O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świętokrzyski,2007,nr 2
Treść artykułu:

Trudna sztuka pokory   

Początek roku upłynął pod znakiem konfliktów związanych z kłopotami niektórych samorządowców. Najpierw zaniedbali  obowiązku terminowej „spowiedzi majątkowej”, a później usiłowali z pomocą kolegów wywoływać „samorządowe rokosze” (czyli bunty) dla ratowania posad. Próbowano również upolityczniać problem („rząd mści się na opozycji”), zapominając, że bardzo wieluz owych „spóźnialskich” (np. prezydent Skarżyska) to członkowie rządzącego PiS! W gminie Bodzentyn przeprowadzona została akcja zbierania podpisów po niżej zamieszczonym apelem. W części jest on już nieaktualny i gdyby „bohater”  całego zamieszania wyciągnął stosowne wnioski, czyli przeprosił, nie przypominalibyśmy jego treści. Stało się jednak inaczej.                                                                                  Redakcja  

 

Bodzentyn, 30.01.2007 r.                                   

 

 Pan Stanisław Marek Krak      

były Burmistrz Miasta i Gminy Bodzentyn            

Szanowny Panie!           

 

4 stycznia br. z mocy  prawa przestał Pan pełnić urząd Burmistrza Bodzentyna. Wynikło to z niedopełnienia obowiązku terminowego złożenia oświadczenia majątkowego. Prawo państwowe i jego urzędowa wykładnia są pod tym względem jednoznaczne (por.: http://www.mswia.gov.pl/portal/pl/2/4416/ ).           

Wielu mieszkańców zastanawia się nad powodami tego opóźnienia. Nie dopuszczając najgorszej możliwości, przypuszczamy, że owo opóźnienie wynikło z nawału zajęć, czyli zaspakajania potrzeb wyborczej klienteli, zwalniania z pracy swoich urojonych przeciwników, czy wreszcie organizowania dla swojej „nagonki” dziękczynnych biesiad...           

W wyjaśnieniu przedłożonym Radzie Miejskiej próbuje Pan przenieść swoją odpowiedzialność na sekretarkę, która rzekomo nie wyręczyła Pana w jego osobistej powinności. Postawa takiej asekuracji, skrywania się za plecami kobiety,  nie jest godna mężczyzny, w dodatku pełniącego publiczną służbę!           

Naraził Pan podatników na prawdopodobny wydatek związany z przeprowadzeniem nowych wyborów – wzywamy więc Pana do pokrycia związanych z nimi kosztów. Również demonstrowane przez Pana uporczywe trzymanie się posady i nieposłuszeństwo prawu przypomina zgubną w naszej historii anarchię i warcholstwo! (...) 

Mieszkańcy Gminy Bodzentyn:(tu następują podpisy)  

Uchwała Rady Miejskiej w Bodzentynie   

z dnia 02 lutego 2007 r. w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu Burmistrza Miasta i Gminy Bodzentyn.  

Na podstawie art. 18 ust. 2 pkt.15 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (Dz. U. z 2001 roku Nr 142, poz.1591 z późniejszymi zmianami), art. 26 ust 1 pkt.1a oraz art. 26 ust 2 ustawy z dnia 20 czerwca 2002 r. o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta (Dz. U. z 2002 roku Nr 113, poz.984 z późniejszymi zmianami) uchwala się co następuje:

 § 1Stwierdza się wygaśnięcie mandatu Burmistrza Miasta i Gminy Bodzentyn pana Stanisława Marka Kraka  z powodu niezłożenia w terminie określonym w art. 24h ust. 4 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym (Dz. U. z 2001 roku Nr 142, poz.1591 z późniejszymi zmianami) oświadczenia o swoim stanie majątkowym.              

§ 2Uchwałę podjęto po uprzednim umożliwieniu Burmistrzowi Miasta i Gminy złożenia wyjaśnień w sprawie.              

§ 3Wykonanie uchwały powierza się Przewodniczącemu Rady Miejskiej w Bodzentynie. (...)              

 § 5Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia                        

Przewodniczący Rady Miejskiej w Bodzentynie                                                           

/mgr Andrzej Jarosiński/ Bodzentyn, dn. 02.02.2007

UZASADNIENIE  

Przywoływane w projekcie uchwały o wygaśnięciu mandatu burmistrza Miasta i Gminy Bodzentyn przepisy prawa są jednoznaczne (art. 26 ust.1 pkt.1a i ust. 2 o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta oraz art. 24h ust. 4 ustawy o samorządzie gminnym). Stwierdza to w piśmie do Przewodniczącego Rady Wojewoda Świętokrzyski, cyt. „ skutkiem niespełnienia przez burmistrza Miasta i Gminy Bodzentyn ustawowego wymogu (...) jest wygaśnięcie mandatu. Informuję, że Rada Miejska w Bodzentynie ma obowiązek stwierdzić wygaśnięcie mandatu Burmistrza Miasta i Gminy w drodze uchwały najpóźniej po upływie miesiąca od dnia wystąpienia przesłanek wygaśnięcia mandatu”. Termin ten upływa więc w dniu jutrzejszym.           

 Szczegółową wykładnię tego zagadnienia znajdujemy w ekspertyzie MSWiA z dnia  26 stycznia b.r.Polska jest państwem unitarnym, co oznacza powszechność obowiązywania prawa państwowego na całym obszarze RP, na straży którego w tym konkretnym przypadku stoi Rada Ministrów i Wojewodowie.Przywoływane przez burmistrza Marka Kraka ekspertyzy mają charakter prywatny i mogą co najwyżej stanowić argument w procesie sądowym. Nas jako radnych obowiązuje oficjalna aktualnie funkcjonująca wykładnia.Nieposłuszeństwo prawu z naszej strony byłoby z pewnością nawiązaniem do niechlubnej tradycji Rokoszów i Liberum Veto.Dlatego wnoszę o stwierdzenie w formie uchwały sytuacji pod względem prawnym jednoznacznej, tj. wygaśnięcia mandatu burmistrza Miasta i Gminy Bodzentyn Stanisława Marka Kraka. Dziękuję   

Gaszenie i reanimacja burmistrza         

2 Lutego br. bodzentyńscy radni wygasili burmistrza Kraka. Zastąpili w tym zaszczytnym zajęciu tutejszych strażaków, którzy  od lat wielce się napracowali, aby tego ledwie jarzącego się knotka podtrzymać. W końcu się poddali, bo na skutek włamania zabrakło w „monopolce” spirytusu i „ogniochwaty” nie mieli czym chuchać na dogasającego pryncypała...    

No i w ten sposób zaczął się   kilkuodcinkowy serial pt. „Komisarz”. W części pierwszej wystąpił b. wójt Łagowa, który  nie odważył się jednak zamienić rodzinnej Chańczy  na bodzentyńską Psarkę. Spasowało też dwóch kolejnych kandydatów, kiedy dowiedzieli się, że Bodzentyn należy do rewiru Wydziału IV Dyskretnej Służby.Dopiero w czwartym odcinku zjawił się namiestnik premiera z dalekiego Piekoszowa. Rządzić jak rządzić, ale w odróżnieniu od wygaszonego poprzednika, który i z rządzeniem, i z rozmawianiem z ludźmi miał problemy, ten przynajmniej to drugie potrafi....   

A wracając do wygaszonego Kraka: okazało się, że siła przyzwyczajenia do  waadzy wzięła górę nad  potrzebą odpoczynku i postanowił za wszelka cenę zostać jednak w urzędzie (choćby na parterze). W sukurs przyszli mu sąsiedzi spod Łysicy, zorganizowali biurko w kąciku i wyznaczyli zapomogę w kwocie 4,5 tys. zł. Wreszcie jednak szczęście uśmiechnęło się do wygaszonego burmistrza i to akurat z okazji Dnia Kobiet. Trybunał Konstytucyjny chcąc na tę okoliczność ofiarować prezent Pani Hannie Waltzowej poprawił ordynację wyborczą i utwierdził ją na warszawskim stolcu. Z poprawionej dla pani Hanny ordynacji skwapliwie skorzystać może  wygaszony burmistrz Krak, a specjalista od reformy zdrowia eksposeł Szczepańczyk już rozpoczął reanimację. A że IV Rzeczpospolita Prawa  pozostaje ciągle w sferze marzeń, więc spodziewać się można, że nasz reanimowany bohater znowu zapłonie blaskiem podwawelskiej chwały i ku uciesze ogniowej straży  powróci z parteru  do smoczej jamy na pierwszym piętrze...  Jaki morał z tej  (prawie) prawdziwej historii? Otóż, bodzentyńskiego burmistrza trudniej zgasić, niż KRAK - owskiego smoka...  O powodach opowiem w następnym odcinku....                                                                      

                                                                            Strażak Dratewka      

Sabat  opętanych przez ... władzę   

Na 11 lutego poprzez pocztę i rozmieszczone na terenie Bodzentyna  plakaty zaproszono mieszkańców miasta na spotkanie z byłym burmistrzem Markiem Krakiem. Chciał on w ten sposób wyjaśnić wyborcom okoliczności zaistniałej sytuacji (związanej z utratą mandatu), a tak naprawdę rozpocząć kolejną kampanię wyborczą. Oczywiście, kto winien temu, że nie złożył on w terminie osobistego oświadczenia majątkowego? Radni, wojewoda, cyniczni posłowie, no i sekretarka. Każdy, kto przynajmniej raz w życiu miał do czynienia z sądem lub urzędem wie, jaką rolę mają tzw. terminy urzędowe, tymczasem burmistrz z 12 - letnim stażem tłumaczy się jak przyłapany na ściąganiu uczeń podstawówki... Nawet, jeżeli Trybunał uzna owe przepisy za niezgodne z konstytucja (a tej konstytucji na imię Hanną Gronkiewicz Waltz), to fakt niechlujstwa pozostanie faktem niechlujstwa! Pozostawmy już jednak na uboczu majaki tego zagubionego człowieka. Otóż bohaterem  spotkania stał się były poseł Józef Szczepańczyk. Przypuścił frontalny atak na „pełzajacą kontrrewolucję”, która pisze rzekomo paszkwile i donosy na tutejszą władzę. A ta oto władza jako jedyna jest w stanie cokolwiek  dla Bodzentyna zrobić.  Wściekłość eksposła jest zrozumiała: zamiast upatrzonej posady starosty otrzymał zaledwie stołeczek wiceprzewodniczącego Rady Powiatu... No i partyjny kolega Jarubas wymanewrował  go z wojewódzkiego zarządu PSL. Gdyby więc jeszcze Krak odszedł  na dobre - koniec politycznej „kariery”!Przypomnijmy więc nie tyle błyskotliwą,  co ciosaną karierę pana Józefa Szczepańczyka.  

Po przyjeździe w latach 80 - tych do Bodzentyna, zanim na dobre zagrzał tu miejsce, zaczął już rozglądać się za jakąś wpływową grupą interesu. Kiedy w modzie była „Solidarność”, próbował  wkręcić się w jej szeregi, ale szybko zorientował się, że na tym terenie łatwiej zrobi karierę w ZSL. I tak oto w 1990 r. został gminnym radnym z tej partii, a cztery lata później  - przewodniczącym rady. Zależało mu bardzo na tej funkcji, bo jako szef rady mógł wówczas reprezentować Bodzentyn w sejmiku wojewódzkim, a ten poprzez nowe kontakty dawał większe możliwości w „politycznej wspinaczce”.  Ówczesny Komitet Obywatelski, konkurencyjny wobec ZSL, uzyskał jednak w wyborach samorządowych  z 1994 r. na tyle dobry wynik, że   p. Szczepańczyk musiał iść na kompromis. Namawia więc jednego z radnych  Komitetu Obywatelskiego - M. Kraka - do zdrady swojego ugrupowania (później formalnie już przeszedł do ZSL). Doszło w ten sposób do wspomnianego układu:  Szczepańczyk zostanie przewodniczącym rady, a Krak - wójtem. I tak się zaczęły, od zdrady właśnie,  te, pożal się Boże, kariery polityczne... 12 lat - to chyba wystarczająco długo, aby podsumować i zbilansować „sukcesy i osiągnięcia”. Pierwsze lata rządów Kraka - to niezły okres. Starał się pozyskiwać środki i inwestować, głównie w drogi. Niestety, szybko otoczył się miernymi, ale wiernymi klakierami, którzy izolowali go od otoczenia i wmawiali mu, że jest najlepszym w Polsce burmistrzem. W końcu uwierzył, że jest nieomylny i zaczął zachowywać się jak kacyk w afrykańskim buszu. Drugi z beneficjentów politycznego mezaliansu - J. Szczepańczyk - bardzo sprytnie rozegrał swoją obecność w sejmiku i otrzymał wreszcie upragniony mandat posła. I doskonale go wykorzystał do budowy swojego zaplecza! Jego posłowanie sprowadzało się do czarujących uśmieszków i kokietowania co mniej wybrednych sołtysek i gospodyń wiejskich. Bodzentyn zyskał i owszem - bezwzględną w dojeniu podatników koterię! Jako poseł p. Szczepańczyk nie miał nawet elementarnej odwagi, aby wziąć udział w końcowym głosowaniu na komisji badającej tzw. aferę Rywina, dając na ten dzień nogę z Warszawy. Gdy dzisiaj p. Szczepańczyk stroi się w togę Katona i krzyczy, że nie poznaje mieszkańców Bodzentyna, to jest w tym świętym oburzeniu szczery. Dla kogoś kto uczynił z lizusostwa, prywaty i prymitywnych podchodów  zasadę polityki,  wali się świat, gdy  słyszy „bezczelnych” ludzi, rozliczających dotychczasowych włodarzy i żądających odrobiny przyzwoitości w życiu publicznym. I jeszcze jedna uwaga: jeżeli p. Szczepańczyk zasłużył sobie na moją uwagę, to tylko jako signum tzw. III Rzeczypospolitej.

Stanisław M. Sobaczyński                                                                                    

Po nich - potop?  

Prawie nazajutrz po „urlopowaniu” z urzędu b. burmistrza Kraka rozpoczęła się lawina donosów i kontroli.   Zaczęło się od skarg na dwie uchwały Rady Miejskiej. Jakiś „bystry” Anonim (raczej  rodzimego chowu) użyczył sobie nazwiska znanego w Bodzentynie oponenta burmistrza   - Kazimierza W. i zaskarżył je do Wojewody. Pan Kazimierz dowiedział się o treści zaskarżonych (przez siebie rzekomo!) uchwał z pisma Wojewody informującego go o ... nadaniu sprawie urzędowego biegu. Użycie (zwłaszcza w obiegu publicznym) cudzego nazwiska jest przestępstwem, ale najpierw trzeba by znaleźć owego cynicznego „sekretarza”. Prawdopodobnie, okaże się to możliwe.   Później posypały się skargi do SANEPIDU na warunki panujące na targowicy. To dziwne, że za panowania Kraka SANEPID zjawiał się raz na rok, a obecnie jest tu co tydzień...Przypomnijmy, że przed listopadowymi wyborami burmistrz   straszył wyborców, że jego odejście oznaczać może min. likwidację targowicy... Cóż, ludzie wrażliwi na ludzką i zwierzęcą krzywdę mają również, jak widać, zdolności jasnowidzenia...Inna fala donosów dotyczy zaangażowanych w działalność samorządową nauczycieli. Nie wypełniamy ponoć należycie swoich obowiązków. I znowu  troskliwy Anonim użyczył sobie  cudzych nazwisk... A tak poważnie, skupiona wobec burmistrza i byłego posła opozycja, licząc się na wszelki wypadek z możliwością przedterminowych wyborów, być może bez wiedzy swoich liderów, przyjęła moskiewską taktykę „spalonej ziemi”. Chce udowodnić, że bez ich idoli zawali się nasza mała ojczyzna, że zaleje ją potop. Inną metodą są oszczercze plotki. Matka Cecylia od strażaków, Duży Kazio z małą batutą, czy miejscowy cyrulik, dwoją się i troją, aby zdyskredytować tych przyzwoitszych radnych. Kielecki Fundusz Zdrowia ograniczył środki na rehabilitację i zwolniona została jedna z rehabilitantek, kto więc winien? Radni! Pani Basia  miała globusa, kto winien? Radni!

Mądre  przysłowie mówi, że „kto sieje wiatr, zbiera burzę”. I warto, aby różni „tajni współpracownicy” panów K. o tym pamiętali.

 

                                                                            Piotr Gajek 

Spadną na cztery łapy?

 

     Będą ponowne wybory? Niestety, stara rzymska maksyma:„nieznajomość prawa szkodzi…” obnażyła całą prawdę o wielu samorządowych włodarzach,  pokazując jednocześnie stan wiedzy obsługujących urzędy prawników. Gdyby jednak o to tylko chodziło... Przypuszczam, że powód był poważniejszy. Ale od początku.         Ustawa nad którą dzisiaj rozpaczają samorządowcy (z dnia 20 czerwca 2002 r. o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta) zakłada wygaśnięcie mandatu samorządowców, w tym burmistrza, jeśli ci w terminie określonym w ustawie samorządowej nie złożą u wojewody oświadczenia majątkowego. Autorami tej pierwszej byli posłowie większości klubów  parlamentarnych, także lewicy i PO. Aby nie burzyć ówczesnego porządku w funkcjonowaniu samorządów lokalnych, omawiana ordynacja weszła w życie w roku 2006 - dokładnie we wrześniu, na dwa miesiące przed kolejnymi wyborami. O zmianach ustawowych wiedzieli więc wszyscy, włącznie z bezpośrednio zainteresowanymi, i to od dawna. Z kolei inny zapis mówi, iż w przypadku nie złożenia w terminie oświadczenia majątkowego radni, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci tracą diety do czasu złożenia oświadczenia. Nikt jednaka nie starał się wyjaśnić samorządowcom oraz opinii publicznej, że obydwa zapisy nie wykluczają się z prostego powodu: pierwszy dotyczy pełnionej funkcji, drugi zaś pobierania z tego tytułu wynagrodzenia. Kodeks pracy w tej kwestii również porusza podobne zagadnienie, tj. omawia zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy, jak również pobierania świadczeń z tego tytułu. Jak widać jeden zapis nie wyklucza drugiego. Oczywiście można go było umieścić w tej samej ustawie i problemu by w ogóle nie było.            

Sprawa dotyczyła jednak stanowiska prezydenta Warszawy, które, jak wiemy, jest odskocznią do prezydentury kraju, a takiej okazji  politycy nie mogli przegapić... I zaczęły się igrzyska. Do spektaklu zaprzęgnięto różne „autorytety”- zwłaszcza prawnicze, jak mantra broniących „niekonstytucyjności” powyższego zapisu. Gdzie byli owi „mędrcy” gdy nowelizowano zapis ustawy? Każdy projekt nowej lub nowelizowanej ustawy trafia najpierw do komisji, w której zasiadają konstytucjonaliści sprawdzający jej zgodność z Konstytucją. Tak więc do tej pory tych wątpliwości nikt nie zgłaszał. Odpowiedź wydaje się przynosić życie.. W takim przypadku do głosu dochodzi prywata i próba dezawuowania prawa w zależności od wpływów politycznych, również na szczeblu samorządowym. Mamy więc do czynienia z przerabianą już w naszej historii „Rzeczpospolitą sobiepańską”. Część zdemoralizowanej szlachty, kupowanej przez wpływowych magnatów, tworzyła prawo „na zamówienie” i dla „obopólnych korzyści”. Koło historii zamknęło się? Rezultat tej quasi demokracji może być tylko jeden – chaos prawny, co zresztą już widać. Oczywiście, może mi ktoś zarzucić zbytnie demonizowanie zaistniałej sytuacji, ale nie wydaje mi się... Nie pierwszy to bowiem przykład anarchizowania prawa; ci przebieglejsi znajdują kolejne furty w dziurawych ustawach, zaś ci słabsi muszą ponosić np. ciężary fiskalne i są wielbłądami we własnym kraju, który jak widać traktuje obywateli wybiórczo. Obserwując więc dzisiejszą scenę polityczną, widać wyraźnie, że służy ona jedynie tej części polityków, która umacnia, czy umocniła już własną pozycję. Afery, czy zaniżanie kultury politycznej, nie wzięły się z nikąd. Uważam, że my jako obywatele nie potrafimy dochodzić własnych praw nie dlatego, że nie umiemy z nich korzystać, a wręcz przeciwnie - bierność ta jest wynikiem bardziej obojętności, spowodowanej brakiem zaufania do elit. Powiedzenie: „oni i tak spadną na cztery łapy” jest jak najbardziej na miejscu. Obyczaje „warszawskiego salonu” przenoszą się więc, jak widać, na grunt szybko „uczących się” samorządów. Oczywiście, może ktoś się z tym do końca się nie zgadzać, jednak nie można nie przejść obojętnie obok prawa tworzonego pod konkretne koterie, których być albo nie być zależy uprzywilejowanej pozycji. Masz jakikolwiek „kawałek” władzy - czuj się uprzywilejowany, jesteś „ponad”. Tak budowano również obraz władzy rzekomo „odwołanej” przez radnych w Bodzentynie. Informacje jakie docierają do części mieszkańców są w jaskrawy sposób wypaczane. Bo jak zrozumieć m.in. takie informacje; po odwołaniu nie będzie inwestycji, bo nie ma burmistrza, nic się nie zrobi, a w ogóle to kto im dał takie prawo skoro wybrali go ludzie? Takie przedstawianie problemu oczywiście przynosi zupełnie odmienne efekty. Przede wszystkim część radnych nie odwołała burmistrza, bo nie ma takiego prawa, a jedynie w y g s i ł a mandat, bo tak z kolei stanowiła ustawa. Gdyby jednak pozostawić wariant „warszawski”, problem wydawał się jedynie przenosić w czasie. Oczywiście, zapomnieliśmy tylko, że żyjemy pod rzadami konstytucji, której na imię „HANNA GRONKIEWICZ - WALTZ”, a na jej straży (i jej podobnych) czuwa Trybunał Konstytucyjny...   W uzasadnieniu „wygaszającej uchwały” wyraźnie zwróciliśmy zresztą uwagę, ż od wykładni prawa są sędziowie, a nie radni. No i wreszcie to nie my rozpoczęliśmy kampanię wyborczą (nie czekając nawet na ogłoszenie wyborów), a raczej nagonkę na „nieokrzesanych” radnych.   Poszła w ruch maszyneria pomówień i insynuacji. Zaczęto rozniecać ogień nienawiści, pisać pogróżki, dzwonić jako „sfrustrowani wyborcy” etc. Koncert główny miał zresztą swoje miejsce w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej w Bodzentynie. Jeden z jej liderów w sposób iście teatralny przedstawił obraz pokrzywdzonych oponentów, jakichś donosów, itp. Działa to skutecznie  na wyobraźnię ludzi, łatwo się ich „zmiękczy” i ewentualnie pozyska. Szkoda tylko, że nie można tych bredni zweryfikować. Nasuwa mi się tu scena z filmu „Ranczo”:  wójt jako zatroskany obywatel pisze do biskupa donos na swojego rywala - proboszcza, że  ten nie naucza w duchu katolicyzmu. Scena, wypisz wymaluj, nie odbiega od standardów Bodzentyna. Każdy chwyt dozwolony, nawet diabeł gdy ubierze się w ornat wygląda z daleka na świątobliwego... Wyznawana w państwach totalitarnych zasada, że „kłamstwo wielokrotnie powtórzone staje się prawdą”  może przynieść efekt tylko w społeczeństwie zniewolonym. Mieszkańców Bodzentyna jednak o to nie podejrzewam. Są wśród nich ludzie zalęknieni o utratę wpływów, ale to ofiary zupełnie innego zniewolenia.... I to oni stali się tubą propagandową bzdurnych plotek, a to o rozpędzeniu orkiestry i straży w ogóle, a to o zamknięciu targowicy, że o odebraniu dzieciom rozrywki i wypoczynku nie wspomnę... Rozsądni pomyślą, że na głupotę i cynizm nie ma lekarstwa, ci mniej rozgarnięci pewnie uwierzą, trudno. Natomiast zupełnie nie rozumiem, dlaczego niektórzy radni, jak Panowie: Zygadlewicz, Sokół, Mazur czy Kisiel zachowują się niczym przekupki na jarmarku, roznosząc po rynku i zaściankach kuriozalne bzdury i opinie, dezawuując tym pracę ich, jakby nie było, i wybranej przez społeczeństwo Rady.   Kompromitując działania radnych, sami się przecież ośmieszają.  Obawiam się wiec dalszego spektaklu nienawiści i pomówień, taka już nasza mentalność. Skupiona wokół reanimowanego burmistrza opozycja nie ukrywa, że  zmierza do rozpędzenia rady, stąd anonimowe skargi,  majstrowanie przy budżecie i plotkarska nagonka. Pomimo tych nienormalnych zawirowań, rolą samorządowców jest praca na rzecz jej mieszkańców, co zresztą staramy się czynić.                                                

                       Piotr Gajek

  

    

      Bodzentyńskie niedyskrecje 

Prokuratorskie dochodzenie   

Na wniosek Prokuratury Rejonowej w Starachowicach Policja z Wydziału Gospodarczego w Kielcach prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawach opisywanych w poprzednich wydaniach „Kuriera Świętokrzyskiego” i „Ech Świętokrzyskich”. Chodzi min. o niezgodny z prawem przetarg na sprzedaż gminnych nieruchomości  w Bodzentynie oraz zarzuty sformułowane wobec byłych władz Bodzentyna  przez p. J.W. z Celin.  Kodeks karny kwalifikuje takie postępowanie jako przestępstwo z art.. 231 par.1, czyli przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych i działanie tym na szkodę interesu publicznego i prywatnego.Postępowanie w sprawie kończy się zwykle albo postawieniem konkretnych zarzutów, albo umorzeniem sprawy. Nadzór nad postępowaniem starachowickiej prokuratury przejęła Prokuratura Okręgowa w Kielcach. W przypadku niezgodnego z prawem przetargu spodziewamy się umorzenia sprawy. Powód jest formalno - prawny: w wyniku przetargu gmina straciła co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ano właśnie - gmina straciła..., a to oznacza, że tylko organ gminny, jako odpowiedzialny za majątek gminy może wystąpić z doniesieniem o przestępstwie polegającym na działalności na jej szkodę. O wynikach dochodzenia będziemy informować.Warto w tym miejscu przypomnieć, że wyrok skazujący (choćby w zawieszeniu) wobec wybranego urzędnika (np. wójta) lub radnego  oznacza konieczność ... wygaszenia mandatu. 

Zapomoga, czy zawłaszczenie?  

15 lutego br. Zgromadzenie Związku Gmin Gór Świętokrzyskich (złożone z wójtów i burmistrzów okolicznych gmin - min. Nowej Słupi, Górna, Zagnańska i Bielin) wybrało na Przewodniczącego Zarządu „wygaszonego” już wówczas burmistrza Bodzentyna S.M. Kraka. Mimo, że Krak nie miał prawa zasiadania w Zgromadzeniu tych gmin, nie tylko zgodził się kandydować, ale i wybór ... przyjął. Z jednej strony, trudno się takiej postawie dziwić (jako przewodniczący Związku Gmin Krak będzie pobierał miesięcznie 4,5 tysiąca złotych), z drugiej zaś, wybór ten jest nielegalny i został już przez Radę Miejską zaskarżony, a inkasowane pobory mogą być przez prokuratora zakwalifikowane jako zawłaszczenie publicznych pieniędzy z tytułu przywłaszczenia funkcji publicznej...  

Pozostawiona bomba wodna?  

Od pięciu już lat Państwowa Inspekcja Sanitarna zalecała poprawę jakości serwowanej mieszkańcom Bodzentyna wody pitnej. W związku z tym, kilkakrotnie   przedłużano warunkowo zgodę na czerpanie wody z tutejszych studni. 16 lutego br. wobec nie podjęcia przez samorząd żadnych działań naprawczych, wszczęto postępowanie egzekucyjne, które skończyć się może karą i zakazem  czerpania wody. Dotychczasowe władze samorządowe miały pięć lat na modernizację studni i nie tylko nie uczyniono nic w tym zakresie, ale po „wygaszeniu” burmistrza Kraka, kurs Inspekcji Sanitarnej wobec Bodzentyna jakby zaostrzył się....Czyżby znowu życzliwy „Anonim”?  

Dwa rynki - dwa pomniki 

Na Rynku Górnym w Bodzentynie wznosi się ponad powierzchnią nieczynny szalet publiczny, który wielkimi nakładami środków wybudowano w latach 70 - tych. Oczywiście, nawet ówczesny naczelnik gminy nie miał tej honorowej przyjemności skorzystania z szaletu... Służy on wyłącznie gryzoniom. Owe wyłożone kafelkami mysie nory kosztowały wówczas mniej więcej tyle samo, co przebudowa w ostatnich miesiącach drugiego bodzentyńskiego rynku. Efekt tej przebudowy odczuwają zwłaszcza przyjezdni do Bodzentyna, których stróże Prawa nie oszczędzają. Rynek Dolny wymagał modernizacji, ale to co wyszło z  niej burmistrzowi Krakowi jako żywo przypomina mysi szalet na Rynku Górnym. No i mamy w ten sposób w Bodzentynie dwa pomniki: Polski Ludowej na Rynku Górnym i III Rzeczypospolitej na Rynku Dolnym. Może w związku z tym dać sobie już spokój z IV Rzeczypospolitą?    

Wybory sołtysów    

W marcu rozpoczęły się na terenie gminy Bodzentyn wybory sołtysów. Wydawać by się mogło, że co jak co, ale funkcja sołtysa jest zdecydowanie apolityczna. Gdzieżby! Wystarczyło poobserwować po ostatniej sesji Rady Miejskiej sznureczek Sołtysek podążających za byłym i (nie daj Boże!) przyszłym posłem Szczepańczykiem z Urzędu Miejskiego do „ Małej czarnej”, aby zdać sobie sprawę z wyborczej wagi sołtysiej funkcji! Kilka lat temu burmistrz Krak  stworzył obyczaj zapraszania sołtysów na posiedzenia Rady i wynagradzania ich za te obecność dietami w wysokości (aktualnie) 100 zł. Inwestycja za publiczne pieniądze opłaciła się!  Większość sołtysów stała się najbardziej zajadłą klientelą Kraka. Są chlubne (czyli normalne) wyjątki, ale potwierdzają one jedynie pogląd o pewnym samorządowym schorzeniu...  

 

Budżet poprawiony       

Na sesji Rady Miejskiej w dn. 16 marca zajmowano się przede wszystkim budżetem gminy na bieżący rok. O jego projekcie pisaliśmy w poprzednim numerze „Kuriera”. Za sprawą niezależnych radnych do wstępnego projektu naniesione zostały pewne poprawki. Mimo histerycznego oporu Skarbnika Gminy uszczuplono nieco budżet administracji (o 150 tysięcy złotych, czyli wobec kwoty 3 mln. zł przeznaczonych na administrację w gminie Bodzentyn jest to zaledwie kilka procent). Rzecz jasna, owo cięcie nie musi oznaczać obniżek poborów (choć co do niektórych „świętych krów” byłoby to wskazane), a ma jedynie wymusić pewne oszczędności związane z funkcjonowaniem urzędu).  Przypomnijmy po krótce: Gmina Bodzentyn spodziewa się dochodów w wysokości 22 mln. zł., z czego jednak  tylko ok. 3 mln. zł. stanowią dochody własne (z miejscowych podatków), zaś reszta - to subwencje i dotacje (na szkoły, pomoc społeczną, itp.)Wydatki wyniosą o ponad 2,5 mln. więcej niż dochody i tę właśnie kwotę trzeba będzie pożyczyć. Prawie połowa tego kredytu przeznaczona zostanie na tegoroczny etap rozbudowy szkoły w Bodzentynie. Burmistrzowi nie udało się pozyskać na tę inwestycję żadnych dotacji z zewnątrz... Tuż po wyborach prosił w tym względzie o pomoc opozycję: on miał dzielić, decydować o wszystkim innym, a wy załatwcie mi pieniądze...Budżet przyjęto  12 głosami przy  3 wstrzymujących się Krak - owskich radnych - Mazura, Kisiela i Dulębowej.Na sesji zjawił się powiatowy radny J. Szczepańczyk, atakując radę, że ta w budżecie gminy nie uwzględniła dróg ... powiatowych! Bezczelną postawę Szczepańczyka ripostował przewodniczący A. Jarosiński, zauważając, że gmina znalazła mimo wszystko środki na owe nie swoje drogi (a exposeł nie potrafi czytać?), chociaż nie powinna, zaś radny powiatowy powinien pochwalić się jakie on załatwił w starostwie środki na drogi powiatowe w gminie Bodzentyn ... Warto tu przypomnieć, że p. Szczepańczyk zasiada w radzie powiatu  dla poważniejszych powodów, niż głupie drogi. On jest od wielkiej polityki (no i jako takich pieniędzy dla .... siebie i swoich popleczników).Krak - owska radna ze Wzdołów  - J. Dulęba interesowała się stosunkiem rady do przychylnego dla samorządowców orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Wtórowały jej dwie sołtyski  -    p. Ostrek z Dąbrowy i p. Ledwójcik z Huciska.  Swoją drogą podziwiać należy opanowanie i takt przewodniczącego Jarosińskiego. Powiało w samorządzie nie tylko zmiana pokoleniową, ale i normalnością...   

Europejsko - samorządowy poker     

Wiele się mówi o europejskich milionach dla Polski (zwłaszcza dla jej biedniejszej części, także ze Świętokrzyskiego), które tylko czekają na chętnych....  Rzeczywiście, pieniądze są i praktycznie na wszystko. Rzecz jednak w tym, że lwią ich cześć dzielić będą samorządowe szajki w województwach i po części również (na nieco innych - pasywniejszych zasadach) te na niższych szczeblach samorządowych. Oto dlaczego prowadzono tak bezpardonową walkę wyborczą (aż do ostatniego „warszawskiego” zamieszania). Pośrednictwo i uznaniowość decyzji  samorządów w tym względzie sprawiają, że dla uzyskania poważnych środków potrzebne będą tzw. „dojścia”. Zwykli śmiertelnicy mogą się bić o kilka - do kilkudziesięciu tysięcy złotych, od poważniejszych sum są poważniejsi ludzie...Oczywiście, z punktu widzenia rozlicznych potrzeb kraju, dobre i to.

                                                                                 

                             P.O. 

Przedwyborcza hojność władzy   

   W 2006 r. Burmistrz Bodzentyna był szczególnie hojny, jeśli chodzi o umorzenia podatków. Rzecz jasna, nie wobec wszystkich.A oto jak przedstawiają się dane liczbowe dotyczące tych umorzeń.Podatek rolny umorzono na ogólną kwotę - 13,5 tysiąca zł.Podatek od nieruchomości -  29,5 tysiąca zł.Podatek od osób prawnych -  257 tys. zł. Wyrozumiałość władzy wobec ludzi potrzebujących jest rzeczą chwalebną i pożądaną. Wśród w/w obdarowanych umorzeniami z pewnością takowi się trafiają...

 

 

Tak nas widzą... 

 W internetowym wydawnictwie www.zamki.res.pl jest  dobre opracowanie na temat bodzentyńskiego zamku.Czytelnicy tej strony mogą również dzielić się swoimi spostrzeżeniami i wrażeniami z pobytu w Bodzentynie. Poniżej zamieszczamy garść takich wrażeń. Można by za panem Podbipiętą rzec „hadko słuchać”, ale trzeba niekiedy spojrzeć na siebie oczyma innych, w tym wypadku - gości. 

Temat: WSTYD! Bodzentynianie powinni się wstydzić brudu i syfu jaki panuje w ruinach!!!!
Autor:
rivo     E-mail: brak

Treść:
Takiego smrodu i syfu nie czułem i nie widziałem dawno.  (...) WSTYD!!!

Autor: Ary     E-mail: brak
 

Treść:

Byłem w ruinach z rodziną w sierpniu 2005. Z synem chcieliśmy zajrzeć do ciemnej piwnicy pod ruinami, ale taki był tam syf, że aż przykro. Apeluję do  mieszkańców, a może bardziej do władz Bodzentyna: posprzątajcie tam i róbcie to regularnie tuż przed sezonem wakacyjnym. Te ruiny można "sprzedać" turystom jako niezłą atrakcję tylko trzeba nad tym popracować, nie trzeba robić biletów, a i tak może być z tego kasa.
pzdr
 

Treść:
niestety ten syf robią turyści a nie mieszkańcy Bodzentyna!!! ruiny są systematycznie sprzątane a wszystkich przyjaznych kultury nie da się nauczyć! wiem coś więcej na ten temat!!!
 

Treść:
faktycznie syf na Maksa
 

Autor: ola     E-mail: brak
Data: 23-4-2006, 11:04

 

tak w Bodzentynie koło zamku są tylko śmieci

 Autor: Bodzentynianin     E-mail: brak
Data: 24-2-2007, 21:10

Nie wszyscy Bodzentynianie to brudasy, mieszkają tam też ludzie którym zależy na wyglądzie ich miasta i zamku. Jednak władze miejskie nie robią wiele w celu poprawy wizerunku.

 

LISTY

 

 

Bodzentyn, 20.03.2007r.

    

Pan Jarosław Babicki

Redaktor Tygodnika Starachowickiego

  

W „Tygodniku Starachowickim” (nr 12 z br.) ukazały się dwa teksty, nad którymi trudno przejść do porządku dziennego. Pierwszy z nich – to  list „Mieszkańców Miasta i Gminy Bodzentyn”, w nieujawnionej ilości i nieujawnionych nazwisk, żądający od nas - radnych przeproszenia burmistrza Kraka.  Trudno rozmawiać z „widmami”, ale wobec zaistniałego faktu prasowego chyba jednak trzeba.

W tekście listu wielokrotnie pojawia się (mająca  chyba „porazić” czytelników) informacja o poparciu wyborczym dla burmistrza Kraka w imponującej liczbie 2,4 tysięcy mieszkańców gminy, co stanowiło (ale o tym już nie napisano) aż ... 51% biorących udział w  wyborach.

I wątek drugi – formalno prawny. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego kwestionujący pewne zapisy samorządowej ordynacji wyborczej w niczym nie zmienia faktu, że do momentu wydania tegoż orzeczenia prawo na podstawie którego wygaszono mandat burmistrza Kraka było obowiązujące. Być może niektórzy samorządowcy znali już wcześniej treść sądowego orzeczenia, ale na pewno nie byli to bodzentyńscy radni, dlatego zarzut, że złamali konstytucję jest  co najmniej dziwaczny, jeśli nie obraźliwy.

W liście „Mieszkańców” pojawia się również cytat z wystąpienia Przewodniczącego Rady  Miejskiej Bytomia, która to rada rzeczywiście stanęła murem za swoim  burmistrzem. Zapomniano jedynie dodać, że ów burmistrz uzyskał  poparcie nie połowy wyborców (jak w przypadku burmistrza Kraka), a 90%.  No i ów burmistrz poczuwając się do winy, sam zrezygnował z mandatu, a że w wyborach nie został zgłoszony żaden inny kandydat, więc rada wybrała ponownie nowego – starego burmistrza. I  taka jest właśnie różnica między zachowaniem burmistrza Bytomia, a burmistrza Bodzentyna.

W innym tekście na łamach Pańskiego pisma („Samorządowcy zachowają stołki?”) przytoczona została wypowiedź  burmistrza Kraka, z  której wynika, że nie poczuwa się do żadnej winy („miałem rację”, „nic złego nie zrobiłem”, itd.). Nad wyrokami sądów nie dyskutuje się, ale jest przecież niezaprzeczalnym faktem, że sprawcami  tego całego zamieszania są ci właśnie samorządowcy, którzy lekceważąco potraktowali obowiązujące ich prawo. Niestety, wygląda na to, że ostanie przykre doświadczenia niczego ich nie nauczyły.

 

                          Piotr Gajek

powered by QuatroCMS