O nas
Nowe
Felietony
Artykuły
Kurier Święt.
Kronika 2018
Historia
Kalendarz
Galeria
Antyreklama
Kontakt
Polecamy
Forum
Archiwum
  
Kurier Święt. »  Kurier Świętokrzyski » Kurier Świetokrzyski, 2017, 9
Treść artykułu:

W samo południe

(11.12.2018)

W dniu wczorajszym o godz. 12. 00 odbyła się rozprawa cywilna w Sądzie Okręgowym w Kielcach z powództwa burmistrza Bodzentyna Dariusza Skiby przeciwko Piotrowi Opoździe, który w jednym z felietonów miał rzekomo naruszyć jego dobra osobiste, zarzucając mu korupcję. Pierwotnie Dariusz Skiba zamierzał z pomocą prokuratury doprowadzić do skazania autora tekstu, a kiedy ta odrzuciła donos, nie dopatrując się znamion przestępstwa, z pomocą adwokata Pawła Wojtasa (zatrudnionego równocześnie przez burmistrza do obsługi samorządu!) wniósł pozew, żądając min. przeprosin.

W poniższym fragmencie odpowiedzi na pozew zawarte zostało sedno sporu:

(…) W ocenie powoda w moim felietonie pt. „Pod Łysicą wre” z dnia 17 października 2017 r. zamieszczonym na stronie internetowej www.pobudka.com.pl oraz następnie w czasopiśmie „Nowy Kurier Świętokrzyski” rzekomo zasugerowałem, że Burmistrz Miasta i Gminy Bodzentyn Dariusz Skiba w związku z pełnioną funkcją przyjął korzyść materialną. Na dowód tego przytacza się następujący fragment owego felietonu: „Działka znajduje się w dobrej lokalizacji i widocznie w którymś momencie uznano, że można na niej lepiej zarobić (oczywiście prywatnie, bo obecnie rządzący gminą wyznają zasadę, że jeśli my się wzbogacimy, to i gminie będzie lepiej”)

Szkoda, że nie zacytowano dalszych zdań, które ewidentnie wskazują na czym polegać miałby ów „lepszy zarobek” oraz objaśniają, kogo rzecz dotyczy i w jakim sensie („zasady rządzenia”, a nie konkretnych zdarzeń). (…)

W cytowanym felietonie napisałem o zakupie za publiczne pieniądze działki od ss. Bernardynek w Świętej Katarzynie z przeznaczeniem na parking (zawarte to zostało w akcie notarialnym). Po kilkunastu miesiącach  od nabycia działki zgłosił się ze swoją ofertą dzierżawy jeden z przedsiębiorców (…) i burmistrz zażądał od Rady Miejskiej zgody na wydzierżawienie części zakupionej działki z przeznaczeniem na działalność gospodarczą o charakterze prywatnym.

(…) W moim przekonaniu i ocenie była to próba jakiejś formy uwłaszczenia na majątku publicznym i tego właśnie zagadnienia dotykał mój felieton. Przywoływana w felietonie „ zasada, że jeśli my się wzbogacimy, to i gminie będzie lepiej” nie ma nic wspólnego z kodeksową korupcją i  nie dotyczy tylko konkretnego samorządu, władzy publicznej, biznesu, ale jest pewną filozofią rządzenia i praktyką ekonomiczną - znanymi m.in. z myśli Adama Smitha, a w skrzywionej postaci z najnowszej historii Polski. Burmistrz nie mógł być tą publikacją zaskoczony i jako człowiek z wyższym wykształceniem powinien był ją należycie rozumieć, ponieważ we wcześniejszych artykułach wyjaśniałem swoje stanowisko i konfrontowałem je z praktyką zarządzania gminą z jego strony. Dla przykładu: w felietonie pt. „Uwłaszczenie bodzentyńskiej pracowni rehabilitacji – przepchnięte”  z dn. 22.09. 2015 r. napisałem:  A może to dobra tendencja ze strony samorządu - pozbyć się szkół, służby zdrowia,  targowisk, dróg…? Rozdać to wszystko między swoich - szwagrów, kolegów z boiska, hojnych sponsorów… Dodam w tym miejscu, że nie mam nic przeciwko prywatyzacji, prywatne jest często lepsze od publicznego, ale prywatyzacja polega na tym, że buduje i organizuje się za własne pieniądze szkołę, przychodnie lub sklep, a nie po znajomości przejmuje za friko społeczną własność i otwiera prywatny biznes!”.

A w art. z 10 września 2015 r. pt. „Komercjalizacja, czyli uwłaszczenie nowej bodzentyńskiej nomenklatury” również zasygnalizowałem ów problem ekonomiczny. 

Tego problemu dotyczy także felieton z 10 października 2015 r. pt. „Dajcie mi na własność, a uzdrowię”. Cytuje fragment: „To właśnie ta szkoła „ekonomiczno – doliniarska” – stopniowo uwłaszczać się na publicznej własności. Rehabilitacja jest więc tylko wstępem, podobnie jak co poniektóre szkoły… Jest jeszcze targowisko, zakład komunalny, parę nieruchomości…  No i sporo krewnych, kolegów i sponsorów do obdarowania…”

Dowody: Wydruki cytowanych publikacji  z 22.09. 2015 r., 10.09.2015 r. i  z  10.10.2015 r.

To właśnie w tym kontekście, dyskusji ekonomicznej, odbierać należy cytat z mojego felietonu, który więcej niż na wyrost zinterpretowano jako zarzut korupcyjny. Moje analizy można co najwyżej zinterpretować jako zarzut prywaty.  Zresztą, Burmistrz Dariusz Skiba swoim pozwem potwierdza ów zarzut.

 Czy nie jest bowiem przejawem prywaty skarżenie do prokuratury, a następnie Sądu Cywilnego, swojego podatnika, a więc  sądzenie się z nim za jego pieniądze tylko za opinię o owym rządzeniu w jego  - podatnika – imieniu? Czy nie jest przejawem prywaty dołączanie jako dowodu zaświadczenia o wyborze na burmistrza? Czy  nie jest w tym zawarta sugestia o jego  jakimś immunitecie? Owszem, funkcjonariusz publiczny powinien posiadać szczególną ochronę w związku z pełnioną funkcją, ale nie można tej ochrony rozszerzać na fundamentalną w systemie demokratycznym wolność opinii i wypowiedzi. Nie rozumiem takiego pomylenia pojęć u młodych skądinąd ludzi – burmistrza D. Skiby i jego pełnomocnika P. Wojtasa.

Czy nie jest wreszcie przejawem prywaty nakazanie płatnych przeprosin na łamach sponsorowanej przez gminę gazety?  No i czy nie jest przejawem  tejże prywaty zatrudnianie prawnika obsługującego gminę? Zakładam, że burmistrz opłaca go ze swojej pensji, ale pewna zależność służbowa stanowi niewątpliwie istotny bodziec  przy wykonywaniu obowiązków pełnomocnika…

Skargi do prokuratury i niniejszy pozew cywilny są w gruncie rzeczy przemyślanymi środkami zastraszania opinii publicznej i niezależnych lokalnych mediów. Dodam w tym miejscu, że nie jedynymi (…)

I w tym właśnie kontekście należy rozpatrywać skargi do prokuratury i niniejszy  pozew burmistrza Bodzentyna Dariusza Skiby. (…)

Pojedynek odbył się rzeczywiście „w samo południe”, ale nie na rynku, a na sali sądowej. Plastyczne było  jednak  coś z tamtego klasycznego już obrazu: po jednej stronie elita lokalnej władzy – burmistrz z „warszawską kancelarią prawną”, czołowymi menedżerami (w poprawnie skrojonych garniturach), którzy mieli świadczyć prawdę i tylko prawdę, patrząc w oblicze swojego pana … pracodawcy, biznes pozujący na charytatywę, a po drugiej - oczywiście nie szeryf  (te czasy bezpowrotnie się skończyły), a samotny posiwiały emeryt. Cyniczny śmiech adwokata, ironiczne spojrzenia dobrze odżywionych urzędników i ta charakterystyczna pewność siebie… 

Wyrok tuż przed świętami, ale oni już przegrali (niezależnie od tego, co napisze sędzia), choć jeszcze o tym  nie wiedzą. ..

Protokolant sądowy (społeczny)

Miała być jawność,  wyjdzie konspiracja?

W ostatnich notatkach zwracaliśmy uwagę na nowy powiew jawności w samorządach, a to dzięki zainstalowaniu na salach konferencyjnych kamer oraz mikrofonów  i umożliwieniu obywatelom obserwowania „na żywo” swoich wybrańców  podczas pełnienia  obowiązków. Ratuszowy „Big Brother” może się jednak skończyć, zanim jeszcze się zaczął, przynajmniej w Bodzentynie. Władza wystraszyła się, że elektorat ujrzy ją w całej okazałości, czyli … nagą – nie umiejącą sklecić zdania i bez zaplecza zupełnie bezradną… Uznano, że coś trzeba z tym zrobić, że trzeba jakoś okryć „nagość władzy”.  Odpowiedź nadeszła podczas kolejnej sesji rady w dniu wczorajszym, 29 listopada. Radnych poproszono o wcześniejsze przybycie i okazało się, że jeszcze przed sesją, czyli poza kamerami (!) omówiono przebieg planowanego posiedzenia, a więc min. ustalenie wynagrodzenia dla burmistrza.  Wysondowano również opozycję, a na samej sesji można już  było pozować, robiąc poważne miny i przezornie milcząc… A propos uposażenia, Burmistrz otrzymał, rzecz jasna, maksimum tego na co pozwala prawo, a to w myśl starej zasady, że „jak można, to głupi by nie wziął”. Oponowali niezależni radni, sugerując, żeby może by tak  trochę skromniej, tak wypośrodkować pobory, a nie od razu z najwyższej półki… Większość musi jednak zawsze mieć rację nawet jak jest niedysponowana…

Ktoś proponował, aby takie „przedsesje”  robić systematycznie, uzgadniać, dyskutować, a na samej sesji tylko … głosować… Oczywiście na owych przedsesjach „bezradnych” prowadzą  - jak mawia pewien publicysta - starsi i mądrzejsi (co nie znaczy, że mądrzy…).  Na samej sesji burmistrzowi, sekretarzowi lub rozjaśnionej już nieco eminencji z PUK nie wypada nadto ingerować w pracę rady, a na nieformalnym spotkaniu mogą sterować radnymi  już bez ceregieli. Mam nadzieję, że  część myślących radnych na to nie pójdzie, ale obawiam się, że ci „rządowi” i tak będą się spotykać, aby otrzymywać instrukcje w którym momencie podnieść rękę…

Jeżeli Państwo Burmistrzowie i Radni tak bardzo boicie się jawności i chcielibyście skromnie ukryć  przed wyborcami swoją intelektualna kondycję i umiejętności retoryczne, to rada może być tylko jedna – nie chować ich pod korcem albo … wrócić do szkoły lub  wziąć korepetycje, co zasugerowałem już we wprowadzającej fotografii…

Okazuje się, że Polak zawsze potrafi odnaleźć się w niekorzystnej sytuacji prawnej i w odpowiednim momencie zejść do konspiracji.

Pomoc społeczna  dawniej i dziś…

Jak było dawniej  - widać na załączonym zdjęciu sprzed stu lat, autentycznym, ale komputerowo koloryzowanym  (z poznańskiej wystawy etnograficznej  p.Iwony Rosińskiej).

A dzisiaj? Budżet tzw. pomocy społecznej tylko na terenie gminy Bodzentyn wyniósł w mijającym roku ok. 1,7 mln. zł. (bez świadczeń rodzinnych).

Z tej kwoty 345 tys. zł. przypada na zasiłki stałe, 211 tys. zł. na inne zasiłki, pomoc w naturze i składki emerytalno – rentowe dla osób korzystających z pomocy.

178 tys. zł. przeznacza się na pomoc w dożywianie, a 70 tys. zł. na składki zdrowotne dla osób pod opieką ośrodka.

I co charakterystyczne dla obecnego systemu pomocy społecznej, istotna część przeznaczana jest na … utrzymanie  samego systemu (głównie płace), co w naszej gminie wyliczono na ok. 400 tys. zł. (czyli prawie ¼ całego budżetu).

 

Za jabłko oddali  sad…?

23.11.18

Po wyborach samorządowych można było mieć nadzieję (przyznaje -  mizerną), że po latach rządów starej  koterii, nastąpi przebudowa powiatu i regionu… Niestety, prezydent Lubawski przegrał, jego zaplecze w mieście poczuło się zagrożone, oczywiście w intratnych posadach. Wbrew pozorom, nie ono jednak stało się siłą napędową zaskakujących powyborczych przetasowań. Zaplecze biznesowe nowego prezydenta Kielc  uznało (wbrew nawiedzonym KOD – om, siostrzanej Platformie i … Gazecie Wyborczej), że bardziej opłaci im się koalicja z … PiS. Oczywiście, rzecz  idzie o pieniądze, nad którymi rękę trzyma póki co PiS – owski rząd i pisowski wojewódzki samorząd… Wenta nie miał więc wyjścia , Ruki po szwam i póki co musiał porzucić miłość na rzecz pieniędzy, co  politykom  nie przychodzi zbyt trudno. Zawarto więc „przedślubną” intercyzę na terenie miasta, zmuszając  tutejszy PiS do oddania w posagu … powiatu. Ktoś powie, że to tylko kilka stanowisk… Tak, dla PiS, ale  zaplecze Wenty jest zbyt poważne na takie bzdury, oni grają o spore pieniądze dla firm (także sportowych, bo sport to też już biznes), które za Wentą stoją. Kielecki PiS obroni więc na jakiś czas  kilkanaście posad w mieście, da w prezencie  kilkanaście w powiecie i będzie przekonany, że to uczciwy kompromis.  Nie, ten kompromis sięga przyszłych przetargów, dotacji i subwencji. Czy uważacie, Panowie, że Wenta  podeptał by swoje uczucia samowolnie, nie zmuszony przez …? A jeżeli oni uznali, że to ich interes, to on nie może być równocześnie waszym interesem, chyba, że jednak jest…  Żeby ktoś wygrał, inny musi przegrać.

Mochnacki ganił kiedyś posłów Królestwa Kongresowego za tego rodzaju głupie i szkodliwe kompromisy słowami: „Panowie, nie bądźcie dziećmi, które za jabłko wieś oddają”.  Smacznego.

Piotr Opozda

Szanowni Państwo - Mieszkańcy Gminy Bodzentyn

 Zwracamy się z prośba do Państwa - mieszkańców Całej Gminy Bodzentyn, o zgłaszanie swoich: uwag, postulatów, pomysłów, wątpliwości, które chcielibyście Państwo, aby zostały przedstawione na forum Rady Miejskiej w Bodzentynie. Jesteśmy otwarci na Was i Wasze problemy.

Bardzo prosimy o kierowanie swoich uwag na adres e-mail:

radni.gmina.bodzentyn@gmail.com 

  Z poważaniem

Radni Klubu Radnych

„Gmina Bodzentyn-Wspólne Dobro”

Włodzimierz Bąderski

Ewelina Dróżdż

Dominik Dudek

 

Rozjadą nas tiry?

Przez Bodzentyn przebiega krótki i wygodny  ciąg komunikacyjny z Kielc do Starachowic, czy  też od „siódemki” do Ostrowca.  Przez samo miasto zaś trasa prowadzi dwoma głównymi uliczkami  – Kielecką i Opatowską oraz przez dość ciasny Rynek Dolny, który trzeba prawie objechać… O obwodnicy wokół miasta mówi się prawie od półwiecza, niekiedy nawet intensywnie, ale jak dotąd … tylko mówi.

Dopóki wąskimi uliczkami przejeżdżały osobówki, mieszkańcy narzekali, ale jakoś się z tym godzili. Od paru lat na uliczkach Bodzentyna coraz częściej pojawiają się jednak ciężkie samochody ciężarowe, w tym tiry. Niemal każdego dnia obserwujemy akrobatyczne wyczyny kierowców tych gigantów, którzy mimo uciążliwości uznają jednak, że lepiej się przez kilkanaście minut pogimnastykować wokół rynku, a skrócić sobie drogę i zaoszczędzić na czasie i paliwie. Mieszkańcy odnotowują natomiast coraz częstsze pęknięcia na starych murach no i są świadkami dramatycznych wypadków. Kilka tygodni temu uznano, że należy działać, że apelowanie o obwodnicę mija się z celem, bo stare uliczki nie doczekają końca inwestycji, co do której nie ma nawet konkretnych planów. Trzeba po prostu ograniczyć przez miasto ruch dla ciężkich samochodów, zwłaszcza tirów. Tym bardziej, że są inne możliwości – objazd wokół Nowej Słupi, czy „siódemką”. Dalej? Są jeszcze krótsze drogi, np. przez Wykus, ale nie zawsze krótsze oznacza możliwe… Bezpieczeństwo musi wygrać z oszczędnościami. 

Tak tedy zrodziła się oddolna inicjatywa wystąpienia do Wojewódzkiego Zarządu Dróg  i akcja zbierania podpisów pod stosowną petycją, a w przyszłości, gdyby prośby zawiodły, wystąpienie z ostrzejszą formą protestu. Zebrano ponad dwieście podpisów, a sygnatariusze petycji liczą na wsparcie władz gminnych. Czy burmistrzowi i jego służbom starczy charakteru i umiejętności negocjacyjnych? Przekonamy się wkrótce.

Demokracja w Bodzentynie personalnie szczytuje…

Dzisiaj, 20 listopada, odbyło się inauguracyjne posiedzenie nowo wybranej Rady Miejskiej. Wobec radnych ślubowanie złożył  nowy – stary burmistrz, ci złożyli ślubowanie, a następnie wybrali nowego przewodniczącego  (poprzedni nie ubiegał się o mandat radnego gminnego). Zmieniły się przepisy i obecnie każda sesja jest na bieżąco transmitowana w Internecie. Ma to jak na razie ten skutek, że radni boją się otworzyć  ust, żeby nie stać się bohaterami w bezlitosnej sieci… Na to się jednak zanosi, że rady staną się odtąd wylęgarnią bon motów… W tym kontekście drugą osobą samorządu gminnego po wyjątkowo „elokwentnym” burmistrzu Skibie została radna z Celin Pani Teresa Bzymek. No ale nie było prawie wyboru… Pośród radnych opozycyjnych są co prawda piśmienni i wymowni ( nawet nauczyciel akademicki), no ale musi być przecie „swój”, a już  broń Boże ktoś mądrzejszy od Burmistrza…  Wspomniana transmisja z posiedzeń rady da nam wreszcie naoczną możliwość oceny postępów w nauce naszych umiłowanych włodarzy. 

Radny  Dominik Dudek zapytał burmistrza Dariusza Skibę, kogo zamierza desygnować na stanowiska zastępcy i sekretarza, ale ten udzielił jedynie odpowiedzi, że takowi „są na sali”.  Miało być dyplomatycznie, a wyszło … jak zwykle. Zainteresowani przebiegiem posiedzenia  „niemego sejmu gminnego” mogą się zapoznać z zapisem transmisji na stronie samorządu gminnego (o ile natychmiast  nie będą wstydliwie  usuwane przez włodarzy) https://www.youtube.com/watch?v=LzRJPTclixY

Król jest nagi

Piśmienni pamiętają, że to cytat z baśni "Nowe szaty cesarza" Andersena. W najnowszej wersji było tak: Przed czterema laty do miasta nad Psarką  przybyło wraz z nowo wybranym włodarzem kilku magików -  z Daleszyc, Górna, Kielc, no i samej Warszawy. Podali się za specjalistów od zarządzania, prawników  i menedżerów. Powiedzieli, że potrafią uczynić z Bodzentyna miasto  dawnym winem, a okoliczne wsie – mlekiem płynące (nawet bez udziału krów). Wzgórze na ul. Suchedniowskiej zajaśniało (no, powiedzmy, że nie za darmo. kanclerz ma przecież znajomych…), a to samo miało stać się z zamczyskiem, ogrodami, szkołami, kanałami. Wcześniej jeszcze prywatni przedsiębiorcy reanimowali tkalnię (co prawda tylko smaku) w cegielni pląsały ryby, a przetwórnia znowu dawała pracę (ale już nie rolnikom), mogło być więc jak dawniej, a ludzie uwierzyli, że zostali uszczęśliwieni…

Rząd wpadł jednak na pomysł, by w ratuszu zainstalować kamery, aby obywatele  mogli w domowym zaciszu podziwiać zapobiegliwość, elokwencję i urodę swoich włodarzy.  I co zobaczyli? Starannie dobrane stroje, mądre miny i stołki na których siedzą… niemowy.  Magia urzędu prysła, władza ukazała swoją stetryczałą, mizerną nagość…

Radek Sobaczyński

Nie wytrzeźwieli po wyborach?

Zaledwie  tydzień po wyborach samorządowych władze gminne w Bodzentynie jak gdyby nic się w międzyczasie nie stało, zwołują na 30 października kolejne posiedzenie STAREJ rady miejskiej. W sumie według prawa wolno im, bo kadencja upływa dopiero w połowie listopada, ale  w porządku dziennym posiedzenia znalazło się min. podjęcie uchwały  w sprawie zaciągnięcia kredytu długoterminowego na pokrycie deficytu budżetowego w kwocie miliona złotych… Winien znowu Krak, że przed wyborami zatrudniono kolejne osoby i zorganizowano kolejne imprezy? Kredyt ma być spłacany dopiero po 2022 r., czyli w bezpiecznej przyszłości.  A jeszcze tydzień temu mawiano, że kondycja finansowa gminy jest doskonała, że pętla zadłużeniowa – to propaganda.   A mówiąc to przed wyborami już wiedziano, że brakuje w kasie milion złotych. Chociaż, wiedziano albo i nie, bo jedyna jako tako znająca się na rachunkach zaangażowała się w kampanie wyborczą…

O co innego jednak chodzi w tych kredytowych planach: dlaczego stara rada podejmuje decyzje rzutujące na przyszłość zaczynającej się kadencji? Powszechnie praktykowany jest zwyczaj, że po wyborach, dla zapewnienia ciągłości władzy, dotychczasowe instytucje funkcjonują, ale powstrzymują się od decyzji  skutkujących na przyszłość, czyli ograniczają się do zarządzania, a nie decydowania. Czy nie można zaczekać z taką decyzją tydzień, do ukonstytuowania się nowej rady?

Zwłaszcza, że wyborcy, odurzeni sukcesami, planami na przyszłość (no i czymś tam jeszcze) dali dotychczasowej władzy większość i bez trudu można to uchwalić po zebraniu się nowej rady. Chodzi o to, że  tych kilku nowych radnych mogłoby zadać niewygodne pytania…?

Nie jest już tajemnicą, że podczas wyborów serwowano alkohol (święto demokracji czci się w ten sposób od lat) więc może przesadzono z filtracją samogonu i nie rozcieńczono go, żeby mocniej odurzyć  pewien twardy (czytaj: odporny) elektorat? Jeśli tak, to może do niektórych nie dotarło jeszcze, że jest już po wyborach? No to mocną kawę na kaca i do roboty!

To nie jest gra

Wybory traktowane są najczęściej jak hazard, w kategoriach gry. Ten wygrał, a tamten przegrał, a jeszcze inny wygrał zdecydowanie…  Język  i ludzka ułomność zrobiły tu spore zamieszanie. A wybory – to przecież tylko … wybory. Ktoś zgłasza jakąś propozycję (dotyczącą swojej osoby lub pomysłu), a inni się do niej odnoszą. I tylko tyle. No ale uczyniono z nich grę – o wpływy, władze, pieniądze itd. A jeśli gra – to robi się wszystko, żeby wygrać. No i jest co jest.

Podsumowując wybory samorządowe w gminie Bodzentyn, widać wyraźny podział na miasto i wieś. Ktoś znowu tym zagrał – to po pierwsze. Widać też doping – ktoś znowu nim zagrał…

No i widać zrozumiałą ostrożność niektórych: skoro już jeden coś zaczął, nawet jeśli nieudolnie, to niech to skończy.  No i w efekcie mamy fatalną  kontynuację. Wszyscy mieszkańcy tej gminy stanowią jej samorząd, dlatego wolę  ponad połowy z nich trzeba uszanować, ale zdanie drugiej prawie połowy również trzeba uszanować, jeśli już nie wprowadzając jej w życie, to pochylając się nad nią i jej nie lekceważąc. Taka jest istota demokracji. Chyba jednak zbyt wiele wymagam, sztachety prawie zniknęły z zaścianków, mentalność rozstrzygania sporów  z ich pomocą nadal ma się dobrze (oczywiście w przenośni).

Dariusz Świetlik dokonał rzeczy zdumiewającej: właściwie bez zaplecza, z kilkunastoosobową  grupą ludzi, jako jedyny miał odwagę podjąć wyzwanie wbrew panującej atmosferze strachu. Miał naprzeciwko sobie całą machinę propagandową i organizacyjną urzędujących włodarzy i ostatecznie uległ im zaledwie kilkuset głosami.  Myślę, że dał swoim uczniom praktyczną lekcję Wiedzy o Społeczeństwie w realistycznych okolicznościach współczesnej Polski, a nie w wydumanej przez politologów rzeczywistości „dojrzałej demokracji” (oj, długo jeszcze będzie dojrzewać…). . I za to należy mu się podziękowanie.

Ze swej strony dziękuję tym z Państwa, którzy obdarzyli mnie zaufaniem w wyborach do Rady Powiatu. Właściwie bez agitacji, plakatów, ulotek i banerów otrzymaliśmy znaczący jego wskaźnik…. Poniższe wyniki wyborów do Rady Powiatu w naszej gminie mówią same za siebie (wyszczególniłem pierwszą piątkę):

  1. Piotr Opozda                         891 głosów
  2. Andrzej Jarosiński      867 głosów
  3. Józef Szczepańczyk      676 głosów
  4. Wojciech Kózka          577 głosów
  5. Magdalena Miazga      508 głosów

Zawiłości ordynacji proporcjonalnej sprawiają, że zdobycie mandatu nie zawsze zależy od ilości głosów, dlatego z w/wymienionych, przypadną one tylko p. Andrzejowi Jarosińskiemu i p. Józefowi Szczepańczykowi (gratuluję!). Ze swej strony cieszę się, że moja przedwyborcza prognoza nt. „zdobycia powiatu” sprawdziła się i nastąpi tam próba odnowy pod zupełnie nowym kierownictwem. Głosy oddane na mnie nie okażą się więc stracone, a ja osobiście, nie uwiązany zależnościami partyjnymi, będę mógł dalej swobodnie komentować.

Piotr Opozda

Tajemniczy  pełnomocnicy?

Ordynacja wyborcza przewiduje głosowanie przez pełnomocnika o ile wyborca ukończy 75 lat lub jest znacznie niepełnosprawny. Oczywiście, to on sam powinien (o ile chce) wybrać i upoważnić zastępcę w wyborach.  Bywa akurat na odwrót, niektórzy wyczuli okazję i sami postarali się o takie pełnomocnictwa, oczywiście  zupełnie  bezinteresownie, tylko po to, żeby starsze osoby miały satysfakcję, że głos oddały, a na kogo – tajemniczy pełnomocnicy wiedzą lepiej… W  gminie Bodzentyn uzbierało się ponoć dosyć sporo chętnych do takiego głosowania, „wolontariusze” ich szybko odnaleźli i załatwili wszelkie formalności. Znamy niektóre nazwiska tych „wolontariuszy”  i mężowie zaufania zostali zobowiązani do ich odnotowania  (choćby po to, żeby im później podziękować). Wygląda na to, że na czas wyborów pojawiła się u nas prawie jedna dodatkowa wioska… Na pewno nie są to tzw. „martwe dusze”, ale warto rozpoznać, czy nie zwiedzione…

powered by QuatroCMS