracuje 59 urzędników. Dodatkowo urząd zatrudnia na tzw. umowy śmieciowe, jednak zapomniano dodać, że na garnuszku urzędu są doradcy… i dwie kancelarie prawne, obsługujące gminę.

Burmistrz ustosunkował się również do gminnej oświaty, która jak sięgnąć pamięcią  zawsze miała deficyt. Obiecywano jednak reformę. Słynne słowa obecnego wiceburmistrza: „oświatę zostawcie mnie”, konfrontując je z obecnymi działaniami, nastawione były chyba bardziej na populizm, niż faktyczną próbę zmian. Może mocne słowa, ale jak należałoby określić fakt, gdzie restrukturyzacja oświaty ogranicza się do zwykłego grabienia szkół z godzin? W rzeczywistości etaty nauczycielskie są redukowane. Wypowiedź burmistrza Skiby, że „nauczyciele nie będą zwalniani” (cytat ze spotkania) świadczy albo o skrajnej indolencji, albo braku rozumienia realiów szkół. Dodatkowo znając kierunek reform Ministerstwa Edukacji w polskiej oświacie, żadne szkoły nie będą zamykane. Fakt ten potwierdził również Kurator Świętokrzyski. Panowie, chcąc nie chcąc musicie się więc zmierzyć z problemem.

Marginalnie wspomniano też o gazyfikacji Bodzentyna, jednak zainteresowanie jest podobno znikome. Niestety, w tym miejscu należałoby odpowiedzialność zrzucić na obecną administrację, ponieważ przy takiej formie lobbowania, jaka została przeprowadzona, nikt przy zdrowych zmysłach tak naprawdę nie zastanawiał się na tematem. Ograniczenie się do wysłania ankiet do gospodarzy domostw, bez przeprowadzenia akcji promocyjnej, jest tym, czym próba namówienia rolników do nacjonalizacji prywatnej ziemi w połowie latach 40 - nikt nie był do tego przekonany, a było więcej obaw.

Na koniec muszę dodać, że próby jakiejkolwiek dyskusji zostały ograniczone do bezpiecznego minimum. Przez kilka godzin starano się zagadać zebraną publikę, zarzucić slajdami, aby ta                w końcu  zniechęcona powoli sama opuszczała zebranie, pozostawiając zapatrzonych w siebie propagatorów hasła: „Aby żyło się lepiej”….. należałoby dodać – władzy. Oczywiście należy jakoś przekonywać ludzi do większej aktywności obywatelskiej, ale bardziej czynami niż słowami, bo te ulatują.

Piotr Gajek

 

„Gdy użyto cię jako instrumentu, nie czekaj na koniec pieśni” ….

(1.05.2016)

Po okresie posuchy postanowiłem  wrócić do recenzowania działań władz samorządowych. Uważam bowiem, że zupełnie naturalnym jest monitorowanie poczynań nowej władzy, której „urokowi” , notabene, sam uległem. Niestety, jak wielu zwolenników zmiany zawiodłem się. Mój redakcyjny kolega nie miał tych dylematów, ponieważ od początku uważał, że obecni decydenci nie mają skrupułów do powielania błędów swych poprzedników, powiem więcej - robią to w tzw. przyspieszeniu. W pewnym sensie moja naiwność stała się moją słabością, co u osoby dość dobrze znającej  realia miejscowej władzy,  jest  również brakiem  profesjonalnego podejścia do zagadnień materii. Ale jak mówi przysłowie: „do tej samej wody nie wchodzi się dwa razy”. Każda władza powinna więc być poddawana ocenie, a zwłaszcza ta rzekomo wyrosła na wartościach, których sam jestem zwolennikiem (pomimo moich innych słabości). Tyle tytułem wstępu.

Po blisko dwóch latach kręcenia samorządowym kołem przez obecną władzę, chciałbym podzielić się spostrzeżeniami na temat efektów tego sterowania (w końcu większość z obecnych decydentów jest mi dość dobrze znana). Jednak  nie chcąc prowadzić prywatnych wycieczek, skupię się na  dwóch konkretnych  działaniach, posiłkując się przedwyborczymi zobowiązaniami, zapisanymi nie gdzie indziej, tylko w przedwyborczym „Głosie Bodzentyna”.

Już starożytni wychodzili z założenia, że władza prędzej, czy później degeneruje się, a tkwi to niejako w jej naturze. Jednak wśród decydentów były wybitne jednostki: Arystoteles, Solon, ale i bliżsi nam - Piłsudski (pomimo swoich słabości), Sikorski (ten na banicji, niestety). Cechowała ich postawa kierowania się interesem społecznym w sprawowaniu władzy. Byli też wśród nich słabi i bardziej ograniczeni w „swej misji”, służący  najczęściej grupom interesu partyjnego, czy innym protektorom. W sytuacji na nieco mniejszą skalę, jak w  przypadku rzeczonego samorządu – grupom lokalnej koterii. Spotykają się Państwo z podobnymi ocenami, czy nawet przykładami w licznych mediach. Najczęściej nagradza się swoich ważnymi stanowiskami, czy to w placówkach oświatowych (np. forsując jednego czy drugiego osobnika na dyrektora), czy rodzących się spółkach gminnych, jak bodzentyński  KZWKiR. Pisał zresztą już o tym mój red. Kolega - obecna władza skupiła się więc na swojej klienteli. Dlatego też Burmistrz Skiba otoczony ludźmi mającymi własne interesy (zaznaczam, nie przypadkowi), sami niejako podsuwają pomysły i realizują się na stanowiskach prezesów komunalnego mienia, np. to nie ważne, że nie tylko nie mają doświadczenia, ale też wręcz elementarnej wiedzy w danej materii, wystarczy, że „swojak”. Już nie mówię, że do pracy w nowo utworzonej spółce będzie można przyjmować kolejnych protegowanych. Podobnie będzie ze sprywatyzowaną już w pewnym sensie gminną rehabilitacją.

Na stronach „Kuriera” padały już argumenty, że prywatyzacja pobudza gospodarkę, jest korzystna dla obu stron, choćby poprzez wpływy z podatku - z tym polemizować nie zamierzam.  Zdrowa konkurencja pobudza bowiem gospodarkę. Jednak nie można zgodzić się z prywatyzacją dla niej samej - bo to już Panowie samorządowcy, delikatnie mówiąc, jest (co najmniej) moralnym nadużyciem. Koledzy Kózka, Jarosiński, Tofil pamiętają zapewne czasy, w których to m.in. z takimi patologiami musieliśmy się zmagać. Dziś ci sami radni, v-ce burmistrz, stają się kuźnią, pożal się Boże, gospodarczej koncepcji „koniecznego przełomu”. Pytanie - dla kogo? Wertując artykuły we wspomnianym już „Głosie Bodzentyna”, dość łatwo natrafiam na tytuły: Koniczny jest przełom, Ukrywana Prawda, czy Niewykorzystane szanse… Autorzy grzmią o zapóźnieniach gospodarczych gminy, wykazują patologiczny układ w samorządzie, a w końcu p. Przewodniczący Kózka stawia poprzednikom zarzut NEPOTYZMU. Tak, tak, jeszcze półtora roku temu Pan Przewodniczący ganił nepotyzm ludzi lokalnej władzy…

Dopuszczając się podobnych działań, zastanawiam się gdzie ta realizacja postanowień, tzw. „nowego otwarcia” – działań transparentnych i uczciwych. Gdzie profesjonalizm i kwalifikacje przy obsadzaniu stanowisk? Dziś, jak się stoi po drugiej stronie, łatwo zapomina się o szczytnych hasłach. Trudno odrzucić podszepty pomysłów przewrotnych kacyków. Obserwując dziś obecną scenę samorządowego ringu, przypomina mi się felieton St. Michalkiewicza, pt.: Najgłupsi zaczynają gadać,. Autor gromiąc w nim głupotę i prywatę ludzi polityki, także tej małej, zwraca naszą uwagę na właściwy dobór kandydatów różnej maści, wczytywanie się we wszystkie opinie i wybór właściwych kandydatur. Nie mówi, że idealnych, lecz uczciwych.  Niestety, wyborcy często chcąc pozbyć się patologicznych rządów w swych „małych ojczyznach”, obstawiają często namiastki. Nie zdając sobie sprawy, że wspólnie ponosimy odpowiedzialność za taki stan rzeczy. I tylko do siebie możemy mieć  o to pretensję. Tak więc, zamiast owych namiastek, musimy zmienić optykę i wybierać ludzi o silnej osobowości – odpornej na podszepty klakierów spod znaku mitycznego Hermesa, że o przysłowiowej wiedzy już nie wspomnę. I tego sobie i czytelnikom życzę.

Piotr Gajek

P.S.

Zdanie, będące tytułem artykułu, wypowiedziane przez St. Jerzego Leca,  niech będzie odtąd kompasem w chwilach zapomnienia.

 

Łysogóry 200 lat temu

 

(29.04.2016)

W dniu dzisiejszym, pod patronatem „Fundacji Świętokrzyskiej – Góry Historii“, w Miejsko-Gminnym Centrum Kultury w Bodzentynie odbyła się prezentacja projektu multimedialnego „Łysogóry 200 lat temu”. Zainteresowani przeszłością swojego miasta mieszkańcy Bodzentyna i regionu oraz zaproszeni goście  mogli również obejrzeć film krótkometrażowy pt. „ Góry Historii”.

            Autorzy tej nowatorskiej koncepcji - szczególnie projektu animacji - w oparciu o dostępne materiały źródłowe przedstawili historyczną wizję osad – Nowej Słupi, Dębna, Świętej Katarzyny i Bodzentyna w początkach  XIX wieku. Widzowie mogli „przemieścić” się w czasy o których dotąd czytali jedynie w publikacjach, skonfrontować swoją wiedzę z nielicznie zachowanymi archiwaliami. Zadbano o oddane z detalami zabudowy całych osad, domostw, przysiółków, czy nawet obiektów sakralnych. Podziwiając artyzm twórców obrazu w plastycznej rekonstrukcji nieistniejącego już świata naszych przodków, dostrzegamy jakościową zmianę w popularyzowaniu historii – odchodzenia od  tradycyjnego dyskursu na rzecz multimedialnej animacji.

Piotr Gajek

powered by QuatroCMS